Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Czy uważa Pan, że można zmienić płeć?

Waldemar Krysiak, prowadzi blog „Gej przeciwko światu”: Ja uważam, że płeć jest faktem biologicznym. Za tym stoi masa dowodów naukowych, polecam tutaj psychologa dr. Petersona, który w bardzo prosty sposób wyjaśnia jakie są różnice między kobietami a mężczyznami. Oczywiście te różnice nie są absolutne, to są raczej bardzo bardzo silne tendencje, które opisują w jaki sposób zachowują się mężczyźni i kobiety. To wynika z ich biologii. Jesteśmy dymorficznym gatunkiem ssaków, u którego występuje para płci, dwie. Płci nie można zmienić. To, co przekazują środowiska transseksualne, to tak naprawdę dokonują pewnego „fikołka”. Środowiska transseksualne zgadzają się, że płci nie można zmienić, ponieważ one wprowadzają pojęcie płci psychicznej, płci mózgu - w pewnym sensie. Takiej niezmiennej, która pod pewnymi względami przypomina nawet duszę. Ta płeć psychiczna ma być kompletnie niezależna od płci biologicznej. W tym jest ziarnko prawdy w tym znaczeniu, że istnieją różnice kulturowe na przykład między postrzeganiem tych dwóch płci. Są to różnice indywidualne. To nie jest tak, że mężczyźni są wszyscy identyczni, a kobiety wszystkie takie same. Tylko, że interpretacja jest tutaj przesadzona. Czy płeć psychiczna istnieje w oderwaniu od płci biologicznej? Wszystko wskazuje na to, że nie, bo u 99,9% osób te płci są tożsame. Praktycznie więc wszyscy mężczyźni uważają, że są mężczyznami, zgadzają się, że są mężczyznami i kobiety zgadzają się, że są kobietami. Moim zdaniem płci nie można zmienić. Nawet jeśli wprowadzimy pojęcie płci psychicznej to ono tego nie wyjaśnia, ono problemu nie rozwiązuje, bo w większości przypadków płeć jest tożsama.

A płeć mózgu?

Nie jestem w stanie powiedzieć. To jest pytanie bardziej do neurologów, biologów i lekarzy. Ciało kobiety jest inne od ciała mężczyzny, będą więc występowały różnice między mózgami kobiecymi i męskimi. Mózgi męskie są większe, bo mężczyźni są zazwyczaj więksi.

Jak Pan widzi pojęcia „gender” i „queer”?

Rozmawiałem na temat definicji słowa „queer” z różnymi osobami. Nigdy nie byłem w stanie uzyskać sensownej, spójnej odpowiedzi na temat tego, czym w ogóle queer jest. Z tego co rozumiem, queer jest konceptem neomarksistowskim albo w swojej naturze marksistowskim. Oni myślą w kategoriach utopijnych, a mianowicie, jeżeli znajdziemy jeden przykład anomalii, to każą nam traktować anomalię z taką samą wagą jak normę.

Jak wygląda sprawa odczuwania płci w odniesieniu do dzieci?

Istnieją osoby, u których od wczesnego wieku dziecięcego występuje brak identyfikacji z własnym ciałem, z własną płcią. Powoduje to dysforię, czyli ból związany z byciem osobą transseksualną. U bezwzględnej większości dzieci jest to faza, która przemija. Możliwe, że większość dzieci nawet tego nie odczuwa. Część dzieci odczuwa to i u większości z nich ta faza po prostu mija. Jest to pewien fizjologiczny okres w rozwoju człowieka. Te dzieci, które pozostają z tą dysforią, wyrastają na osoby transseksualne.

Jest sprawą oczywistą, że osoby transseksualne jako osoby dorosłe powinny być w stanie szukać pomocy medycznej. Prawdopodobnie powinno się zacząć już w wieku około 16 lat, żeby przynajmniej zrozumieć te tematy, aby z kolei w wieku 18 lat możliwe było przez te osoby świadome podjęcie decyzji.

Podawanie jednak dzieciom, które są niepewne swej płci, hormonów, jest szaleństwem. Z punktu widzenia osób transseksualnych wygląda to tak, że oni wiedzą, że jeżeli przejdą przez okres dojrzewania to nigdy, głównie w przypadku mężczyzn, którzy chcą wyglądać jak kobiety, to ten proces się nie uda i nie będą w stanie tak wyglądać. U kobiet, które biorą męskie hormony jest z reguły inaczej. Testosteron zmienia kobiece ciało w inny sposób. Ich argument za podawaniem dzieciom hormonów polega na tym, że oni chcą, żeby dorastające dzieci, które uważają się za transseksualne, w przyszłości miały tzw. dobry „passing”, to znaczy taki wygląd, jaki by się chciało mieć.

