Jeden z historyków recenzujących piśmiennictwo Zychowicza zaliczył go do tzw. przeżuwaczy, czyli piszących o historii, ale nie prowadzących własnych badań, a jedynie korzystających z cudzych opracowań, rzadko zaglądających do źródeł nie wspominając już o ich krytycznej analizie. W przypadku Zychowicza, sądząc po ilości i objętości ogłoszonych publikacji, nawet to „przeżuwanie” musi mieć rozliczne wady bowiem trudno przyjąć, że podejmując trudne i skomplikowane tematy i zapisując w krótkim czasie setki stron Zychowicz mógł przeprowadzać dogłębną kwerendę materiałów i rzetelnie rozpatrzyć niejasne i wątpliwe sytuacje. Wiele wskazuje, że pisząc pospiesznie i dużo dobiera to, co pasuje do przyjętej z góry tezy, że Polacy w swej masie nie są zbyt mądrzy, ich przywódcy to najczęściej nieudolni głupcy, a Polska ponosi bezsensowne straty obnosząc się później ze swoim cierpiętnictwem - pisze prof. Romuald Szeremietiew. "Książki Zychowicza czytane są w Rosji. Rosjanie mogą zauważyć, że Zychowicz usprawiedliwia Niemców, zwala winę na Polaków, więc Rosjanie mogą przypomnieć, że za ich okupacji żadnej rzezi nie było" - zauważa odnośnie jego książki o Wołyniu.

 

Jan Lechoń miał rację, gdy pisał o Polsce:
...Że nie ma dziejów piękniejszych niż Twoje
I większej chluby niźli być Polakiem.


Organizatorzy konkursu "Książka Historyczna Roku" usunęli przyjęte przez Jury publikację Piotra Zychowicza „Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA” i wznowienie opracowania Władysława Studnickiego sprzed 1939 r. pt. „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej"

Na temat Studnickiego pisałem więc nie będę do niego wracał:

https://www.salon24.pl/u/szeremietiew/904014,jednooki-wsrod-slepcow

Chcę odnieść się do pisarstwa p. Zychowicza.

Regulamin konkursu "Książka Historyczna Roku" zezwala na usunięcie danej pozycji już w trakcie trwania głosowania.  Rozpętała się jednak burza medialna i w rezultacie organizatorzy Konkursu (Telewizja Polska, Polskie Radio, Instytut Pamięci Narodowej i Narodowe Centrum Kultury) wspólnie podjęli decyzję o unieważnieniu tegorocznej edycji.

W mediach społecznościowych rozlała się fala protestów głównie wyznawców i wielbicieli Zychowicza oskarżających organizatorów  o stosowanie cenzury, tłumienie wolności słowa, ograniczanie wolności badań naukowych itd., itp. 

Pozbawienie kogoś możliwości zyskania nagrody jest dla niego na pewno przykre warto jednak zastanowić się, czy ta nagroda rzeczywiście należała się akurat temu niedoszłemu laureatowi.  

Wyraziłem aprobatę dla decyzji wycofania książki p. Zychowicza bowiem od dawna uważam, że uprawia on szkodliwą z punktu widzenia prawdy o dziejach Polski działalność.  Od dłuższego czasu wielu historyków polemizuje z jego książkami wykazując mu braki warsztatowe, manipulowanie faktami, snucie nieprawdziwych opowieści. Nie ma to żadnego wpływu na autora. Dlatego stwierdziłem, że ewentualne nagrodzenie jego publikacji o zbrodni wołyńskiej byłoby promowaniem fałszu.

Chlusnęło na mnie kubłami pomyj ze strony wyznawców i wielbicieli p. Zychowicza. Pojawiły się też głosy osób, które deklarowały, że nie zgadzają się z autorem „Wołynia”, ale nie godzą się, aby jego książkę usuwać z konkursu i pozbawiać go prawa do uzyskania nagrody bo…  to objaw „cenzury”.

Zwróciłem więc uwagę, że mamy publikacje fałszujące obraz Polski i Polaków autorstwa Jana Grossa, co budzi nasze słuszne oburzenie (po paszkwilu „Złote żniwa” (Znak 2011) przestałem kupować książki wydawane przez Znak). I podniosłem, że jeśli przyjrzeć się publikacjom Zychowicza, to mamy przecież coś podobnego. 

