29 sierpnia 1949 roku w katowni aresztu śledczego na warszawskim Mokotowie (na ul. Rakowieckiej) strzałem w tył głowy został zamordowany Adam Doboszyński, działacz ruchu narodowego, publicysta krytykujący rząd Władysława Sikorskiego, za co spędził rok w obozie karnym na wyspie Bute (przebywał tam m.in. z Januszem Meissnerem). W 1946 roku wrócił do Polski by osobiście sprawdzić sytuację w „wyzwolonym” przez sowietów kraju. Jego zamierzeniem było stworzenie nieformalnego środowiska mającego na celu wypracowanie wspólnego programu na wypadek konfliktu sowiecko – amerykańskiego. Doboszyński był pewien, że wybuchnąć on musi i chciał przygotować grunt do działania na czas po (jak miał nadzieję) zwycięstwie Amerykanów i ustaniu sowieckiej okupacji Polski. Niestety, wojna nie wybuchła a Adam Doboszyński 3 lipca 1947 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W czerwcu 1949 roku rozpoczął się jego proces a już w lipcu zapadł wyrok: śmierć. W mowie końcowej Adam Doboszyński wypowiedział słowa: „Mogłem w życiu popełnić wiele błędów, ale zamiary moje były uczciwe i byłem człowiekiem czystych rąk”. Śledztwo, pod osobistym nadzorem płk. Józefa Różańskiego prowadził Adam Humer.

Humer urodził się 27 kwietnia 1917 roku w Camden w Stanach Zjednoczonych jako Adam Teofil Umer w rodzinie... i już tutaj pojawiają się wątpliwości. Polska Wikipedia jeszcze niedawno podawała, że „Urodził się w chłopskiej rodzinie o niemieckich korzeniach. …”, dziś już jednak o rodzinnych korzeniach Humera nie ma w niej żadnej wzmianki. Angielskojęzyczna Wikipedia mówi zaś wprost: „...born either 1917 or 1908, in Camden, USA into a Polish-Jewish family”. Mniejsza zresztą o to, bandyta jest bandytą a zbrodniarz zbrodniarzem bez względu na swoje pochodzenie narodowościowe a Wikipedia nie jest źródłem godnym zaufania.

Ojciec Adama, Wincenty Umer (z pochodzenia prawdopodobnie Niemiec) został zabity wyrokiem Polskiego Państwa Podziemnego 31 maja 1946 roku w Kmiczynie na Lubelszczyźnie, gdzie przeprowadzał reformę rolną (wyroki śmierci wydano wówczas również na Adama i jego brata Edwarda, niestety nigdy ich nie wykonano). Matka, Otylia, pochodziła (znowu prawdopodobnie) z rodziny żydowskiej.

Adam Humer przed wojną był członkiem Związku Akademickiej Młodzieży Socjalistycznej oraz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Prawdopodobnie był zamieszany w dokonywane przez te organizacje akty terroru – zamachy na urzędników państwowych, żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. Kiedy do Tomaszowa Lubelskiego, gdzie mieszkał, wkroczył we wrześniu 1939 roku armia sowiecka zorganizował tam Powiatowy Komitet Rewolucyjny i został jego wiceprzewodniczącym. Przez jakiś czas przebywał we Lwowie i studiował prawo na tamtejszym uniwersytecie. Po wojnie zajął się organizacją Rad Narodowych, brał też czynny udział w walkach z niepodległościowym podziemiem na terenie Lubelszczyzny. Od września 1944 roku do lutego 1945 był kierownikiem sekcji śledczej Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, szybko awansował by dojść do stanowiska wicedyrektora departamentu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publlicznego. Został usunięty ze stanowiska za „używanie niedozwolonych metod śledczych” co robi tym większe wrażenie, że pośród śledczych zatrudnianych przez MBP roiło się od sadystów i zwyrodnialców. Jego wyczyny najlepiej opisują słowa Marii Hattowskiej, szyfrantki Armii Krajowej, zawarte w książce Piotra Lipińskiego „Humer i inni”:

