Po zwiększeniu wydatków na zbrojenia do 3 proc. PKB, Polska ma szansę na dostęp do taktycznej broni jądrowej w ramach tzw. „nuclear sharnig”.

 

Coraz bardziej prawdopodobny jest dostęp naszego kraju do potencjału jądrowego NATO. Takie dyskusje podejmowane są na najwyższych szczeblach decyzyjnych. Dlatego można spodziewać się, że zatwierdzenie tej decyzji nie jest wcale kwestią odległą.

Polska mogłaby przystosować swoje samoloty F-16 do przenoszenia takich ładunków. Mniej prawdopodobne jest natomiast rozmieszczenie broni jądrowej na terenie naszego kraju, co z pewnością spotkałoby się z oporem krajów o największej sile politycznej w Unii Europejskiej.

Objęcie naszego kraju atomowym parasolem ochronnym ze strony NATO wydaje się najskuteczniejszą taktyką odstraszania Rosji, która prowadzi agresywną politykę w regionie, zaczepiając także będące w Sojuszu Kraje Bałtyckie. Polska jako mocarstwo nuklearne nie byłaby już dla Kremla takim łatwym kąskiem jak Ukraina.

Zwiększenie wydatków na obronność może więc być kartą przetargową w negocjacjach z Amerykanami. Oznaczałoby to bowiem zakupy u producentów broni w Stanach Zjednoczonych, a amerykańskiemu przemysłowi zbrojeniowemu bardzo na tym zależy. Należy też wykorzystać obecną, sprzyjającą Polsce, administrację Białego Domu. Za obecnej kadencji można więc radykalnie wzmocnić bezpieczeństwo naszego kraju. 

Nie ma się też co oszukiwać, że podniesienie wydatków obronnych ściśle skorelowane jest z kondycją gospodarczą Polski. Tylko dynamiczny rozwój naszego państwa, umożliwi przeznaczanie coraz większych kwot na obronność. Wymaga to bardziej pro-rynkowych ruchów ze strony obecnego rządu, który obecnie skupił się wyłącznie na kwestiach socjalnych.

Tomasz Teluk