W ubiegły czwartek w Kijowie dwunastu polityków, duchownych i intelektualistów ukraińskich – w tym b. prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, a także patriarcha Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego Filaret - wystosowało apel do Polaków. Poprosiło w nim o wybaczenie zbrodni wołyńskiej i - jednocześnie - przebaczyło ''zbrodnie i krzywdy uczynione nam''.

Apeluje się też do Polaków o to, by powstrzymali się od „nierozważnych deklaracji”. „Wzywamy naszych sojuszników, polskie przywództwo państwowe i parlamentarzystów, o powstrzymanie się od jakichkolwiek nierozważnych politycznych deklaracji i uchwał, które przecież i tak bólu nie złagodzą, a jedynie umożliwią naszym wspólnym wrogom wykorzystanie tego przeciwko Polsce i Ukrainie. Nie miejmy złudzeń: owo wrogie piętno odciśnie się w równej mierze na obu naszych wspólnotach” – piszą dosłownie Ukraińcy.

O komentarz do listu poprosiliśmy w rozmowie telefonicznej profesora historii Jana Żaryna, od ubiegłego roku zasiadającego zarazem w Senacie RP (w wyborach startował z ramienia PiS).

 

Jan Żaryn: O liście wypowiem się najpierw jako historyk. Wszystkie znane nam zbrodnie z Wołynia i z pozostałej części Kresów Południowo-Wschodnich dokonywane przez Ukraińców na cywilnej ludności polskiej to zbrodnie ewidentnie ludobójcze. Nie ma na to innego określenia. Jeżeli nie chce się przyjąć płaszczyzny prawdy historycznej – a tu wyraźnie tego zabrakło – to nie ma możliwości wzajemnego wybaczenia sobie krzywd. Oprócz omawianego listu mamy też do czynienia z aktami, które nawet jeśli nie obciążają sygnatariuszy tego listu, to obciążają obecne państwo ukraińskie. Chodzi o akty świadczące o traktowaniu banderowskich formacji OUN-UPA jako formacji ukraińskiego czynu niepodległościowego. Takie stanowisk oto wybór, do którego Ukraińcy jako naród suwerenny mają prawo – ale wybór ten rodzi określone konsekwencje. My, Polacy, nie możemy go zaakceptować. Nie możemy zapominać o naszych ofiarach i o traumie rodzin wołyńskich. Rodziny te przez wiele dziesięcioleci przeżywały swój ból prywatnie, a dziś, w wolnej Polsce, mają prawo dopominać się od państwa polskiego wypowiedzenia, wykrzyczenia tamtej ludobójczej zbrodni. Strona ukraińska powinna nie tylko przeprosić, ale dać też wyraźny sygnał, że to się nigdy nie powtórzy, bo tamte formacje nie będą miały w państwie ukraińskim racji bytu. Niestety, skoro dziś są honorowane, to rację bytu miały, mają i na nieszczęście dla Polaków mogą jeszcze mieć.

W tym kontekście nie tylko zadziwiający, ale wręcz kuriozalny jest apel o powstrzymanie się przez stronę polską od przypominania o ludobójstwie właśnie teraz, gdy nadchodzi lipiec, miesiąc najbardziej wyraźnej pamięci o tamtych wydarzeniach. Taki apel można byłoby z większym skutkiem skierować na przykład w grudniu, bo nie ma wątpliwości, że w lipcu będziemy jako naród razem z ofiarami ludobójczej zbrodni na Wołyniu i na Kresach Południowo-Wschodnich. Strona ukraińska doskonale o tym wie i jej apel zdaje się być podszyty głębokim cynizmem.

