„Dziwny jest ten świat” – śpiewał nasz rodak z Grodzieńszczyzny, Czesław Wydrzycki, pseudonim artystyczny: Niemen. Nie trzeba być filozofem, aby wiedzieć, że zło ściera się z dobrem. No, właśnie: ZŁO. Warto mu poświęcić uwagę. Ma swoje miejsce w dziejach świata, w dziejach Kościoła Katolickiego, w dziejach Polski. Od wieków interpretuje się je na wiele sposobów, dokonuje egzegezy, definiuje i redefiniuje. Ciekawie pisał o nim św. Augustyn: „Wszelkie zło bierze się z porównywania”...

ZŁO w kulturze anglosaskiej i polskiej

Skąd się bierze zło? Odpowiada na to amerykański, choć przez większość życia tworzący w Anglii poeta Thomas Stearns Elliot, skądinąd laureat literackiej Nagrody Nobla w 1948 roku: „Połowa zła na tym świecie jest czyniona przez ludzi, którzy za wszelką cenę chcą być ważni”.

Bardzo podobnie widział to inny, nieco późniejszy amerykański pisarz i filozof Eric Hoffer. Ten oznaczony przez prezydenta Reagana Medalem Wolności autor bestselleru „The True Believer” („Prawdziwy wyznawca”), mającego 25 (!) wydań, zauważył, że: „To przez obietnice potęgi, zło wabi słabych”.

Interesującą definicję zła podaje w jednej ze swych powieści znakomity francuski, katolicki pisarz (a politycznie … monarchista) George Bernanos: „Piekło to nie móc już nigdy kochać”.

Kim są ci, którzy czynią zło? Nasz aforysta Stanisław Jerzy Lec ujął to w ten sposób: „Mylą się ci, którzy sądzą, że analfabeci nie są zdolni przeprowadzić draństwa od A do Z”. Pamiętam też inne ciekawe określenie, które jakże pasuje do naszych rozważań. Oto brytyjski, choć urodzony w Ameryce, eseista i krytyk, ale też aforysta, absolwent Harvardu i Oksfordu, Logan Pearsall Smith podsumował dyskusję o tych, którzy czynią zło w następujący sposób: „To właśnie wśród ludzi, którzy uważają, że są bez skazy, zło pleni się bezkarnie”.

„Mniejsze zło”...

Ciekawie mówił o tym – w gruncie rzeczy dość podobnie, jak angielski eseista i polski aforysta– amerykański dyplomata, ambasador USA w ONZ, a wcześniej gubernator stanu Illinois, ale też niefortunny kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 1952 roku (przegrał z generałem Dwightem Eisenhowerem) i 1956 roku (ponownie przegrał z urzędującym wówczas prezydentem Eisenhowerem) – Adlai Stevenson. Ów Jankes skonstatował nie bez słuszności: „Człowiek wydarł naturze potęgę, która umożliwia mu przekształcenie ziemi w pustynię, bądź też pustynię w ogrody. Zło nie tkwi w atomie, ale ludzkiej duszy”.

Gdy mówimy o tym, czym jest ZŁO, nie sposób uniknąć rozważań o tym z kolei, co Społeczna Nauka Kościoła nazywa „mniejszym złem”. Ciekawe, że już parę wieków wcześniej, zanim Kościół zajął aprobatywne w sumie stanowisko wobec pojęcia „mniejszego zła”, słynny francuski filozof i pisarz czasów Oświecenia Monteskiusz (a właściwie baron Charles Louis de Secondat) podkreślał, że: „W nieskończenie wielu sprawach najlepsze jest mniejsze zło”. Oczywiście sporo racji miał też Max Lerner, przypominając ówczesnym i potomnym, że: „Gdy wybierasz mniejsze zło, musisz zawsze pamiętać, że to jednak jest zło”. Ten amerykański dziennikarz (choć urodzony w … Rosji) był nawróconym liberałem, zwalczał niegdyś Richarda Nixona (z wzajemnością), by potem publicznie wspierać Ronalda Reagana i Margaret Thatcher.

