Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka Powstania Warszawskiego, psycholog i pedagog z wieloletnim stażem skomentowała w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem z "Rzeczpospolitej" m.in. klip z Mikiem Tysonem. 

Mówiąc o dzisiejszej rocznicy Powstania Warszawskiego, Traczyk-Stawska oceniła, że warszawiacy są zainteresowani historią tego wydarzenia. Czy jednak o bohaterach Powstania pamięta się tylko przy okazji rocznicy? Rozmówczyni "Rzeczpospolitej" przypomniała, że jej pokolenie pamiętało o powstańcach z 1863 roku. Nie tylko uczono się o nich w szkole, ale także odwiedzało ich miejsca pobytu, rozmawiało się z nimi, pomagało. W ocenie Wandy Traczyk-Stawskiej, pamięć o Powstańcach Warszawskich w tym porównaniu wypada słabo- przede wszystkim, Powstańcy nie mają swojego domu, miejsca, w którym można spotkać przez cały rok tych uczestników sierpniowego zrywu, którzy żyją jeszcze dziś, a jest ich przecież coraz mniej. 

"Dopiero teraz, po tylu latach, pomyślano o domu pobytu dla powstańców, dla starych powstańców. My już jesteśmy na odchodnym. I to jest bardzo późno(...) Popełniono wielki błąd w edukacji o Powstaniu Warszawskim, nie dbając o jego uczestników. Jeśli chce się, żeby młodzież pamiętała o powstaniu, przyjęła postawę patriotyczną, postawę obywatelską, która mówi, że każdy, kto jest obywatelem tego kraju, ma obowiązki i ma swoje prawa, to do obowiązków każdego Polaka należy obrona ojczyzny, kiedy jest zagrożona"-podkreśliła. Weteranka Powstania Warszawskiego oceniła, że bohaterowie z 1944 r. przez wiele lat żyli w zapomnieniu, i to również już w wolnej Polsce. 

"Jest wiele słów, ale bardzo mało konkretnych działań. My już odchodzimy i nikt nas nie zatrzyma. Odchodząc, jesteśmy bardzo rozżaleni, szczególnie my ze Światowego Związku Żołnierzy AK"- podkreśliła Traczyk- Stawska. Pedagog negatywnie ocenia spot ze znanym bokserem, Mikiem Tysonem, poświęcony Powstaniu Warszawskiemu. Zdaniem Wandy Traczyk-Stawskiej, jest to "skandal i rzecz, która nie mieści się w głowie". 

"Podobnie jak te koszulki z Powstaniem Warszawskim. Zakłada je sobie taki, który później zatacza się lub chce bić innych za ojczyznę. Albo opaski. My zakładamy sobie opaski tylko na 1 sierpnia. Widok ludzi, którzy udają, że są nami, to obraza. Rozumiem, że 1 sierpnia chcą czcić naszą pamięć i wtedy zakładają koszulki dla nas i zachowują się przyzwoicie. Nie udawajcie powstańców, pomagajcie innym! Nie mogę patrzeć na tych, którzy nas udają, zakładają opaski i upijają się, grożąc innym"-oceniła rozmówczyni "Rzeczpospolitej". Cóż, zgoda, jak najbardziej w kwestii opasek, przykre jednak, że weteranka Powstania w ten sposób generalizuje, bo przecież nie wszyscy, którzy noszą "odzież patriotyczną" zachowują się w ten sposób. Rozmówczyni Nizinkiewicza nie odpowiada również upamiętnianie Godziny W z racami i petardami. 

"Uczcijmy powstanie dobrą, przyjazną atmosferą wobec siebie nawzajem. Wie pan, co mnie wzrusza? Gdy kierowca potrafi zatrzymać autobus w deszczu, wyjść z niego, żeby pomóc mi i koleżance idącej o dwóch laskach i wprowadzić nas do tego autobusu. To jest dla mnie patriotyzm i troska o bliźniego. Chciałabym, żeby nas, nie tylko powstańców, ale starszych ludzi, otaczano opieką. My już odchodzimy. Zasługujemy nie tylko na pamięć, ale i na szacunek za życia"-stwierdziła Wanda Traczyk-Stawska. W ocenie uczestniczki Powstania Warszawskiego, nie można oceniać wydarzeń z sierpnia 1944 r. jako "zbrodnię" czy "pomyłkę". 

"Kiedy Niemcy 27 lipca 1944 roku wywiesili zarządzenie, że do kopania umocnień ma stanąć 100 tys. mężczyzn, to zrozumieliśmy, że o nasze miasto będą walczyć Niemcy z Rosjanami, i kamień na kamieniu nie zostanie w Warszawie. A nas nie zostawią i wymordują. Byliśmy wojskiem karnym. Gdyby nie było rozkazu, nie ruszalibyśmy"-wspomina. Traczyk-Stawska zwraca również uwagę, że uczestnicy zrywu z sierpnia 1944 dojrzeli do Powstania po pięciu latach okupacji, nie chcieli "umierać na kolanach".

yenn/Rp.pl, Fronda.pl