Do akcji wkroczył jak zwykle niezawodny doktor Grzegorz Południewski. Co prawda przy aborcji nie był, relacje zna z mediów, ale z góry kwestionuje to, co działo się tej feralnej nocy w szpitalu przy Madalińskiego. „Te bzdury o krzyku to idiotyzm. Płuca płodu w 24 tygodniu nie są wydolne oddechowo. Nie są w stanie zapewnić normalnego oddychania. Nawet, gdybyśmy trzymali dziecko na respiratorze, to urządzenie to może podtrzymać oddech przez godzinę, dwie, ale dziecko i tak umrze” – tłumaczy na portalu NaTemat dr Południewski. Rodzi się więc jeszcze jedno ważne pytanie. Czy faktycznie dziecko miało 24 tygodnie czy może więcej? Jest to sprawa, którą pod lupę winna wziąć prokuratura. Pytanie jak się za chwilę okaże wcale niebezpodstawne.

Portal NaTemat próbuje także przekonywać, że w szpitalu żadnej aborcji nie było, a to wydarzenie, które miało miejsce i jest obecnie badane przez prokuraturę, to… zwykły poród. „Nie można mówić o aborcji, bo to był przedwczesny poród. Ta kobieta urodziła” – oburza się jeden z lekarzy cytowany przez portal NaTemat. Tyle że tak wygląda ABORCJA na tym etapie życia płodowego dziecka. Matka musi to dziecko urodzić sama. W ramach „humanizowania” aborcji dziecka już się nie rozrywa ostrymi narzędziami na części, tylko rodzi się je i odkłada na bok, bez żadnej pomocy, żeby samo umarło. Horror? Nie, rzeczywistość oddziałów położniczych, na których wykonywane są aborcje ze względu choćby na podejrzenie występowania wad wrodzonych. O to, jak wygląda aborcja, zwana terminacją ciąży, opowiedzieli w wywiadzie-rzece zatytułowanym „Bez znieczulenia” Marzena i Romuald Dębscy. Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów, które doskonale pokazują, jak aborcja dziecka obciążonego wadami  wygląda:

Marzena Dębska: „To się odbywa na zwykłym oddziale ginekologii. Pacjentka jest w sali, dostaje tabletki, po których ma skurcze i roni. Za każdym razem wygląda to podobnie – boli brzuch, jest krwawienie, trwa to czasami wiele godzin. Ona musi sama urodzić to dziecko. Uważam nawet, że byłoby znacznie lepiej, gdyby kobiety same sobie te tabletki aplikowały – tak to się odbywa w jednym warszawskim szpitalu – to by było dla wszystkich lepsze. Pacjentka miałaby pełną świadomość, że sama podejmuje decyzje od początku do końca. Lekarz byłby wzywany tylko po to, by oczyścić macicę po dokonanym poronieniu”.

Roniące kobiety nie mogą liczyć na znieczulenie.

Marzena Dębska: „Ja uważam, że kobiety powinny mieć możliwość znieczulenia. One bardzo cierpią. Ale urodzić dziecko muszą same, inaczej nie można. Są pacjentki, które by chciały, by dziecko po prostu zniknęło. Często słyszę pytania w rodzaju: „proszę pani, a nie możecie mnie uśpić, żebym się obudziła już bez tego „problemu”? Tłumaczymy, że tak to się robi w podziemiu aborcyjnym: usypiają, rozszerzają szyjkę macicy, wyjmują dziecko i potem się pani budzi. Tylko pozornie „bez problemu”, bo jeśli będzie pani w następnych ciążach, to pani już tych ciąż może nie donosić ze względu na uszkodzenie szyjki, Czy tego pani właściwie chce? Zwykle to tłumaczenie wystarcza.

Romuald Dębski: „W szpitalu podajemy leki wywołujące skurcze. Trwa to od ośmiu do dziesięciu godzin, ale czasami też dwa dni, zależy od tego, czy to jest pierwsza ciąża, czy kolejne, czy wczesna, czy bardziej zaawansowana. Tak samo jak przy normalnym porodzie – boli brzuch, jest krwawienie, jest rozwarcie. Rodzi się dziecko i umiera. Przed samym porodem, czasami w jego trakcie albo sporadycznie zaraz po”.

Marzena Dębska: „Lub przeżywa, bo lekarz błędnie oszacował wiek ciążowy albo pacjentka wprowadziła do świadomie w błąd, bo bała się, że nie dostanie już zgody na zabieg. Logika nakazuje, że w tym przypadku nie powinno się podłączać dziecka do respiratora… Ale… w praktyce bywa różnie”.

Wieczny odpoczynek racz dać, temu dziecku, Panie….

Małgorzata Terlikowska 

<<< JAK ŻYĆ BY PO PROSTU .... ŻYĆ WIECZNIE! ZOBACZ! >>>

 

<<< 10 PORAD JAK PRZEŻYĆ W DNIACH OSTATECZNYCH >>>

 

<<< CAŁA PRAWDA O BANKSTERACH! KONIECZNIE PRZECZYTAJ! >>>

 

<<< CZY WIESZ ŻE ŚMIERĆ .... NIE ISTNIEJE! >>>