Objawienia w Garabandal są wyjątkowo liczne. Było ich ponad dwa tysiące. Czasem Najświętszą Maryję Pannę widziały wszystkie cztery dziewczynki, czasem trzy lub dwie. Maryja ukazywała im się w różnych miejscach i o rozmaitych porach: bywało że nawet nocą lub bardzo wcześnie rano…

Kiedy dzieciom ukazywała się Matka Najświętsza, te padały na kolana, uderzając z hałasem gołymi kolanami o kamienie; a jednak nie miały na ciele żadnych obrażeń. Ich twarze zmieniały się – stawały się niewypowiedzialne piękne, mistyczne. Oczy miały szeroko otwarte, pełne radości. Były całkowicie pochłonięte spotkaniem z Maryją: nic nie istniało poza nią i nimi. Nie reagowały na światło, ogień, uderzenia.

Objawienia trwały od kilku minut do wielu godzin. Cały ten czas dziewczynki potrafiły trwać bez ruchu, w głębokim pokoju i radości.

„Całowanie”

W tym momencie zaczynają się objawieniowe kontrowersje, które w wielu wzbudziły podejrzenia co do pochodzenia niezwykłych wizji. Bo przecież Bóg chyba nie wykracza poza pewną przyzwoitość objawień. A w Garabandal ta granica została wielokrotnie przekroczona. Na przykład przez tzw. całowanie.

Wielu ludzi podawało dzieciom najróżniejsze przedmioty, by Matka Boża je ucałowała. Były wśród nich biblie, różańce, szkaplerze, medaliki, krzyże, ślubne obrączki. Zanurzone w ekstazę dzieci podnosiły je ku Maryi, a Ona składała na nich pocałunek, po czym nieomylnie wskazywała, komu należy oddać dany przedmiot. Nawet jeśli, ktoś inny niż właściciel podawał go dzieciom.
Przedmioty „ucałowane” przez Matkę Najświętszą były źródłem licznych łask. Czasem wydzielały zapach podobny do różanego. Conchita Gonzalez napisała: „Matka Najświętsza powiedziała, że Jezus będzie dokonywał cudów przez ucałowane przez Nią przedmioty”.

Wędrówki

Innym dziwnym elementem objawień w Garabandal są „wędrówki”. Dziewczynki nie miały objawień w jednym miejscu, chodziły w ekstazie po całej wiosce. Prowadzone przez Wizję wchodziły i schodziły po schodach, wstępowały do domów i wychodziły z nich, omijały przeszkody. Bywało, że pędziły co sił w nogach, czasem nawet do tyłu. Wydawało się, że ich ciała nie podlegają prawu grawitacji.

Cud z hostią

Najbardziej kontrowersyjny wydaje się cud z hostią. W górze, nad wioską rosła grupa dziewięciu sosen. „Pewnego dnia – opowiadały dziewczynki – przy «sosnach» ukazał się nam anioł ze złotym kielichem. Polecił nam odmówić «Confiteor» [Wierzę w Boga] i udzielił nam Komunii świętej”. Tajemnicza hostia pojawiała się na ustach wizjonerek wielokrotnie, a filmy i fotografie robione w jasnym świetle rzeczywiście pokazują na językach dzieci biały opłatek.

Wielki cud

Conchita Gonzalez wyraziła się jasno: Matka Najświętsza obiecała w Garabandal cud, który sprawi, że ludzie uwierzą w Jej objawienia i wypełnią Jej prośby. „Ponieważ kara, na którą zasługujemy będzie wielka, cud również musi być wielki, bo takiego właśnie świat potrzebuje. (…) Bóg zamierza dokonać wielkiego Cudu. Nie będzie co do niego żadnych wątpliwości; będzie to Cud pochodzący bezpośrednio od Boga. Nie będzie w nim żadnego ludzkiego działania. Nadejdzie taki dzień. Matka Najświętsza powiedziała mi dzień, miesiąc i rok. (…) Nie mogę powiedzieć nic więcej, dopiero na osiem dni przed tą datą. (…) Cud będzie cudem miłości Bożej, czymś, co udowodni i objawi Jego miłość w sposób niezwykły.”

Ostrzeżenie

Jednak przedtem świat otrzyma Ostrzeżenie. Zaś po Cudzie zacznie się czas Oczyszczenia.

Przywołajmy słowa Conchity: „Każdy człowiek (…) ujrzy znak. Będzie to łaska albo kara, którą zobaczy w sobie samym. Innymi słowy, zobaczy Ostrzeżenie. (…) Ludzie zobaczą swoje grzechy i ich skutki. (…) Ma się ono pojawić na niebie i nikt nie będzie w stanie mu przeszkodzić. (…) To będzie «korekta» naszych sumień. Wzbudzi w nas wielki strach i każe nam zastanowić się nad konsekwencjami naszych grzechów. To będzie ostrzeżenie przed nadchodzącą karą.”