Zychowicz zaczął przed kilku laty karierę piszącego - według jego Wydawcy - „bez znieczulenia” o historii Polski od książki: „Pakt Ribbentrop-Beck, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki”. Tytuł przypominał opracowanie komunistycznego historyk z czasów PRL, niejakiego Karola Laptera „Pakt Piłsudski – Hitler”. Lapter oskarżał Marszałka, że kolaborował z Hitlerem zamiast sprzymierzyć się z Sowietami i wspólnie zniszczyć hitleryzm. cz odwrotnie, miał pretensję do następców Piłsudskiego, zwłaszcza do Józefa Becka, że nie sprzymierzyli się z Hitlerem i wspólnie z nim nie napadli na Sowiety. Według Zychowicza decyzja o przystąpieniu do wojny z Niemcami w sojuszu z Wielką Brytanią i Francją była fatalnym błędem. Należało ustąpić Hitlerowi i zgodzić się na włączenie Gdańska do Rzeszy oraz wytyczenie eksterytorialnej autostrady przez Pomorze. stępnie razem z Niemcami trzeba było wziąć udział w ataku na Związek Sowiecki, a wówczas kilkadziesiąt polskich dywizji na froncie wschodnim rozstrzygnęłoby o klęsce imperium Stalina. I gdy Alianci lądowaliby w Normandii to Polska znienacka uderzyłaby na Niemcy dzięki czemu stałaby się mocarstwem decydującym wraz z USA i Anglią o losach świata.

Ku memu zdziwieniu te oczywiste fantazje ogłoszone przez Zychowicza znalazły aprobatę i uznanie nie tylko u niedokształconych historycznie, na ogół młodych osób, ale także u części znanych publicystów prawicowych.  Co prawda książka Zychowicza wyglądała niczym opracowanie historyczne i mogła zmylić, zwłaszcza kogoś bez wiedzy i przekonać, że zawiera prawdę. Znaleźli się więc ludzie, którzy dali się nabrać – cóż, kto by nie chciał, żeby Polska była mocarstwem, lubi się baśnie.

Redakcja tygodnika, w której pracuje p. Zychowicz ogłosiła, że otwiera dyskusję nad jego książką.  Napisałem recenzję i wysłałem na adres redakcji.

W najbliższym numerze tygodnika przeczytałem, że już tę dyskusję zamknięto.  Domyśliłem się, że mojej recenzji nie będą drukować. Tymczasem autor „Paktu” szeroko udzielał wywiadów, występował w radio, telewizji, odbywał spotkania wszędzie przekonując, jakim świetnym dla Polski rozwiązaniem byłby sojusz z Hitlerem i utyskując na głupotę „sanacji”, która tego sojuszu nie chciała.

W rok później Zychowicz w przededniu rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, 30 lipca 2013 r., wystrzelił z jeszcze bardziej sensacyjną książką „Obłęd '44. Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując Powstanie Warszawskie”.  Według Zychowicza Polskie Państwo Podziemne nie zdało egzaminu bowiem swoje koncepcje oparło na złudzeniach i pobożnych życzeniach.

„Obłędny rozkaz” wydany w 1944 r. oddziałom Armii Krajowej, by w ramach akcji "Burza" pomagały wkraczającej do Polski Armii Czerwonej, równał się kolaboracji z wrogiem. Dowództwo AK wydało w ten sposób swoich żołnierzy w ręce sowieckiej bezpieki – orzekł Zychowicz. Rzucił brzydkie podejrzenia zdrady na gen. Okulickiego, zmordowanego później w Sowietach. Natomiast apogeum obłędu według Zychowicza stanowiła decyzja o wywołaniu Powstania Warszawskiego. Było to bezsensowne samobójstwo. Powstanie Warszawskie okazało się najlepszym prezentem, jaki mógł sobie wymarzyć Stalin – orzekł autor Zychowicz.

Przeczytałem w recenzji książki  Kazimierza Krajewskiego, historyka IPN: „Mimo że Piotr Zychowicz jest z wykształcenia historykiem, napisana przez niego, a omawiana tu książka, nie jest pracą historyczną, nie ma też charakteru pracy naukowej.

Nie wiadomo, czy na tę opinię zwrócili uwagę czytelnicy „Obłędu”.