Z kolei nasz rodak, aktor teatralny i filmowy Andrzej Prus, autor licznych aforyzmów widział to w następujący sposób: „Zasada mniejszego zła byłaby świetna, gdyby nie to, że przeważnie mniejsze zło to takie, które przydarza się innym”. A tak na marginesie, to tenże Prus jest autorem innej kapitalnej „złotej myśli”, tyle, że traktującej o czymś całkowicie przeciwstawnym do zła – czyli miłości. Trzeba przyznać, że ujął rzecz całą bardzo dowcipnie: „Jedyna miłość, która trwa całe życie, to miłość własna”… Prawdę mówiąc, sto parędziesiąt lat przed Andrzejem Prusem nasz czwarty wieszcz – Cyprian Kamil Norwid sformułował to bardzo, bardzo podobnie: „Jedyna miłość, która nas nigdy nie zdradzi, to miłość własna”.

„Ten, kto biernie przygląda się złu, (…) współdziała z nim (…)”

Jak walczyć ze złem? Już w starożytności receptę taką przedstawiał grecki bajkopisarz Ezop, który apelował: „Niszczcie zło w zarodku, bo wzrośnie w potęgę i Was zniszczy”.

Na swój niepowtarzalny sposób wiwisekcji zła w jednym zdaniu dokonał polski aforysta Stanisław Jerzy Lec: „Pamiętajcie o tym, że jeśli diabeł chce kogoś kopnąć, nie czyni tego nigdy swym końskim kopytem, lecz swą ludzką nogą”. Cóż, ironista z tego Leca był niemożebny i cienką, może czasem nawet lekko cyniczną kreską swojego sceptycyzmu i ironii nakłuwał balony głupoty i nabzdyczenia. Skądinąd pisał dowcipnie, iż „Dusza chyba dlatego potrafi być nieśmiertelna, że jest niewidzialna”.

Jak należy przeciwdziałać ZŁU? Kto mu pomaga? Na te pytania odpowiedział legendarny Martin Luther King. Tak to sformułował: „Ten, kto biernie przygląda się złu, nie podnosząc protestu, współdziała z nim, umożliwiając jego rozrost”. Inna sprawa, że późni następcy M. L. Kinga mieli już chyba diametralnie inną koncepcję protestów – na pewno już nie pokojowych… Zresztą widać to w telewizjach na obrazkach z USA. Co by nie powiedzieć, obrońca praw amerykańskich Murzynów, pastor King nawiązywał jednak do zmarłego dwie dekady wcześniej przywódcy Hindusów i ich pokojowych marszy-protestów Mahatmy Mohandasa Gandhiego.

Swoje trzy grosze do światowej dyskusji o problemie ZŁA dorzucił prorok Mahomet. Nie wiem tylko, czy rzeczywiście został dogłębnie odczytany przez wszystkich swoich wyznawców. Nauczał on, między innymi: „Oszczędź ludziom tego, co jest Tobie złe, a sam siebie nagrodzisz”. Islamscy terroryści albo w takim razie nie znają nauk Mahometa, albo je całkowicie lekceważą. W innym miejscu Mahomet pisał: „Nic na świecie nie jest doskonałe: jedynie zło może być bezgranicznie doskonałe”. Myślę, że różnice kulturowe mogą utrudnić chrześcijanom percepcje tego rozumowania, bo przecież dla wyznawców Chrystusa doskonały to jest Pan Bóg i Jezus Chrystus, a nie ZŁO.

Walka ze ZŁEM to praktycznie permanentna wojna, a nie jedna jedyna bitwa. W starożytności rzymski filozof Seneka zastanawiał się nad skutkami tej walki i był do bólu pragmatyczny oraz stojący na ziemi, gdy pisał: „Potrzeba długotrwałych środków przeciwko ciągłym i pleniącym się niegodziwościom nie po to, żeby ustały, lecz by nie odniosły zwycięstwa”.

To maksyma ze starożytności. My też możemy sięgnąć do mądrości „starożytnych” Polaków wyrażanych przez przysłowia i porzekadła w dawnej „Polszcze”. Nasi rodacy już kilka wieków temu słusznie zakładali: „Chcesz mieć pokój prawy, nie miej ze złym sprawy”! Inna ludowa mądrość głosiła jakże zasadnie: „Dobrym szkodzi, kto złym odpuszcza”. A w innej wersji „Dobrym szkodzi, kto złym folguje.

Ciekawe, że nasi przodkowie, przy wszystkich swoich przywarach i grzechach w sprawie dobra i zła mieli poglądy jasne i trzeźwe: zło nazywali złem, wprost, po imieniu. To na tyle intersująca materia, że warto do niej niebawem wrócić…

 

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (29.07.2021)