W ciągu ostatnich 40 lat Hollywood było i jest odpowiedzialne za postępującą degenerację kultury. Współczesne kino przepełnione jest przemocą, sadyzmem, seksem w jego najbardziej zwierzęcej formie, okrucieństwem, nihilizmem i beznadzieją. Jeśli Hollywood chce traktować chrześcijaństwo jako antytezę wszystkiego co uważa za cenne, to jest to prawdziwy komplement dla wyznawców Jezusa Chrystusa.

Don Feder, stały publicysta internetowego FrontPageMagazine (www.frontpagemag.com) po raz kolejny bardzo ciekawie i trafnie zdiagnozował anty-chrześcijańską krucjatę prowadzoną przez dużą część amerykańskiego show bussinesu. Feder często występuje w obronie chrześcijaństwa i celnie uderza w najsłabsze punkty retoryki tzw. „obrońców tolerancji”, którzy za największe zagrożenia dla świata i demokracji uważają wiarę i ludzi głęboko wierzących, którzy ich zdaniem, w swym zacietrzewieniu nie dostrzegają np. piękna stosunku analnego między dwoma mężczyznami.

Komentarze i opinie Federa czyta się tym ciekawej, że jest on wierzącym żydem. Fakt ten powoduje, iż nie można mu specjalnie zarzucić pozytywnej stronniczości w stosunku do chrześcijaństwa. W ostatnim swym tekście pt. "Why Hollywood Hates Christianity" (Dlaczego Hollywood nienawidzi Chrześcijaństwa) Feder rozpoczyna od krótkiej, krytycznej recenzji nowego filmu, który pokazał się w USA pt. "Saved". Zdaniem Federa film ten dokładnie wpisuje się w filozofię anty-chrześcijańskiej „polityki” prowadzonej w Hollywood, świątyni amerykańskiego filmu. Z krótkiej recenzji filmu "Saved" autor przechodzi do wniosków natury ogólnej, traktując wspomniany film jako przyczynek do bardziej rozległej diagnozy walki prowadzonej z chrześcijańską filozofią życia.

Poniżej, zamieszczamy tłumaczenie tekstu z pominięciem kilku fragmentów, nieistotnych dla jego przesłania, czy też niezrozumiałych dla nie-amerykańskiego czytelnika.

...Saved jest filmem, znacznie bardziej niż typowym jeśli chodzi o stosunek, jaki obecnie przemysł filmowy żywi do religii. Ta pełna seksu uprawianego przez nastolatków komedia jest filmem politycznie poprawnym, nudnym, odrażającym i pełnym anty-chrześcijańskich stereotypów.

Bohaterka, Maria, uczęszcza do szkoły chrześcijańskiej – American Eagle Christian High School... Mary dowiaduje się, że jej chłopak ma skłonności homoseksualne. Wówczas objawia się jej Jezus - Jezus i Maria rozumiecie? – i nakazuje dobrej dziewczynie zrobienie wszystkiego co w jej mocy by uratować młodzieńca. W końcu zachodzi z nim w ciążę padając ofiara napiętnowania ze strony szkolnej „Barbie” z Bible Belt [określenie używane w stosunku do środkowych stanów USA zamieszkiwanych przez najbardziej konserwatywnych i wierzących Amerykanów – ABCcnet].

Maria wstępuje do grupy odrzuconych uczniów szkoły, do której należy również Żydówka twierdząca, że jest byłą striptiserką. Jak widać Żydzi są w porządku do momentu kiedy są bezpiecznie zsekularyzowani.

Oczywiście owa grupa wyobcowanych to sympatyczni młodzieńcy podczas gdy uczniowie-chrześcijanie ukazani są jako nazistowscy głupcy.

Co jest jednak znacznie bardziej interesujące niż ostatnia kinematograficzna potwarz na chrześcijaństwo to kryjące się na drugim planie pytanie nie w jaki sposób, ale dlaczego Hollywood nienawidzi wyznawców Jezusa.

Co najmniej od lat 70-tych stosunek Hollywood do chrześcijan jest tylko niewiele lepszy niż al-Kaidy stosunek do Żydów.