Minęło dwanaście miesięcy i 23 września 2014 r. i Zychowicz ogłosił kolejny opasły tom: „Opcja niemiecka. Czyli jak polscy antykomuniści próbowali porozumieć się z okupantem”. Z niego, według wydawcy, mieliśmy dowiedzieć się jak Polacy kolaborowali z Trzecią Rzeszą podczas II wojny światowej.  Na okładce znalazło się zdjęcie na którym Goering ściska dłonie polskim oficerom. W 1936 r. na Olimpiadzie w Berlinie polska ekipa jeździecka zdobyła srebrny medal (Niemcy złoty medal, Brytyjczycy brązowy) Goering gratulował medalistom trafił więc też do Polaków. Wtedy zrobiono zdajcie, które Zychowicz przedstawił jako ilustrację do tezy, że Polacy „próbowali porozumieć się z III Rzeszą”.  W ten sam sposób w Moskwie dowodzono, że Polska kolaborowała z Niemcami publikując jako dowód zdjęcie marszałka Śmigłego witającego się na defiladzie w Warszawie z niemieckim attaché wojskowym (witał się też z sowieckim, ale tego w moskiewskiej publikacji nie było).

Dowiadujemy się, że w czasie II wojny światowej wcale nie wszyscy Polacy byli nastawieni antyniemiecko. A nawet wielu polskich polityków i szereg organizacji – wywodził Zychowicz - starało się podjąć kolaborację z Trzecią Rzeszą. Zwolennikami "Opcji niemieckiej" kierował zdrowy rozsądek bowiem kompromis z okupantem miał ograniczyć cierpienia ludności cywilnej i skupić wysiłki na walce z największym wrogiem Rzeczypospolitej, jakim był Związek Sowiecki.. „Opcja niemiecka”, pochwalił się Wydawca, „to pierwsza książka, która ujawnia sensacyjne kulisy współpracy Polaków z Trzecią Rzeszą.” Czyli jednak Polacy kolaborowali z Niemcami, czy można więc obruszać się, gdy ktoś uzna nas za pomocników Hitlera w zbrodniczym procederze Holokaustu?

Pogłębione spojrzenie na możliwości przyjęcia „opcji niemieckiej” w polityce II RP można znaleźć w obszernym artykule Krzysztofa Wojczala „PAKT z III RZESZĄ – alternatywa, czy najgorszy sen Polaków? [Analiza]” Tekst p. Wojczala polecam, jego autor nie powinien być podejrzewany o wrogość do Zychowicza. Dedykuję go zwłaszcza bezkrytycznym konsumentom baśniowych opowieści Zychowicza.12 sierpnia 2015 r. - tuż przed rocznicą Bitwy Warszawskiej - Zychowicz tym razem obsmarował Józefa Piłsudskiego: „Pakt Piłsudski-Lenin. Czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium”. Z książki można się dowiedzieć, że podczas wojny 1920 r. Polacy dwukrotnie mogli zdobyć Moskwę i obalić reżim bolszewików. Potrzebny był tylko drobiazg - przymierze z białym generałem Antonem Denikinem, który jak wiadomo był zaprzysięgłym wrogiem polskiej niepodległości. Józef Piłsudski tymczasem podjął konszachty z Leninem. I to był według Zychowicza „katastrofalny błąd” bowiem Polacy nie tylko ocalili komunizm, ale zaprzepaścili szansę na odbudowę potężnej Rzeczypospolitej w przedrozbiorowych granicach. W ogóle cała wojna z bolszewikami skończyła się dla Polski klęską.

Po ujawnieniu niecnych poczynań Piłsudskiego w 1920 r. Zychowicz zajął się pisaniem „opowieści nieoprawnych politycznie”. 17 maja 2016 r. pojawiła się pierwsza pt. „Żydzi: Opowieści niepoprawne politycznie”, która zdaniem Wydawcy miała zdenerwować „zarówno filosemitów, jak i antysemitów.” Prof. Jerzy Robert Nowak recenzując książkę napisał: „Najbardziej zafałszowany i zdeformowany obraz stosunków polsko-żydowskich  znajdujemy w książce  Piotra Zychowicza „Żydzi” w odniesieniu do  okresu od września 1939 do 1941 r. na Kresach. Zabrakło tam podstawowych wręcz informacji o zbrodniach zbolszewizowanych Żydów przeciw Polakom.”

W rok później (listopad 2016 r.) Zychowicz ogłasza tom pt. „Sowieci: Opowieści niepoprawne politycznie - Część. II” gdzie pisze, że bolszewizm był gorszy od narodowego socjalizmu, a Stalin gorszy od Hitlera. Snuje więc jałowe rozważania kto był gorszy rosyjski Lucyfer czy niemiecki Belzebub.