U chłopców, którzy przyjmują żeńskie hormony mogą się wykształcić piersi. Ale wagina im się nie wykształci i dzieci nigdy nie urodzą. To jak tu można mówić o przemianie w kobietę?

Oczywiście, że nigdy nie zajdzie taki proces. To jest przykra rzeczywistość takich zmian dla tych osób, że zamiany te są tylko powierzchowne. Chromosomów nie da się na chwilę obecną zmienić. Efekt tranzycji jest efektem kosmetycznym. Jeśli przestaną brać hormony, to te efekty się cofną, ponieważ ciało będzie starało się wrócić do swojego naturalnego stanu.

Czyli jest to jedno wielkie oszustwo?

Jest to przede wszystkim oszustwo dla osób, które przeżywają problemy, które mają zaburzenia psychiczne i cierpią na dysforię w wieku dorosłym. Zmiany kosmetyczne u części tych osób zmniejszają ten ból. W tym wypadku jeśli psychiatra się z tym zgadza, jeśli jest to legalna pomoc medyczna i jeśli im to zmniejszy cierpienie, to uważam, że nie będzie dla nich oszustwo. Oczywiście, że to nie będzie zmiana płci, oni nie staną się tej płci, której by chcieli, ale być może to im pomoże zmniejszyć cierpienie. Natomiast będzie mnóstwo osób, które w wieku dojrzewania przechodziły przez ten okres braku identyfikacji ze swoim ciałem i które jeżeli zaczęły brać hormony jako nastolatkowie, będą tego bardzo ... bardzo żałowały.

Czy widziałby Pan tutaj jakieś podobieństwa tego ruchu do ateizmu wojującego?

Szczerze mówiąc w tym sensie nie. Jedyne podobieństwo, jakie bym widział to to, że mniejszości seksualne czują się odrzucone przez religię i to może pociągać ich w stronę ateizmu. Może w tym względzie będą zachodziły podobne mechanizmy. Jeżeli ktoś czuje się odrzucony przez religię, to prawdopodobnie będzie chciał z nią walczyć.

Ateizm wojujący to termin stworzony przez marksistów.

Ja ateizm wojujący znałem z dwóch perspektyw. Znałem go z perspektywy religijnej, gdzie jest terminem negatywnym. To są ateusze, ateiści, którzy nienawidzą Kościoła, tak naprawdę jest antyklerykalizm, tyle że w nowej formie.

Ateizm to jest zaprzeczenie Boga, ale żeby był wojujący? Jak Pan to widzi?

Bo to nie jest tak naprawdę ateizm, to jest antyklerykalizm.

Walka z każdą formą wyznawania Boga czy istoty wyższej?

Po części te osoby są prawdopodobnie z materialistycznych powodów przekonane do słuszności takiej walki. Ale w dużej mierze część takich osób będzie miała jakiś uraz do religii. Jeden z moich najlepszych przyjaciół żadnego urazu do religii w tym sensie nie ma, nikt go nie skrzywdził z osób religijnych, a większość osób, które znam jako wojujących ateistów wydają się mieć głęboką urazę do struktur religijnych albo mają spaczone spojrzenie na to, czym religia jest. Religia jest jednym z tych zjawisk, które łatwo spaczyć. Także myślę, że to jest mieszanka różnych zjawisk, w tym antyklerykalizmu.

Jakby Pan określił transaktywistów?

Ci, których znalazłem na tych serwerach, gdzie handlowano hormonami dla dzieci, byli osobami o głębokim przekonaniu, że normy społeczne są szkodliwe i że muszą być przez nich zmienione aż tak, żeby płeć przestała istnieć jako koncept lub żeby odgrywała rolę bliską zeru.

Czy uważa Pan, że ci transaktywiści, grupy ludzi z organizacji LGBT i inne które zostały dołączone do ideologii gender, są wykorzystywane przez jakieś środowiska ideologiczne, biznesowe, religijne?

