Po piątkowej rozmowie z Władimirem Putinem, dziś prezydent USA Donald Trump przyjmie w Białym Domu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, aby omówić z nim możliwe warunki zakończenia wojny. Razem z ukraińskim przywódcą, do Waszyngtonu udali się też liderzy europejskich państw, m.in. prezydenci Francji i Finlandii, kanclerz Niemiec, szefowa KE czy szef NATO. Wiele emocji wywołał brak polskiego przedstawiciela, do czego odniósł się w programie „Po 11” na antenie TV Republika red. Tomasz Sakiewicz.
- „Karol Nawrocki został zaproszony przez Donalda Trumpa na 3 września, to ma być jego pierwsza oficjalna wizyta. Tu pojawia się pewien problem protokolarny. Jest pewna określona liczba wizyt, którą przewiduje Biały Dom. Gdyby poleciał dziś, to by był jednym z wielu jeszcze w koalicji tworzonej przez de facto Niemcy. Koalicja chętnych to koalicja chętnych do wysłania wojsk na Ukrainę. A myśmy się do tej koalicji nie zapisali. Rząd chyba chciał, ale był tak duży opór społeczny, że nie za bardzo chciano”
- zauważył publicysta.
Zwrócił też uwagę, że „to jest ewidentnie format rządowy”.
- „Trump sobie nie życzy żadnych przedstawicieli rządu Tuska. Polska będzie reprezentowana na poziomie prezydenta 3 września. Szkoda, że do takiej sytuacji doszło. Gdyby rząd miał olej w głowie, to by poprosił, żeby minister Przydacz był w Waszyngtonie i reprezentował Polskę. Trump nie może wiecznie zajmować się polskimi problemami i tym, że polski rząd zwalcza polskiego prezydenta oraz nie posiada nawet ambasadora w Waszyngtonie”
- podkreślił.