To wie każdy z nas: miało być inaczej.

Świat, w którym żyjemy, miał być zupełnie inny. W planach Bożych nie było cierpienia, wojen, głodu, prześladowań, śmierci. Było szczęście, była radość, był Raj. Bóg chciał, by świat był dobry i piękny. Takim go stworzył i oczekiwał, że będzie coraz lepszy i piękniejszy. Możemy powiedzieć: miał być bardziej rajski.

Czy mamy dodać, że miało tak się stać dzięki człowiekowi?

Szkoda, że historia potoczyła się innymi drogami. Nie stało się to z winy Pana Boga ani dlatego, że gdzieś popełnił On pomyłkę w swoich Boskich obliczeniach i kalkulacjach.

Wina jest w nas.

 

DYFERENCJAŁ WINY”

Czy zaskoczyliśmy Boga wybraniem zła? Z pewnością Go zasmuciliśmy. Ale Boga zaskoczyć się nie da! Zaraz to wyjaśnimy, ale najpierw dodajmy uwagę, że są tacy, którzy twierdzą, iż Boga zaskoczyło już samo pojawienie się piekła, którego przecież miało nie być. Czy na pewno nie było go na Bożej mapie? - pytamy.

Zaskoczenie, niepełna mapa… Powiedzmy od razu, że to delikatnie ujmując spora przesada, a wyrażając się ostrzej: to po prostu fałsz. Argumentów można by przytoczyć dziesiątki, my ograniczmy się do jednego, potrzebnego nam w naszych rozważaniach. Teologia Kościoła przypomina, że jednym z przejawów Boskiego geniuszu było stworzenie tzw. „dyferencjału winy”, a właściwie należy powiedzieć inaczej: umieszczenie go w każdym z wolnych stworzeń, czyli w aniołach i ludziach. Czym jest ów „dyferencjał”? Jest to mechanizm analogiczny do tego, który znamy z konstrukcji samochodów. Dzięki niemu auto nie rozsypuje się, gdy skręca, wymuszając, że koła od strony wewnętrznej kręcą się wolniej, zaś te po zewnętrznej szybciej. Co zrobić, aby toczyły się one po swoich torach ruchu bez poślizgu, osiągając różne prędkości obrotowe? Odpowiedzią jest tzw. mechanizm różnicowy. Każde auto je ma. A każde stworzenie wyposażone w wolność, czyli w możliwość skręcenia w prawo lub w lewo (choć droga wytyczona przez Boga jest prosta) nie rozsypie się, gdy człowiek zakręci kierownicą wolnych wyborów. Bóg dał nam taką możliwość, a to równa się: przewidział konsekwencje i znalazł rozwiązanie. Naszym mechanizmem różnicowym jest coś, co nazywamy „dyferencjałem winy”. Gdy człowiek popełni grzech, gdy skręci z wyznaczonej przez Boga drogi (jeśli żyje w środowisko łaski, utrudnia mu to wysoki krawężnik), nie zabije się. Jego „auto” pozostanie sprawne - będzie mógł dalej jechać według swojej woli czyli nadal podróżować bezdrożami lub wrócić na Boży szlak.

Jak się to ma do piekła? Cóż, w Boskim krajobrazie bezdroża mają kres - kończą się przepaścią. Otchłań, do której docieramy, pokazuje, że trzeba zawrócić. No chyba, że ktoś chce rzucić się w przepaść. Ta przepaść to piekło. Bóg je stworzył jako możliwość, ale ono - tak samo jak dyferencjał winy - było tylko „na wszelki wypadek”. Bóg chciał, by był nam niepotrzebny… Tak i piekło było niepotrzebne. Miało być bytem potencjalnym czyli pustą możliwością wpisaną w dar wolności wyboru.

 

CZASY, GDY WSZYSCY IDĄ DO PIEKŁA

Ciekawe… jak daleko na bezdrożach musiała znaleźć się ludzkość w czasach Noego i czy rzeczywiście cała, w swej masie, wybierała otchłań, skoro Bóg zdecydował się na wymazanie całej historii świata i w ten sposób zatrzymanie „potopu do piekła”. Jak wyglądała na tamtym etapie dziejów ludzkość, że Bóg powiedział: „Basta!”? Czyżby dyferencjał winy stał się zabawką w rękach rozbawionych ludzi? Czyżby ludzie grzeszyli, nie bojąc się, że coś złego się stanie, więcej - mając w tym radość, przyjemność, zabawę, płytkie źródło szczęścia? Czyżby pokrzykiwali wesoło: „O, jak genialnie Bóg nas stworzył! Możemy żyć, jak chcemy i zamiast uczyć się tego, co duchowe, czerpać z życia jak najwięcej zadowolenia, które nic od nas nie wymaga! Żyjmy na poziomie zwierząt. Jak piękna jest przyjemność z jedzenia, przyjemność z seksu, przyjemność z zabijania, z bycia wyżej niż inni i z upadlania innych…