Ponadto trudno jest polskiej stronie zgodzić się ze stwierdzeniem, że ilekroć niszczono aspiracje niepodległościowe narodu ukraińskiego, tylekroć i my padaliśmy tego ofiarą, przegrywając w walce o odzyskanie niepodległości. Takiej solidarnej współwzajemności nie było. Wyjątkowym momentem, w którym taka solidarność zaistniała, było podpisanie umowy Piłsudski-Petlura. Warto odwoływać się do tego wydarzenie, było to jednak – jak podkreślam – wydarzenie w historii naszych narodów wyjątkowe. W polskiej pamięci pozostaje walka o Lwów i Przemyśl, sprawa Orląt, patriotycznej polskiej młodzieży walczącej przeciwko ukraińskim najezdnikom niemającym żadnego historycznego prawa do ziemi lwowskiej. Podobnie jest z datą 17 IX 1939, którą przedstawiciele państwa i narodu ukraińskiego oceniają dość jednoznacznie. W polskiej opowieści o II wojnie światowej pakt Ribbentrop-Mołotow i jego następstwa w postaci wybuchu samej wojny, to okres niszczenia naszej niepodległości. Daty 1 IX i 17 IX nie jest wydarzeniem, które mogłoby uszczęśliwiać jakikolwiek segment polskiej społeczności. Mam wrażenie, że w pamięci ukraińskiej 17 IX pozostaje tymczasem datą ważnego kroku na drodze zjednoczenia państwa ukraińskiego. To nie jest zarzut, ale konstatacja. W narodowej pamięci narodów ukraińskiego i polskiego jest wiele takich wydarzeń, co do których nie jesteśmy w stanie uzgodnić narracji. Owszem, można to przyjąć i to z wyraźnym szacunkiem dla drugiej strony, ale – bez przesady. Sugerowanie, że de facto nie mamy prawa do Kresów Wschodnich, bo to ziemia zawsze miała należeć do narodu ukraińskiego, zanim jeszcze naród ten zaistniał w samoświadomości, jest absurdalna. Mamy, oczywiście, równe prawo do korzystania z dziedzictwa I Rzeczypospolitej – ale takiej, jaką była, to znaczy stworzonej przez szlachtę różnej etniczności i pochodzenia, lecz szlachtę, która przyjęła polską państwowość i rozwiązania pochodzące z Korony i przeniesione w kolejnych uniach na teren Wielkiego Księstwa Litewskiego i tereny inkorporowane w 1569 roku  w wyniku Unii Lubelskiej. Strona ukraińska nie powinna apelować do strony polskiej o oplucie i zdradę własnej przeszłości. My tego Ukraińcom nie proponujemy. Owszem, mają opluć i zdradzić, ale tylko zbrodnię ludobójstwa, a nie całą przestrzeń historyczną. Jest miejsce dla różnorodności interpretacji, ale nie ma go dla składania hołdu zbrodniczym formacjom. Tu kończy się tolerancja i dialog.

Jako polityk z kolei mogę powiedzieć, że jest bardzo – jeśli to właściwe określenie – niezgrabne, gdy próbuje się dokonać szantażu. Szantażu polegającego na przywołaniu naszych wspólnych wrogów i stwierdzeniu, że każda próba wypowiedzenia prawdy historycznej ma rzekomo tym wrogom służyć. Nie możemy żyć pod szantażem, w którym strona ukraińska ma prawo do kłamstwa, a my mówiąc o ludobójstwie mielibyśmy być szkodnikiem działającym na rzecz tego trzeciego. Panowie z Ukrainy, ten trzeci wygra właśnie wtedy, gdy będziemy kłamać! Nie ma cienia wątpliwości, że jesteśmy w stanie zbliżać się do siebie jako narody wyłącznie w prawdzie.

p.ch.

***

PONIŻEJ PUBLIKUJEMY TREŚĆ LISTU W TŁUMACZENIU MARIANA PANICA OPUBLIKOWANYM NA ŁAMACH PORTALU BLOGPUBLIKA.COM

Byli prezydenci Ukrainy, zwierzchnicy Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Kijowskiego Patriarchatu oraz Cerkwi Grekokatolickiej, artyści, intelektualiści, pisarze, politycy i działacze społeczni wystosowali list otwarty do przywódców państwa polskiego i do polskiego społeczeństwa – z prośbą o wybaczenie i pojednanie.

http://gazeta.ua/articles/life/_ukrayinci-napisali-list-pokayannya-i-proschennya-do-polskogo-suspilstva/702070

Drodzy Bracia,

Zbliżają się dni, w których wspominać będziemy poległych synów i córki naszych narodów.