Wreszcie ulubiony temat Zychowicza „Niemcy Opowieści niepoprawne politycznie cz. III” wydane 29 sierpnia 2017 r. Zychowicz odkrywa, że Hitler nie miał nic wspólnego z prawicą, Niemcy przegrali wojnę ze Związkiem Sowieckim przez głupotę i ideologiczne zaślepienie narodowych socjalistów, natomiast „Führer nie wydał rozkazu do dokonania Holokaustu.” Ten mord „był inicjatywą niemieckich biurokratów i oprawców niższego szczebla”. Swoją drogą w Rosji są tacy, którzy twierdzą, że mord w Katyniu to była sprawka niższych funkcjonariuszy NKWD, z czym władzę ZSRR nie miały nic wspólnego.

Zbliżał się 1 marca 2018 r., dzień w którym od kilku lat czcimy pamięć Żołnierzy Niezłomnych walczących o Niepodległą z komunistami po zakończeniu II wojny światowej. Na półkach księgarskich pojawiła się książka, którą tak reklamowano: „Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych. Płonące wioski i masowe egzekucje. Grabieże i gwałty. Zabójstwa niewinnych cywilów i jeńców - Ukraińców, Żydów, Białorusinów i Polaków. Nie, to nie jest komunistyczna propaganda. Niektórzy Żołnierze Wyklęci naprawdę dopuszczali się takich zbrodni. Dla jednych "Łupaszka", "Bury", "Ogień" czy "Wołyniak" to wielcy narodowi bohaterowie, ale dla innych - mordercy ich bliskich.” Książka spotkała się z aprobatą recenzentów piszących w „Gazecie Wyborczej”.

Tytuł książki: „Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”, autor Zychowicz Piotr.
imageWydawca chełpił się, że publikacja Zychowicza „ to pierwsza książka, która przedstawia czarne karty z epopei Żołnierzy Wyklętych.” Wydawca jakby zapomniał, że dużo wcześniej, w czasach PRL, wiele „czarnych krat” na temat podziemia niepodległościowego zapisali komunistyczni propagandyści. Nowością było jedynie to, że autor reklamowanej książki ogłosił, że on smaruję na czarno Niezłomnych z patriotycznych pozycji deklarując się też jako antykomunista. On bowiem tylko powodowany uczciwością pisał „bez przemilczeń i lukrowania rzeczywistości charakterystycznych dla części polskiej literatury historycznej.”

Książka Zychowicza wywołała oburzenie w środowiskach kombatantów i polemiczny oddźwięk w gronie historyków i publicystów wykazujących fałszywość podejścia i braki warsztatowe autora „Skaz na pancerzach”.

imageWreszcie 2019 r. i wycofana z konkursu książka „Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA”. Pisze historyk Piotr Gursztyn: „ Książka Zychowicza jest jednym wielkim hejtem na Armię Krajową, przy jednoczesnym wychwalaniu okupacyjnych władz niemieckich na Wołyniu. To one miały chronić ludność polską a nie Armia Krajowa. Jest to absolutnym fałszem. AK na Wołyniu była bardzo słaba, bo Polaków było mało. Ta formacja działała w warunkach terroru i okupacji, więc jej możliwości były bardzo ograniczone. Skoro wychwala okupanta niemieckiego, to niech wychwala też okupanta sowieckiego. Ani za pierwszej okupacji sowieckiej, ani za drugiej nie było żadnej rzezi na Wołyniu. Uważam ten wątek za bardzo niebezpieczny. Książki Zychowicza czytane są w Rosji. Rosjanie mogą zauważyć, że Zychowicz usprawiedliwia Niemców, zwala winę na Polaków, więc Rosjanie mogą przypomnieć, że za ich okupacji żadnej rzezi nie było”.

Można tylko zdziwić się, że taka książka została przyjęta przez Jury konkursowe.

W ciągu kilku lat Zychowicz opublikował pisane w ekspresowym tempie obszerne tomy (to nie jest całość jego pisarstwa): „Pakt Ribbentrop-Beck” (stron 362), „Obłęd '44” (.liczba stron 510), „Opcja niemiecka” (stron 464), „Pakt Piłsudski-Lenin” (stron 472), „Żydzi” (stron 560), „Sowieci” (stron 488), „Niemcy” (stron 480) „Skazy na pancerzach” (stron 424) „Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA”( stron 464) - łącznie 4224 strony!