Może tak było, a może trochę inaczej. W każdym razie, kiedy nadeszły dni Noego, Bóg rzekł krótko: „Żałuję”. I wtrącił się w dzieje świata, czego dotąd nigdy bezpośrednio nie czynił. Czyżby uznał, że świat zupełnie stracił sens, dla którego został stworzony? Czyżby zobaczył, że zbudowany przez Niego przed wiekami misteryjny świat - z wieloma nieznanymi nam tajemnicami i ukrytymi w Jego Opatrzności skarbami łask - świat, który miał być miejscem dobra i piękna, zamienił się w siedlisko zła? I to już bez szansy na to, że wszystko powróci na Bożą drogę? Czyżby spojrzał z przerażeniem, że ziemia stała się pokarmem dla zła, które rośnie wśród rechotu szatana?

Jedno jest pewne: ludzie zeszli z drogi i zaszli o wiele za daleko na bezdroża. Nawet nie zatrzymali się nad przepaścią. Roztańczeni biegli dalej. Ich umieranie było lotem w piekło.

Nie tak miało być. Bóg przyznał się poniekąd do swej porażki. Nie chodziło Mu jednak tyle o obraz ziemi, ile o obraz wieczności. Celem stworzenia ludzi było niebo, a oni wybierali piekło. Dobrowolnie oddawali się na całą wieczność w ręce szatana. Tak oto Boskie dzieło stworzenia nie miało poniekąd sensu.

Wolność okazała się zbyt wielkim darem - ludzie wykorzystali ją dla wsłuchiwania się w zło i wybierania go na wieczność. To musiało być coś więcej niż opętanie - ziemia była miejscem jakiejś wielkiej szatańskiej balangi. Diabeł bawił się ludźmi: poruszał nimi tak jak w teatrze lalek aktorzy pociągają za sznurki marionetek. Mieszkańcy ziemi dali się ciągnąć Lucyferowi za wszystkie sznurki i sznureczki!…

 

NA POCZĄTKU BYŁA CIERPLIWOŚĆ

Dlatego Stwórca postanowił: Stronice historii trzeba wymazać. Wybrał sposób: potop. Jak on wyglądał? „Rzeczy stworzone przez Boga istnieją dopóki Bóg działa swoją stwórczą mocą” - uczył św. Augustyn (†430). Tamtego dnia Bóg po prostu przestał działać. Odwrócił wzrok od stworzenia. Moglibyśmy powiedzieć, że nie chciał patrzeć na zło, które jest obce Jego naturze. Zaraz powiemy o konsekwencjach, jakie spadają na świat, w którym „nie ma Boga”. Na razie jednak nic się jeszcze nie dzieje. Bóg wciąż patrzy. I nadal działa.

Bóg nie jest niecierpliwy. Niektórzy uważają, że właśnie cierpliwość jest największą z cnót Boskich. (Gdyby tak nie było, nikt z nas, grzeszników, by już nie istniał…). Stwórca czeka. Próbuje pomóc. Daje ludzkości kolejne szanse. Możemy rzec, że gdy przestała ona przynosić spodziewane owoce, obłożył ją nawozem jak ewangeliczną oliwkę i czekał cierpliwie, aż wyda swój plon. Ale drzewo okazało się martwe.

Nie było innego wyjścia: trzeba było je wyciąć.

I znów dodajmy: Było to działanie celowe, działanie dobre. Czy Stwórca może postąpić źle? Byłoby to wbrew Jego naturze; takie stwierdzenie jest więc po prostu wewnętrznie sprzeczne. Bóg podjął dobrą decyzję: postanowił usunąć stare życie, by dać miejsce na „nowe”. Jeśli rzeczywiście wszyscy ludzie karnie wędrują do piekła, potop nie jest już niczym złym. Więcej, może choć dla kilku z nich okaże się szansą na zerwanie więzów z szatanem i przyjęciem śmierci z twarzą obróconą ku niebu?

Tajemnica nieprawości (odwieczne mysterium iniquitatis) zostaje zakryta tajemnicą miłosierdzia - mysterium pietatis, które - jak uczył Jan Paweł II - „odsłania zwycięstwo nad grzechem”.

ZEPSUTY świat

Zło w świecie. Nieład. Bezdroża. Zejście człowieka na poziom zwierzęcia. Powszechny wybór wyboru szatana. Czytamy Biblię i widzimy: tak było.

Jednak na początku tak nie było.

Było zupełnie inaczej. Było „pobożnie” czyli „po Bożemu”. Wszystko było dobre. A człowiek był bardzo dobry. I bardzo dobre były owoce, które rozdawał światu.

Nie oskarżajmy Boga, bo wtedy zachowujemy się jak dzieci, które rozglądają się, na kogo zrzucić winę. To my zepsuliśmy świat.

Wincenty Łaszewski