Tomasz Poller, Fronda.pl: Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienia zakazujące dziennikarzowi Piotrowi Nisztorowi oraz Gazecie Polskiej Codziennie poruszania spraw związanych z zarzutami wobec Zbigniewa Bońka. Nie wiem zatem, na ile Państwo możecie udzielać na temat wywiadów...

Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej": Ja mogę, ale udzielam jako redaktor naczelny "Gazety Polskiej". Bo jako redaktor "Gazety Polskiej Codziennie" mam zakaz.

Czy otrzymali Państwo uzasadnienie postanowień sądu?

Otrzymaliśmy właśnie uzasadnienie, na razie w przypadku Nisztora, bo czekamy jeszcze na uzasadnienie decyzji w przypadku Forum SA, wydawcy GPC. Jestem ciekaw, na jakiej zasadzie wydawca ma zmuszać swoich współpracowników do milczenia. Bo to jest naprawdę niezwykle twórcze. Niezwykle...

Tego rodzaju postanowienia były chyba rzadko wydawane w ostatnich latach, o ile w ogóle miały miejsce...

Zdarzały się, ale chyba nigdy zakres takiego postanowienia nie był taki szeroki. W ogóle samo w sobie zabezpieczenie pisania jest czymś przedziwnym, bo sąd zabezpiecza powstawanie nowych tekstów, których nie zna. Czyli zakłada z góry, że te teksty mogą naruszać prawa. Tego typu działania są klasyczną cenzurą prewencyjną. Zdecydowaliśmy, wybierając demokrację, że cenzurę prewencyjną likwidujemy, artykuł 54 Konstytucji zabrania tej cenzury. Sędzia Wagner zapewne nie doczytał czegoś i podjął decyzje sprzeczną z Konstytucją, sprzeczną z prawem prasowym, sprzeczną z prawem cywilnym. No, ale jego ryzyko... Moim zdaniem ten sędzia w bardzo niedługim czasie przestanie być sędzią. Jestem o tym najgłębiej przekonany.

W decyzji sądu mamy wyszczególnione zakazane tematy. Nie wolno np. rozpowszechniać zarzutu dot. "popełnienia przestępstwa karnoskarbowego poprzez nieujawnienie przed urzędem skarbowym 1 100 000 euro dochodu i nieodprowadzenie podatku od tej kwoty". Trudno nie zadać pytania: po co sąd bawi się w zakazywanie formułowania takiego zarzutu? Przecież to, czy taki fakt miał czy nie miał miejsca, jest kwestią łatwo sprawdzalną.

Szerokość zakazu jest taka, przynajmniej w przypadku Nisztora, ale też w przypadku GPC, że tak na prawdę to wszystko można pod to pociągnąć. Czyli w ogóle nie wolno pisać o Zbigniewie Bońku, chyba w żadnym kontekście. I taki był cel tego zakazu. Aby to Zbigniew Boniek mógł pozwalać na to, żeby o nim pisać lub nie, ewentualnie sędzia który, zdaje się, że jest jego reprezentantem prawnym. Bo jak sam przyznał w uzasadnieniu, skoro Zbigniew Boniek mówi że coś jest nieprawdą, to pisać nie wolno. Tak dokładnie jest to napisane w uzasadnieniu. A dlaczego Zbigniew Boniek ma takie przywileje? Bo jest znany! To jest drugi fragment tego uzasadnienia. To jest całkowicie sowiecka praktyka, niemająca nic wspólnego ani z polskim prawem, ani z polskim orzecznictwem, ani z polską kulturą prawną, czy z orzecznictwem, prawodawstwem europejskim. Sędzia Wagner ze Zbigniewem Bońkiem żyją w systemie sowieckim. Zbigniew Boniek założył koszulkę z "CCCP" w 82 roku i do dzisiaj jej nie zdjął.

Zwrócę uwagę na jeszcze jeden z punktów decyzji sądu. Jeden z zarzutów, których wg postanowienia sądu nie wolno "Gazecie Polskiej Codziennie" formułować wobec p. Bońka to "zarzut sprawowania funkcji prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej w sposób nieetyczny". Czy nie mamy tu wręcz do czynienia z naruszeniem powagi sądu przez sam sąd? Bo wychodzi na to że nawet opinia co do etyczności lub nieetyczności czyjegoś postępowania staje się tutaj przedmiotem ewentualnych sankcji.

No, to jest niezwykle ciekawe... Ale tam takich zabezpieczeń jest więcej. Generalnie celem zabezpieczenia sądu, szczególnie wobec GPC było to, aby nikt z nami związany nie mógł krytykować Zbigniewa Bońka. Zwracam uwagę, że naszą współpracownicą jest Anna Lichocka, która jest posłem. I w myśl tego zakazu my zostaniemy ukarani, jeżeli ona absolutnie gdziekolwiek wypowie się na temat Zbigniewa Bońka.

Na przykład w Sejmie?

Albo Ryszard Czarnecki, który jest przewodniczącym rady nadzorczej, odkąd istnieje "Codzienna". Jeśli on coś na forum Europarlamentu powie o Zbigniewie Bońku, to zgodnie z decyzją wydawca GPC ma zostać ukarany. Tak więc jest to zapis niemożliwy do wykonania, sprzeczny z prawem, ze zdrowym rozsądkiem. Bo nawet u nas w komunizmie było tak, że każdy odpowiadał za swoje grzechy i jeżeli naraził się władzy komunistycznej, to jednak nie za bardzo to przechodziło - może w czasach stalinowskich, ale później już raczej nie - na rodzinę i dzieci. Więc to już jest kierunek w stronę Korei Północnej i taki sposób myślenia został przyjęty przez sędziego Wagnera.

Jeśli się zastanowić i spojrzeć na zarzuty wobec Zbigniewa Bońka formułowane od kilku miesięcy przez Piotra Nisztora, to zapewne nie wszyscy w Polsce śledzili aż tak pilnie tę sprawę. Szczerze mówiąc, sam nie wczytywałem się w nią aż tak wnikliwie. Teraz jednak, po tak kuriozalnej decyzji sądu sprawa przykuwa uwagę także osób, które w ogóle sprawą się nie interesowały. I te zarzuty (których lista właśnie w decyzji sądu się pojawia jako treści, których w "Codziennej" nie wolno formułować), brzmią dość konkretnie, by nie rzec przekonująco. Czy pan Boniek poprzez domaganie się takiej właśnie decyzji sądu po prostu nie strzelił sobie w stopę? Bo efekt jest taki, że paradoksalnie, przez taki obrót sprawy jedynie nagłośnił zarzuty wobec własnej osoby.

W jednych miejscach sobie strzelił w drugich nie. Trzeba pamiętać, że PZPN (a tego dotyczy obecna akcja CBA), dosyć skutecznie korumpował różne znane osoby, rozdając im bilety czy wejścia do sektorów VIPowskich. To funkcjonuje w różnych partiach, środowiskach, także związanych z obecnym obozem rządzącym, ale przede wszystkim dotyczy to poprzedniego obozu władzy. Widać wyraźnie, że są miejsca w których Zbigniew Boniek jest nietykalny, albo bardzo trudno jest o nim coś napisać czy powiedzieć, bo ludzie, którzy robili z nim interesy, po prostu się boją. I on wysłał teraz czytelny sygnał, że zatonie razem z resztą. Możemy się teraz przyglądać, jak Zbigniew Boniek w tej chwili zatyka usta w bardzo dziwnych miejscach. Wielu ludzi jest zaszokowanych, gdzie nie wolno mówić i pisać o Zbigniewie Bońku, i to nawet bez zakazu sądu.