Jeden z historyków recenzujących piśmiennictwo Zychowicza zaliczył go do tzw. przeżuwaczy, czyli piszących o historii, ale nie prowadzących własnych badań, a jedynie korzystających z cudzych opracowań, rzadko zaglądających do źródeł nie wspominając już o ich krytycznej analizie. W przypadku Zychowicza, sądząc po ilości i objętości ogłoszonych publikacji, nawet to „przeżuwanie” musi mieć rozliczne wady bowiem trudno przyjąć, że podejmując trudne i skomplikowane tematy i zapisując w krótkim czasie setki stron Zychowicz mógł przeprowadzać dogłębną kwerendę materiałów i rzetelnie rozpatrzyć niejasne i wątpliwe sytuacje. Wiele wskazuje, że pisząc pospiesznie i dużo dobiera to, co pasuje do przyjętej z góry tezy, że Polacy w swej masie nie są zbyt mądrzy, ich przywódcy to najczęściej nieudolni głupcy, a Polska ponosi bezsensowne straty obnosząc się później ze swoim cierpiętnictwem.

Bez wątpienia w jego przypadku  wywoływanie skandali to dobry sposób na zwiększenie popularności publikacji. Stąd też książki Zychowicza ciągle mają zagwarantowaną bezpłatną reklamę w wielu mediach.

Jest jeszcze inny aspekt działalności skandalizującego autora. Usunięta z konkursu książka nie jest przecież jego pierwszym dokonaniem. Mamy powiedzenie, że często zza drzew nie dostrzega się lasu. Każda z książek Zychowicza  jest takim drzewem skupiającym na sobie uwagę czytelników. Nikt jednak dotąd zdaje się nie zastanawiał jaki one tworzą „las”. Kiedy jednak uświadomimy sobie co i jak przedstawia w swoich książkach Zychowicz to okazuje się, że ich treść (zasadzone przez niego drzewa) nie tworzą przyjaznego nam polskiego lasu, ze swojskimi sosnami, bukami, dębami, z runem leśnym, śpiewającym ptactwem i miłą dla oka zwierzyną. „Las” książek Zychowicza to groźna, ciemna, rosnąca na zdradliwym bagnie dżungla w której znajdują się jadowite rośliny i potwory i w którym człowiek nie ma szans na przetrwanie, chyba że sam stanie się jakąś krwiożerczą bestią.

Dzieje Polski były i są fałszowane przez wielu na wiele sposobów. A Polska, mówiąc słowami Danuty Siedzikównej „Inki”, w historii „zachowywała się jak trzeba”. Tak było, gdy na polach Grunwaldu mówiła Krzyżakom, że pogan nie wolno nawracać mieczem i że mają oni takie same prawa jak ludzie ochrzczeni, gdy była Przedmurzem Europy, gdy w czasie powstań w śmiertelnym starciu z zaborcami walczyła „za wolność Waszą i naszą” i gdy w czasie przepełnionej zbrodniami II wojny światowej stanęła w obronie wartości („rzeczą najcenniejszą jest honor” – Józef Beck).

Feliks Koneczny zauważył, że Polacy ukształtowani w cywilizacji łacińskiej przyjmują, iż polityka musi być poddana rygorom moralnym. A w Europie wielu uznało, że nie ma ona z moralnością nic wspólnego. W XX wieku sąsiedzi Polaków dopuścili się straszliwych zbrodni, a sojusznicy Polski ją zdradzili. Nic więc dziwnego, że dziś starają się zatrzeć pamięć tamtych zbrodni  i zdrad, a Polska ze swoją prawdą historyczną jest takim wyrzutem sumienia, jest bardzo niewygodna. Praktykując hipokryzję starają się zacierać prawdę o sobie i wykazywać, że Polacy nie byli od nich lepsi, a nawet dużo gorsi ("polskie obozy śmierci").
Prof. Andrzej Nowak mówiąc o książce „Pakt Ribbentrop-Beck” Zychowicza stwierdza, że:  „Realizuje ona dokładnie, dokładnie, zamówienie propagandystów rosyjskich i tych z innych narodów wrogich Polsce, którzy chcą pokazać, że Polska z całej swojej duszy chciała iść z Hitlerem i wymordować Żydów. I tylko z własnej głupoty tego nie zrobiła. A więc Polska jest (w tej wizji) połączeniem podłości z głupotą.”


Stanisław Michalkiewicz powiedział, że Jan Tomasz Gross to "makabryczny bajkopisarz". Piotr Zychowicz zapracował na miano bajkopisarza szkodliwego.

Romuald Szeremietiew

Salon24.pl