Są wykorzystywane przez te środowiska, którym zależy na stylu życia „róbta co chceta”. Trudniej zrobić biznes na ludziach żyjących w stałych związkach, którzy mają poukładane życie. To jest niezależne, czy to są związki heteroseksualne czy homoseksualne. Jeżeli ktoś żyje w monogamicznym stałym związku to będzie miał inne cele w życiu niż ktoś, kogo życie kręci się wokół aktywizmu, demonstracji, ciągłego imprezowania. Oczywiście, że da się zrobić ogromny biznes na tych, dla których hedonizm staje w centrum życia.

Czy to jest ta strategia biznesowa wybitej szyby, czyli jak się coś najpierw zepsuje to potem można na tym zarobić?

Tylko musi Pan powiedzieć jak by to działało w tym przypadku środowisk LGBT.

Jeśli się rozbije i zniszczy strukturę rodziny, strukturę społeczną, to na tych ludziach, którzy nie są w stanie kontrolować swoich wydatków, można zarobić więcej.

W tym sensie ja to nazywam hedonizmem. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o rozbijanie rodziny, a raczej rozpad rodziny, to jest to bardzo skomplikowane zjawisko. Ja nie widzę dowodów, żeby osoby homoseksualne rozwalały rodzinę. Rodzina jest rozwalana przede wszystkim przez korporacje, bo im jest łatwo na hedonistach zarobić. Rodzina jest rozwalana przez feminizm, bo miesza kobietom w głowach. Rodziny są rozwalane przez aborcję. Rodziny są rozwalane przez to, że jest bardzo silna migracja do miast. Z kolei w mieście bardzo trudno o miejsce, gdzie można założyć rodzinę, gdzie można wychować dzieci. Miasta nie są miejscami przyjaznymi dla dzieci. Problemem są rozwody, problemem jest to, że młodzi mężczyźni stracili i przestali widzieć sens w zakładaniu rodziny, skoro są demonizowani przez kulturę mainstreamową. Według tego właśnie mainstreamu, według głównych lewicowych mediów biały heteroseksualny mężczyzna ma być źródłem zła. Jeżeli ktoś jest demonizowany non stop, to dlaczego on by chciał mieć dzieci, skoro jest potworem? To jest wiele wiele problemów.

Przez lata zmieniano system ekonomiczny w ten sposób, żeby więcej „wydusić” z pracownika. Początkowo zaczęto nakładem pracy obciążać mężczyzn, ale psychika mężczyzny nie jest tak odporna, jak psychika kobiety i odstąpiono od tego. Wzrosły koszty utrzymania i do pracy zawodowej musiały też pójść kobiety. W efekcie wymyślono „równouprawnienie” i zaczęły powstawać ruchy feministyczne. Kobieta jest w stanie wytrzymać psychicznie dużo więcej niż mężczyzna i można na niej więcej zarobić, co widać na przykład po różnicy płac na tych stanowiskach. Tak więc wygląda na to, że jest to kolejne zwykłe oszustwo.

Nie jestem pewien, czy to są działania tylko odgórne. Sporo feministek jest przeciętnymi kobietami, które przekonały się, że muszą walczyć ze światem. Nie wszystkie z tych procesów są tak bardzo odgórne, jak wiele osób myśli. Wydaje mi się, że dużo większą rolę odgrywa wpływ zmiany systemów ekonomicznych, np. wielkich korporacji, którym jak najbardziej zależy na tym, żeby utrzymywać pracowników na gorszych stanowiskach, nawet jeśli płace będą większe. Jest więcej pracowników. Jeśli zmusimy rodziny do tego, żeby oboje rodzice musieli pracować, to jest to w tym sensie zysk dla tej ekonomii, która stawia na ciągły progres.

Czy porównałby Pan hormony do dopalaczy?

Nigdy nie brałem hormonów, próbowałem kiedyś dopalaczy. Byłem kiedyś lewicowym aktywistą i imprezowałem.

Jedne i drugie zmieniają sposób myślenia.

Zgadzam się. Znam osoby, które brały hormony i mam dzięki temu porównanie. Z tego, co rozumiem, testosteron jest rodzajem narkotyku i dla mężczyzn i dla kobiet, dodaje pewności, zmienia sposób myślenia. Po testosteronie ludzie czują się trochę agresywni, ale czują się dobrze. Hormony są rodzajem narkotyków, oczywiście.

Jak to się stało, że Pan się zaczął interesować handlem hormonami dla dzieci?

