Jeden z funkcjonariuszy FSO (Federalna Służba Ochrony Federacji Rosyjskiej) poinformował polskich ambasadorów na lotnisku w Smoleńsku, że trzy osoby przeżyły katastrofę i zostały odwiezione do szpitala – wynika z zeznań naczelnika Wydziału Federacji Rosyjskiej Departamentu Wschodniego polskiego MSZ, Dariusza G. Do zeznań dotarł portal Niezalezna.pl.

Z zeznań G., który brał udział w przygotowaniu wizyt w Katyniu prezydenta i premiera, wynika, że do końca 2009 roku strona polska planowała zorganizowanie wspólnej wizyty polskiej delegacji. - Przygotowania do wizyty premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w obchodach poświęconych 70. rocznicy zbrodni katyńskiej rozpoczęły się w grudniu 2009. W styczniu 2010 rozpoczęły się spotkania w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w których uczestniczyłem. Uczestniczyli w nich również przedstawiciele Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Kancelarii Prezydenta, Biura Ochrony Rządu, Dowództwa Garnizonu Warszawa i Rodzin Katyńskich. Dotyczyło one przedsięwzięć organizacyjnych. Jeżeli chodzi o wizytę premiera Tuska, to wszystko nabrało realnego kształtu po rozmowie telefonicznej premiera Tuska z premierem Putinem, która miała miejsce 3 lutego 2010 r. W styczniu 2010 uczestniczyłem w konsultacjach politycznych ministra Kremera z wiceministrem spraw zagranicznych FR Władimirem Titowem - zeznał Dariusz G. Dodał, że minister Kremer wskazał 10 kwietnia jako datę uroczystości zagranicznych.

- Następnie po rozmowie obu premierów minister Arabski z ministrem Uszakowem uzgodnili, że premier Putin przybędzie do Katynia w dniu 7 kwietnia. (...) Już przed wizytą ministra Arabskiego i ministra Kremera w Moskwie wiadomo było, że będą dwa odrębne przedsięwzięcia, to znaczy oddzielne wizyty premiera i prezydenta. Rosjanie przyjęli to z pewnym zaskoczeniem, gdyż wcześniej informowaliśmy ich o jednych uroczystościach – czytamy w zeznaniach G.

Z jego słów wynika, że przyjazd prezydenta Lecha Kaczyńskiego był omawiany 25 marca bez udziału przedstawiciela Kancelarii Prezydenta. - Ze strony rosyjskiej uczestniczył zastępca protokołu rządu Dymitrij Kitajew, przedstawiciele służby prasowej, Paweł Kozłow z Federalnej Służby Ochrony, odpowiedzialny za kwestie związane z ochroną prezydenta. W spotkaniu tym nie uczestniczyli przedstawiciele Kancelarii Prezydenta – zeznał.

Dariusz G. opowiadał śledczym również o swoim pobycie na lotnisku w Smoleńsku. - Około godziny 10:00 (czasu moskiewskiego – red.) Paweł Kozłow, który był chyba cały czas w kontakcie ze służbami kontrolnymi lotniska, stwierdził, że jest coraz gorsza pogoda i samolot będzie robił próbne podejście, ale prawdopodobnie zostanie skierowany do Moskwy na lotnisko Wnukowo, żeby przeczekać mgłę i następnie ponownie przylecieć do Smoleńska (…) po około 15-20 minutach Paweł Kozłow powiedział, że kontrolerzy lotniska przekazali mu, że nasz samolot będzie jednak leciał do Mińska. (…) Po tych rozmowach dalej oczekiwaliśmy na przylot bądź dalsze informacje. Około 10:40 wyszlismy z namiotu. Paweł Kozłow powiedział mi, ze nasz samolot zaraz będzie robił próbne podejście. (...) Ja tego samolotu nie widziałem i nie słyszałem. W pewnym momencie usłyszałem ryk silników, a następnie głośny huk. Pobiegliśmy do samochodów i szybko pojechaliśmy w stronę, skąd dobiegał huk. Wysiedliśmy z samochodów na końcu pasa i pobiegliśmy dalej. Wśród drzew zobaczyliśmy szczątki samolotu, a w zasadzie koła skierowane do góry. Czuć było zapach paliwa i widać było trochę płomieni – czytamy.

Dariusz G. dodał, że o 10:43 zadzwonił "do dyrektora Bartkiewicza i powiedział mu, że samolot się rozbił i że jest rozbity na kawałki". - Następnie zadzwoniłem do Tadeusza Stachelskiego do Katynia i do dziennikarza Wiktora Batera, który był w Moskwie. Było ogromne zamieszanie, momentalnie w ciągu 5, może 10 minut, pojawiła się milicja, straż i służby ratownicze. Po około godzinie ktoś ze służb ratunkowych powiedział, że niestety nikt nie przeżył – zeznawał G.

Zaznaczył jednak, że wcześniej "o ile dobrze pamięta" otrzymał informację, że trzy osoby zostały przewiezione do szpitala w stanie ciężkim. - O ile dobrze pamiętam ambasador Turowski około godz. 12:00 przekazał mi, że otrzymał informację od funkcjonariusza FSO, że trzy osoby przeżyły i w ciężkim stanie zostały przewiezione do szpitala. Ja spytałem o to Pawła Kozłowa, który stwierdził, że nic o tym nie wie, ale polecił sprawdzić wszystkie szpitale. Informacja ta się nie potwierdziła - powiedział w prokuraturze urzędnik MSZ.

żar/Niezalezna.pl

/