Różański zaczął pierwszy. Kopnął mnie, aż spadłam z krzesła. Humer bił nahajką. Miała na końcu kulkę, która przy uderzeniach przecinała skórę. Celował w nerki. Liczył swoje uderzenia. Przy sto pięćdziesiątym powiedział, żeby go zastąpili bo się zmęczył. Dostałam następne sto pięćdziesiąt, aż się przestraszyli, że uniknę dalszego śledztwa. Wezwali lekarza”. I dalej: „Do dziś z powodu uszkodzonych nerek cierpię na nadciśnienie. Nie wyszłam za mąż, żeby nie być dla nikogo kłopotem. (…) Bili mnie w krocze, od tamtego dnia nie mogę mieć dzieci”.

Technik przesłuchań Humer najprawdopodobniej nauczył się w obozie NKWD nr 388 w Stalinogorsku, eksperymentalnej jednostce pod dowództwem płk. Władimira Rusakowa zajmującej się m.in. tzw. „praniem mózgu”. Czy to prawda? Trudno dziś orzec, jednostka nr 388 kiedyś ściśle tajna do dnia dzisiejszego pozostaje bardzo tajemnicza. Jedno jest w każdym razie pewne: część metod śledczych z których Adam Humer korzystał przesłuchując Marię Hattowską, Stanisława Mikołajczyka i innych tam właśnie została wypracowana.

Humer zwolniony z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (MBP przemianowano na MSW w 1954 roku) w marcu 1955 – co miało być, w teorii, karą za znęcanie się nad więźniami i przesłuchiwanymi – nadal był oficjalnym doradcą resortu, specjalistą od ruchu narodowego (dygresja: może Janusz Palikot, który ogłosił niedawno, że narodowców zamierza tępić, fotografować i wieszać ich podobizny na płotach a także prześladować ich rodziny powinien założyć jakiś komitet społeczny im. Adama Humera?).

Wróćmy jeszcze na chwilę do działalności Adama Humera w strukturach bezpieki: to on zatwierdził akt oskarżenia wobec rtm. Witolda Pileckiego, on prowadził śledztwa przeciwko takim organizacjom jak Wolność i Niezawisłość czy Narodowe Siły Zbrojne, wykazując się przy tym wyjątkową gorliwością, to on na śmierć zakatował Tadeusza Łabędzkiego naczelnika Pogotowia Akcji Specjalnych NSZ.

Sprawiedliwość dopadła Humera dopiero w 1992 roku (choć słowo sprawiedliwość należałoby opatrzyć bardzo wymownym cudzysłowem), kiedy to został aresztowany i oskarżony o zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu. Ostatecznie skazano go na dziewięć lat więzienia za wymuszanie zeznań, tortury, upokarzanie i głodzenie więźniów. Alina Czerniakowska, która filmowała proces Adama Humera dla potrzeb filmu „Humer i inni” tak wspomina spotkanie z nim w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim dla portalu Fronda.pl:

Napluł mi na kamerę, mam taki kadr. Jak byli funkcjonariusze UB wychodzili z sądu to ludzie ustawili się szpalerem i mówili o nich, że to są bandyci, łobuzy. Humer był cyniczny, machnął ręką, że jego to w ogóle nie obchodzi. Oskarżycielem posiłkowym była wtedy pani mec. Izabela Skorupkowa. Powiedziałam jej wtedy, może naiwnie, że w każdym z tych zbrodniarzy, Humerze i kolegach jest jakaś odrobina człowieczeństwa, że wiedzą, że robili źle. Ona mi odpowiedziała, że tam nikogo takiego nie ma, że oni są do szpiku kości zepsuci, że to są bandyci, którzy dziś zrobiliby to samo.”

Te słowa: „...Dziś zrobiliby to samo” należałoby wbić do głowy wszystkim tym, którzy krzyczą, że wszelkie próby rozliczenia PeeReLowskich zbrodniarzy to znęcanie się nad bezbronnymi starcami, i tym, dla których ci bezbronni starcy są dziś autorytetami...

Adam Humer zmarł podczas przerwy w odbywaniu kary w listopadzie 2001 roku.

Alexander Degrejt