Skończyły się już filmy z miłymi księżmi, mądrymi rabinami i niezachwianymi ministrantami. Zastąpiła je różowa galeria filmów ze sprośnymi księżmi, sadystycznymi siostrami zakonnymi, perwersyjnymi pastorami i telewizyjnymi ewangelistami-hochsztaplerami – nie wspominając zwykłych chrześcijan (katolików czy protestantów), którzy przedstawiani są jako zabobonni tumani czy pełni złej woli hipokryci.

"Saved" dołącza do Hollywoodzkiej parady przebojów herezji, która obejmuje następujące tytuły:
"The Last Temptation of Christ" (Ostatnie kuszenie Chrystusa, 1998) – gdzie Jezus przeżywa fantazje seksualne.
"Priest" (Ksiądz, 1994) – dobry ksiądz, homoseksualista walczy z „represjami” w łonie Kościoła i heteroseksualnym kazirodztwem.

"Dogma" (Dogmat, 1999) – w którym pracownik pracownica kliniki aborcyjnej (perfekcyjna bohaterka z punktu widzenia Hollywood) i pra-pra bratanica Jezusa (sic!) ratuje świat przed zagładą z rąk upadłych aniołów, które próbują dostać się do kościoła by z powrotem dostać się do Nieba. Trudno w to uwierzyć, prawda? Kiedy nadarza się okazja żeby przyłożyć chrześcijaństwu, każda nawet najbardziej niedorzeczna fabuła jest dobra.

"The Magdalene Sisters" (Siostry Magdalenki, 2003) – akcja rozgrywa się w szkole zakonnej prowadzonej przez siostry, które równie dobrze mogły by być strażniczkami w obozie koncentracyjnym.

"The Order" (Zakon, 2003) – bohater demaskuje kolejny skrywany sekret w łonie Kościoła Rzymskokatolickiego, oparty na złu.

"Stigmata" (Stygmatyczka, 1999) – cały Kościół Rzymsko-Katolicki ukrywa przed ludźmi prawdziwą Ewangelię, a jeden z księży próbuje zamordować ostatniego jej wyznawcę.

"The Saint" (Święty, 1997) – nie jest to co prawda film o jawnie anty-chrześcijańskim charakterze, ale pojawiają się tam wątki tego typu. Zaczyna się on od scen w sierocińcu na Dalekim Wschodzie prowadzonym przez brutalnego księdza, który bije i głodzi dzieci oraz jest odpowiedzialny za śmierć jednego ze swych podwładnych.

Powyższe filmy to tylko czubek góry lodowej Hollywoodzkiej krucjaty przeciw chrześcijaństwu. Tak jak dzieje się to w wielu innych wymiarach, filmy tego rodzaju kształtują społeczne zachowania i poglądy w stosunku do religii. Według badań Barna Group, odsetek Amerykanów, którzy chodzą do kościoła jedynie w czasie świąt bądź specjalnych okazji wzrósł z 21 w 1991 roku do 34% obecnie.

W stosunku do różnego rodzaju kwestii, Hollywood nie zawsze jest obrońcą równości. Oto krótka lista grup religijnych, których Hollywood nie śmie atakować: unitarianie, prezbiterianie, członkowie liberalnych, protestanckich odłamów, „kawiarniani” katolicy reformowani żydzi i muzułmanie.

Dlaczego katolicy, ewangelicy i w mniejszym stopniu – ortodoksyjni żydzi – są na celowniku?

Ano dlatego, że hollywoodzka lewica (innymi słowy – 98% członków wspólnoty tamtejszych artystów) postrzega ich za większych wrogów nawet niż wojskowych i wielkie korporacje, CIA, szeryfów z południa, Republikanów i korporacje wycinające las tropikalny w Brazylii.

Hollywood nienawidzi prawdziwych chrześcijan, ponieważ chrześcijaństwo jest w zupełnej opozycji do ich wizji świata – dogmatu wyrażonego w bardzo dogłębnie przez Michaela Moora, Tima Robbinsa i Barbarę Streisand. Opiera się ów dogmat na następujących doktrynach:

1) Wolność seksualna - gloryfikacja seksu przedmałżeńskiego (włączywszy eksperymentowanie w okresie dojrzewania), cudzołóstwo, homoseksualizm, aborcję i „useksowienie” dzieci. Stoi to w opozycji do judeo-chrześcijańskiej etyki powściągliwości/odpowiedzioalności seksualnej i satysfakcji seksulanej w ramach małżeństwa (czyniącej z cielesności wartość niematerialną.

