Wczoraj upłynął termin zgłaszania kandydatów na nowego szefa Platformy Obywatelskiej. W zaplanowanych na 23 października wyborach wystartuje tylko Donald Tusk.

Tuż przed powrotem Donalda Tuska na polską scenę polityczną rękawice rzucił mu Rafał Trzaskowski. Pod koniec czerwca prezydent Warszawy ogłosił, że jeśli Borys Budka zrezygnuje z kierowania partią, będzie ubiegał się o jego fotel.

- „Jestem gotów wziąć odpowiedzialność za Platformę Obywatelską”

- mówił na antenie TVN24.

Chwilę później do polskiej polityki wrócił Donald Tusk, który objął przywództwo w partii jako p. o. przewodniczącego. Trzaskowski miał domagać się wyborów, ale jego postulat nie cieszył się poparciem wśród polityków.

Nowego przewodniczącego oraz szefów struktur regionalnych i powiatowych działacze Platformy wybiorą 23 października. Ten czas Donald Tusk skutecznie wykorzystał na spacyfikowanie ambicji Trzaskowskiego. Wczoraj upłynął termin zgłaszania kandydatów na szefa PO.

- „Złożona została kandydatura pana Donalda Tuska. Dzisiaj Krajowa Komisja Wyborcza PO dokonała formalnej rejestracji jedynego zgłoszonego w terminie kandydata”

- przekazała przewodnicząca Krajowej Komisji Wyborczej PO, posłanka Dorota Niedziela.

O tym, dlaczego nie zdecydował się wystartować w wyborach, Rafał Trzaskowski opowiedział niedawno w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

- „Proponowałem wybory w momencie, w którym pojawił się Donald Tusk. Uważałem, że wtedy warto było porozmawiać o tym, co dalej z Platformą. Olbrzymia większość moich koleżanek i kolegów chciała się jednak skupić przede wszystkim na konsolidacji partii. Nie było apetytu na taką debatę. Skoro nie było apetytu na debatę, to dzisiaj skupmy się na tym, jak wygrać wybory parlamentarne. Nie będę startował w wyborach tylko po to, żeby komuś coś udowodnić”

- mówił.

kak/PAP, niezależna.pl