Kiedy Matka Najświętsza mówiła dziewczynkom o karze, Jej twarz przepełniał smutek. Wizjonerki mówiły, że „nigdy nie widziałyśmy Jej tak poważnej. Gdy mówiła słowa: «Kielich się już napełnił», mówiła to cichym głosem”…

Kryzys Kościoła

Kolejnym, a może głównym powodem zamieszania wokół objawień z Garabandal jest to, że w centrum uwagi Maryi był kryzys Kościoła: „Wielu księży idzie drogą prowadzącą ku potępieniu, a z sobą zabierają coraz więcej dusz”. Dodajmy, że objawienia zdają sugerować przyczynę kryzysu Kościoła i jednocześnie wskazywać drogę jego odbudowy. Conchita, zapytana w 1970 r. dlaczego księża odchodzą od Kościoła, odparła: „Bo nie kochają Najświętszej Maryi Panny”.

Konieczność posłuszeństwa Kościołowi

W objawieniach w Garabandal Matka Najświętsza wskazała na remedium na kryzys Kościoła. Jest nim posłuszeństwo: „Maryja uczyła nas być posłusznym biskupowi bardziej niż Jej samej”. Sama dała temu przykład, okazując posłuszeństwo poleceniu biskupa. W wywiadzie przeprowadzonym z Conchitą w 1973 r. wizjonerka opowiadała: „Na początku zwykłyśmy chodzić do kościoła. [Matka Boża często prowadziła dzieci do miejscowej świątyni, gdzie wspólnie z nimi odmawiała różaniec.] Ale wtedy ludzie przychodzili pierwsi, by być blisko nas, gdy «wyciągamy ręce» [tak zachowywały się wizjonerki podczas spotkań z Maryją]. To powodowało spore zamieszanie. Dlatego biskup polecił, byśmy więcej nie chodziły do kościoła. Od czasu, kiedy biskup powiedział, byśmy nie chodzili do kościoła, Najświętsza Panna nigdy już nas tam nie zaprowadziła.”

Dzieci, pociągnięte przykładem Maryi, uczyły się posłuszeństwa Kościołowi. Były nie tylko posłuszne biskupowi, ale także swoim rodzicom i badających je lekarzom. Ich posłuszeństwo było bezwarunkowe.

W 1965 r. – roku zakończenia objawień – Conchita pisała: „Matka Najświętsza (…) chce, byśmy byli posłuszni Kościołowi, w ten bowiem sposób przyniesiemy więcej chwały Bogu.”

Ostatnie objawienie
W sobotę 13 listopada 1965 roku Conchita miała ostatnie objawienie Matki Bożej. W trakcie jego trwania Maryja znowu chciała rozmawiać o codziennych ludzkich troskach: „Conchita, powiedz mi, opowiedz mi o sprawach moich dzieci. Wszystkie one są pod moim płaszczem.” Wizjonerka na to: „Jest on zbyt mały i nie ma tam miejsca dla wszystkich”. Ale Matka Najświętsza tylko się uśmiechnęła.

Pod koniec spotkania wizjonerka zawołała: „O, jaka jestem szczęśliwa, kiedy Cię widzę! Dlaczego nie weźmiesz mnie już ze sobą?” Maryja odpowiedziała jej: „Kiedy staniesz przed Bogiem, musisz pokazać Mu dłonie pełne dobrych uczynków, jakie spełniłaś wobec swych braci i na chwałę Bożą. Teraz twoje ręce są puste».”

I zakończyła: „To jest ostatnie spotkanie. Kielich się wypełniał, teraz jest już przepełniony. Wielu kardynałów, wielu biskupów i wielu kapłanów jest na drodze prowadzącej do potępienia, zabierają ze sobą wiele dusz. Eucharystia ma coraz mniejsze i mniejsze znaczenie. Powinniście uniknąć gniewu Bożego przez podejmowanie dobrych uczynków. Jeśli w szczerości serca poprosicie o przebaczenie, Bóg wam przebaczy . To Ja, wasza Matka, przez wstawiennictwo św. Michała, chciałbym powiedzieć, byście się zmienili. Żyjecie już w czasach ostatnich ostrzeżeń. Bardzo was kocham i nie chcę waszego potępienia. Proście nas ufnie, a my wam damy. Powinniście składać więcej ofiar. Rozważajcie Mękę Jezusa.”

Nie nam wydawać sąd o Garabandal. Jedno jest pewne: orędzia wzywają do nawrócenia i pojednania z Bogiem. Ostrzegają, że szatan zajmuje kolejne terytoria, a są wśród nich i te, które leżą wewnątrz murów Kościoła.

Czy objawienia w Garabandal są prawdziwe? Nie wiem. Gdy jednak pozostawić samo orędzie, a odwrócić głowę od środków ich przekazu (rzeczywiście często kontrowersyjnych), z Garabandal wychodzi donośny apel o nawrócenie i modlitwę za Kościół. I - podobnie jak w Fatimie - wezwanie do posłuszeństwa Kościołowi.

A gdyby tak założyć, że sam szatan zabiegał o to, by dostrzec te objawienia jako szatańskie? Bo tak się ich lękał? Sztuczka mu się niemal udała. Nie objawienia byłyby „mamieniem”, ale nasze o nich myślenie.

Wincenty Łaszewski