Ja się nigdy tym nie interesowałem, to był o wiele bardziej przypadek. Wiedziałem, że na tych zamkniętych grupach dzieją się dziwne rzeczy. Gdyby nie działy się dziwne rzeczy to nie byłyby zamknięte. Całkiem przypadkiem odkryłem, że aktywiści i transaktywiści migrują z facebooka na discord. Na discordzie, również całkiem przypadkiem, bo natrafiłem na wzmianki o mnie, dowiedziałem się, że są serwery, o których mnie właśnie nie wolno wiedzieć. Co by to było, gdyby „gej przeciwko światu” wszedł na te serwery. Tylko dlatego, że aktywiści sami o tym gadali, dowiedziałem się, że takie tajne serwery istnieją.

Czy głównym handlującym hormonami dla dzieci jest osoba, która przedstawia się jako Wiktora? Czy to jest mężczyzna? Czy na tym jest duży zarobek, czy jest to bardziej handel bazujący na ideologii?

Z tego co wiem, Wiktora jest osobą bezrobotną. Także w jego przypadku zyski ze sprzedaży hormonów mogą grać rolę. Same te leki odsprzedawane przez aktywistów miały raczej niskie ceny. Mówimy tu o 50-100 złotych na te preparaty, które wystarczają na okres od jednego do trzech miesięcy. To nie są wysokie sumy. Większość aktywistów, z tego co widziałem, robiła to bardziej ze względu na satysfakcję z tego, co oni nazywają „pomocą dzieciom”. Im się wydawało, że mają moralny obowiązek załatwiania hormonów nieletnim. Najgorsze rzeczy można zrobić, jeśli się przekona, że robi się to dla czyjegoś dobra.

Jak Pan się odnosi do profanacji w związku z wieszaniem flag na pomnikach? A jeszcze się okazuje, że ci, którzy tego dokonali byli szkoleni jako lewicowe bojówki z budżetu miasta Warszawa, za co z kolei odpowiada pan Rafał Trzaskowski.

On jest na to za mało inteligentny. Nie doceniamy głupoty własnej ludzi. „StopBzdurom”, czyli tzw. „Margot” i jego partnerka tzw. „Łania” są anarchokomunistami. Oni używają retoryki tęczowej, żeby promować anarchokomunizm. To jest facet i dziewczyna, a wszystkie lewicowe media mówią, że aresztowane zostały dwie kobiety. To są anarchokomuniści, którzy chcą zaistnieć w mediach. To co robią, szkodzi mi jako gejowi, bo to jest żałosne i rzuca bardzo negatywny cień na środowiska nieheteroseksualne i to jest przede wszystkim bezczelne i głupie. Oni nic nie osiągną poza eskalacją konfliktu. Im na tym zależy, to są anarchokomuniści, którzy chcą zburzenia porządku. To są osoby, które świadomie łamią prawo, które świadomie zachowują się jak ostatnie bydło. Osobiście bolą i obrażają mnie ich akcje. Rozumiem, że można się na różne tematy nie zgadzać. My w Polsce przegapiliśmy rozwiązanie pewnych zagadnień. Uważam, że dużo wcześniej powinniśmy w atmosferze cywilizowanej dyskusji zająć się problemem związków partnerskich. Ja uważam, że związki partnerskie są dobrym pomysłem, nie chodzi tutaj o dzieci, ale o rozwiązywanie problemów podatkowych, problemów praktycznych. To są tematy, na które można dyskutować. Natomiast przekraczanie takich granic, jak wieszanie flagi tęczowej na figurze Chrystusa Sursum Corda w Warszawie jest pokazaniem środkowego palca większości Polaków. Również wśród homoseksualistów są osoby wierzące. Potraktowanie Jezusa jak masztu, na którym można powiesić własną flagę jest bezczelne i tylko eskaluje przemoc.

Progresywna lewica myśli kolektywistycznie. U nich nie ma odpowiedzialności osobistej, oni wszyscy starają się myśleć jak jedno stado. Także oczywistym jest, że taki polityk jak Trzaskowski nigdy nie skrytykuje innych członków progresywnej lewicy. Oni muszą mówić jednym głosem, bo starają się myśleć jednym mózgiem.

Trzaskowski w trakcie kampanii prezydenckiej deklarował, że jest katolikiem.

Czy jeśli postoję parę godzin w garażu to stanę się samochodem? Technicznie katolikiem zapewne jest, bo został ochrzczony, ale to było kiedyś a jak jest teraz?

Dziękuję za rozmowę

Dziękuję za wywiad i pozdrawiam - skoro mam taką okazję - Bartka ze Szczecina, o którym wiem, że jest wieloletnim fanem Frondy!