2) Etos „Życia Chwilą” – „tu i teraz” to wszystko co istnieje lub też jak ujmuje to jedna z reklam piwa: „Wpadasz tu tylko raz więc zażyj tyle przyjemności ile zdołasz”. Taka postawa sprzeczna jest z chrześcijańską emfazą życia wiecznego. Chrześcijanie i religijni żydzi żyją nie dla chwili a dla wieczności. Hollywodzka etyka „życia chwilą” musi prowadzić do zupełnego odrzucenia Dekalogu i nakazów moralnych zawartych w Biblii.

3) Kult Samego Siebie – bądź ujmując to w pop-psychologiczny żargon - „samorealizacja” albo celniej „samo-nagradzanie”. Z tej perspektywy zatem, przedkładanie czegokolwiek ponad własne szczęście jest idiotyzmem jeśli nie psychozą. Zarówno chrześcijaństwo jak i judaizm uczą, że twoje życie nie jest tylko twoje. Ono należy bowiem do Tego, który dał ci życie.

4) Identyczność płci – dziwaczna i całkowicie zakwestionowana już doktryna mówiąca, że kobieta i mężczyzna są psychologicznie identyczni, że role płci są narzucone, wymuszone społecznie, a nie ustanowione w oparciu o rzeczywistość. Dogmat ten leży w centrum liberalnej wizji „przemiany” rodziny. Najgorszym epitetem jakim można rodzinę określić z lewicowego punktu widzenia jest zatem jej „patriarchalność” czy „zdominowanie przez mężczyzn”.

5) Walczący sekularyzm – jest to przekonanie, że wiara i ekspresja religijna powinny być ograniczone w swym występowaniu do domów modlitewnych, a tradycyjna religijna nie powinna odgrywać żadnej roli w tworzeniu naszych praw i instytucji [vide Konstytucja Europejska - ABCnet]. Z tej perspektywy zatem ktoś mówiący o prawach „danych nam przez naszego Stworzyciela” (jak amerykańscy Ojcowie Założyciele) lub stwierdzający, że Ameryka jest narodem „oddanym Bogu” (jak Abraham Lincoln) staje się wrogiem demokracji.

Tym co najbardziej rozwściecza hollywoodzką lewicę jest zdanie sobie sprawy z faktu, iż chrześcijanie - bardziej niż jakakolwiek inna grupa w naszym społeczeństwie, stanowiąca zarazem największy identyfikowalny blok wyborców – stoi na drodze realizacji jej [hollywoodzkiej lewicy – ABCnet] planów politycznych. Najważniejsze elementy owego planu to: aborcja na życzenie, kultura antykoncepcji, indoktrynacja erotyczna pod płaszczykiem edukacji seksualnej, Państwo Opiekuńcze, pełne błogosławieństwo społeczne dla ślubów homoseksualistów oraz prawne umożliwienie karania i ograniczania języka kościelnego, religijnego wzywającego jakoby do nienawiści.

W rzeczy samej fakt, że Hollywood uważa chrześcijaństwo za swego wroga jest dlań prawdziwym komplementem. Podobnie, Żydzi mogą być dumni z faktu, że w XX wieku zarówno komuniści jak i naziści nienawidzili ich tak jak dziś islamiści.

W ciągu ostatnich 40 lat Hollywood było i jest odpowiedzialne za postępującą degenerację kultury. Współczesne kino przepełnione jest przemocą, sadyzmem, seksem w jego najbardziej zwierzęcej formie, okrucieństwem, nihilizmem i beznadzieją.

Jeśli Hollywood chce traktować chrześcijaństwo jako antytezę wszystkiego co uważa za cenne, to jest to prawdziwy komplement dla wyznawców Jezusa Chrystusa.

Opracowanie i tłumaczenie: John Przezimirski

Źródło:

Don Feder, FrontPageMagazin.com | 28 maja 2004 roku

Strona Józefa Darskiego - Jerzego Targalskiego