Milicjanci wciągnęli kierowcę do furgonetki i zaczęli go bić po całym ciele. Chcieli mu zabrać kluczyki, telefon, żądali hasła do telefonu” – opisuje zatrzymanie taksówkarza przez białoruskie służby 26-letni Paweł Sitenkow. Relacje demonstrantów na temat bicia i upokarzania Białorusinów przez reżim Łukaszenki spisał Sergiej Kuzniecow z POLITICO.

W tekście, który opublikował za portalem Onet.pl czytamy relacje Pawła Sitenkowa i Olega Kulinkowicza. Opowiedzieli oni dziennikarzowi POLITICO o tym, w jak szokujący sposób milicjanci traktują zatrzymanych. Sitenkow, który po prostu wracał do domu, nie stawiał oporu. Jak opisuje:

Milicjanci chwycili mnie za ręce i zabrali na parking, gdzie inni zatrzymani leżeli już twarzami do ziemi. Wtedy jednak milicjanci uznali, chyba że wszystko idzie zbyt prosto, i zaczęli stosować siłę. Trzymali mnie za ręce, opuścili mi głowę, a ktoś podciął mi nogi. Upadłem na asfalt, uderzyłem się w głowę. Gwiazdy zawirowały mi przed oczami, poczułem ostry ból głowy i kręgosłupa”.

W milicyjnej furgonetce razem z pozostałymi zatrzymanymi musiał klęczeć z pochyloną głową. Funkcjonariusze zadawali im kuriozalne pytania o to, ile im się płaci, dlaczego nie siedzą w domu. Za brak odpowiedzi bito. Ciężko pobity został mężczyzna, który zażartował, że zapłacono mu 50 rubli białoruskich.

Dalej Sitenkow relacjonuje, jak już siedząc w celi słyszał przerażające odgłosy pozostałych zatrzymanych:

Sądząc po odgłosach, które słyszałem, powiedziałbym, że to nie było zwykłe bicie. Oni ich zabijali”.

Zatrzymanych zmuszano do podawania haseł do telefonów, sprawdzano między innymi to, jakie kanały informacyjne dana osoba subskrybuje. W przypadku negatywnej oceny - bili ich jeszcze bardziej brutalnie.

On sam mówi, że miał szczęście, bo nie zabrał ze sobą telefonu. Po dziewiętnastu godzinach zwolniono go do domu z grzywną wartą około 45 euro.

Oleg Kulinkowicz zatrzymany został przed swoim blokiem w centrum stolicy Białorusi dzień po wyborach. Wszystko dlatego, że odmówił milicjantom odblokowania swojego telefonu. Sam brał udział w protestach po ogłoszeniu wyników wyborów. Jak stwierdził – mężczyznom skuto ręce za plecami i kazano klęczeć. W areszcie z Żodzinie pod Mińskiem ustawieni zostali pod ścianą, po czym bici i kopaniu.

W furgonetce kazali ludziom leżeć na podłodze, twarzami do ziemi. Najpierw położyli najdrobniejszych, a na nich kładli tych cięższych. Leżeliśmy w czterech warstwach”

- opisuje Białorusin.

dam/Onet.pl,Politico