Dariusz Wilczak odkrywa kulisy Operacji „Most” – tajnej oraz niesamowicie fascynującej akcji przerzutu prawie 100 000 Żydów na trasie Moskwa – Warszawa – Izrael w latach 1990 – 1992, współfinansowanej przez polską firmę Art-B. Poszukując informacji na temat Operacji rozmawia z jej szarymi eminencjami. Udaje się nawet w podróż do Izraela. Książka wydana przez Wydawnictwo FRONDA

fragment

Tych pierwszych – Żydów w Izraelu – jest pięć i pół miliona, tych drugich – żyjących w diasporze – prawie osiem milionów. A jeszcze w połowie XIX wieku Palestynę zamieszkiwało jedynie siedemnaście tysięcy potomków Abrahama. Do końca wieku z różnych stron świata przyjechało kolejnych kilkanaście tysięcy. W 1914 roku doliczono się już prawie stu tysięcy Żydów, głównie tych, którzy przyjechali z carskiej Rosji i z polskiej Galicji. W dwudziestoleciu międzywojennym wielkiej aliji dokonali Żydzi z Polski i z Niemiec, jeszcze większa ruszyła w 1948 roku (w tym roku założono państwo Izrael), a największa – czterdzieści dwa lata później.

Zaczęło się od krótkiego tekstu w „Yedioth Ahronoth”, izraelskiej gazecie. W kwietniu 1988 roku kilkunastu amerykańskich biznesmenów pojechało do Moskwy. Rozmawiali z przedstawicielami radzieckiego rządu, z dyrektorami największych zakładów pracy, na koniec zostali przyjęci przez Michaiła Gorbaczowa. Edmund Hammer, amerykański przedsiębiorca pochodzenia żydowskiego, pytany przez znanego izraelskiego dziennikarza Severa Plockera o wrażenia z pobytu w Moskwie, mówił: „Zjedliśmy w tym tygodniu kolację z sekretarzem generalnym, panem Gorbaczowem. Spytałem tego wielkiego, radzieckiego lidera: towarzyszu Gorbaczow, dlaczego nie pozwalacie na swobodne wyjście Żydów z waszego kraju do Izraela. Gorbaczow odpowiedział: ma pan rację, panie Hammer, obiecuję, że w krótkim czasie stworzymy warunki, by każdy Żyd, który sobie tego zażyczy, mógł opuścić Związek Radziecki i udać się do Izraela”.

Dwa lata później boeing 747 izraelskich linii lotniczych El Al. wylądował na warszawskim Okęciu. Po godzinie wystartował do Tel Awiwu, zabierając trzystuosobową grupę żydowskich repatriantów ze Związku Radzieckiego. W ten sposób rozpoczęła się Operacja „Most”. Operacja bez precedensu w historii państw i w historii służb specjalnych. Do połowy 1992 roku mostem powietrznym ze stolicy Polski do stolicy Izraela przerzucono prawie sto tysięcy ludzi. Alija trwała wcześniej, trwała także później – samoloty z repatriantami już pod koniec 1989 roku latały przez Wiedeń i przez Budapeszt. Ale ani wcześniej, ani później tak wielu Żydów, w tak krótkim czasie, jak wtedy przez Polskę, w zorganizowanych grupach nie wróciło do Ziemi Obiecanej.

W Operacji „Most” brały udział polskie i izraelskie służby specjalne. Z polskiej strony wywiad, kontrwywiad Urzędu Ochrony Państwa i policyjni komandosi, a specjalnie powołana wtedy struktura organizacyjna została nazwana Grupą Realizacyjną Operacji Most (skrót tej nazwy wyjaśnia nazwę powstającej także wtedy jednostki specjalnej GROM). Ze strony izraelskiej w Operację zaangażowane były Mosad, Szin Bet i Sayeret Matkal.

Może zaskakiwać to, jak niewiele do tej pory powiedziano o Operacji. Zarówno w Polsce, jak i w Izraelu. Z wyjątkiem lakonicznych informacji o tym, że Operacja miała miejsce, do opinii publicznej nie przedostały się żadne szczegóły. Skrywane w pamięci uczestników tamtych zdarzeń i w archiwach Sochnutu – izraelskiej organizacji zajmującej się imigrantami – zaczynają być wreszcie, po latach, ujawniane.

Operacja „Most” była jednocześnie, i tak trzeba na nią patrzeć, częścią wielkiej aliji, która zaczęła się pod koniec lat 80. ubiegłego wieku i trwała kilkanaście lat. W tym czasie ze Związku Radzieckiego, a potem z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Kazachstanu, Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu, Mołdawii i z państw bałtyckich wjechało do Izraela ponad milion nowych obywateli. Dziś nikogo już w Izraelu nie dziwią rosyjskie dzielnice miast, szkoły z rosyjskim jako językiem wykładowym, rosyjskojęzyczne gazety, czasopisma, rosyjskie stacje telewizyjne i radiowe, partie założone i kierowane przez imigrantów z dawnego ZSRR, a nawet obecność Putina raz na jakiś czas odwiedzającego. Izrael i traktującego ten gorący skrawek ziemi jak przypadkową kolonię Imperium Rosyjskiego. Język rosyjski słychać na ulicy, w sklepach, nawet w parlamencie Izraela. Nie dziwią młodzi policjanci patrolujący ulice Jerozolimy i rozmawiający między sobą po rosyjsku ani żołnierze, dla których hebrajski i rosyjski to języki własne. Emigranci zmieniają oblicze Izraela. Jego kulturę, obyczaje, tradycje, czyniąc z Ziemi Obiecanej coraz bardziej eklektyczne i niepowtarzalne miejsce na mapie świata.

O tamtej wielkiej aliji i jej najważniejszej części – Operacji „Most” – rozmawiałem z wieloma osobami i w Polsce, i w Izraelu.