W historii wzajemnych stosunków Ukraińców i Polaków wiele jest przykładów braterstwa, ale i nie brakuje krwawych wstrząsów. Wśród nich szczególnie bolesnym – tak dla Ukrainy jak i Polski – pozostaje Tragedia Wołyńska oraz inne polsko-ukraińskie konflikty z lat II Wojny Światowej, w następstwie których śmierć poniosło tysiące niewinnych naszych braci i sióstr.

Zabójstwo niewinnych ludzi nie znajduje żadnego usprawiedliwienia.

Prosimy zatem o wybaczenie za popełnione zbrodnie i krzywdy – oto główne przesłanie naszego listu.

Prosimy o wybaczenie, ale w równej mierze i my wybaczamy krzywdy i zbrodnie, jakie popełniono wobec nas, Ukraińców. To jedyna formuła duchowa, jaka powinna stanowić motyw przewodni w każdym ukraińskim i polskim sercu pragnącym pokoju i pojednania.

Zabójstwa, tortury, narodowy i religijny ucisk, wyzysk socjalny i deportacje – są to pojęcia tak dobrze znane obu naszym narodom. Znamy je i pamiętamy.

Dotąd, dopóki żyją nasze narody, dotąd i będą nas boleć tamte historyczne rany. Lecz nasze narody będą żyć tylko wtedy, gdy na przekór tamtej przeszłości, nauczymy się odnosić do siebie z szacunkiem, jak równi sobie pobratymcy.

Największym złem w naszych wzajemnych relacjach była nierówność, jaka wynikała z braku ukraińskiej państwowości. Z nieuchronną przy tym konsekwencją każda katastrofa ukraińskiej państwowości prowadziła zawsze do ruiny i upadku państwowości polskiej. Ta tragiczna prawidłowość stanowi swoisty aksjomat w naszych wzajemnych ukraińsko-polskich stosunkach.

Państwo ukraińskie musi dopiero w pełni określić swoją najwłaściwszą i najbardziej godną postawę w odniesieniu do tamtych doświadczeń z przeszłości, do ich przyczyn i do własnej odpowiedzialności za to, co było i za to, co będzie.

W polskiej świadomości powinno zaś nastąpić pełne uznanie specyfiki ukraińskiej tradycji narodowej, z jej sprawiedliwą i zasługującą na powagę i szacunek walką o w pełni niezależną, suwerenną państwowość. Zaakceptujmy siebie wreszcie nawzajem – i myślą i sercem. Sprawmy wreszcie, aby najważniejszym pomnikiem wystawionym naszym narodom nie były owe lokalne panteony, lecz gest wyciągniętej do siebie ręki.

Obecna wojna Rosji przeciwko Ukrainie jeszcze bardziej związała nasze narody. Wojując przeciw Ukrainie, Moskwa prowadzi agresję również przeciwko Polsce i całemu wolnemu światu.

Dziś podkreślamy to ze szczególną mocą, aby uczulić polityków obu państw przeciwko mowie nienawiści i okazywaniu wzajemnej wrogości, co może podkopać ten nasz chrześcijański imperatyw wybaczenia i porozumienia. Istnieje oczywiście potrzeba ukazywania tamtej tragicznej przeszłości, natomiast wykorzystywanie wspólnego bólu dla politycznych rozrachunków doprowadzi jedynie do niekończących się wzajemnych oskarżeń. Krzywda, zło powracać będą zawsze i zawsze obrócą się przeciwko mogiłom, przeciwko pamięci i przeciwko naszej przyszłości

Wzywamy naszych sojuszników, polskie przywództwo państwowe i parlamentarzystów, o powstrzymanie się od jakichkolwiek nierozważnych politycznych deklaracji i uchwał, które przecież i tak bólu nie złagodzą, a jedynie umożliwią naszym wspólnym wrogom wykorzystanie tego przeciwko Polsce i Ukrainie. Nie miejmy złudzeń: owo wrogie piętno odciśnie się w równej mierze na obu naszych wspólnotach.

Pamiętajmy również, że Kijów i Warszawa – to strategiczna wschodnia flanka oporu dla całej Europy. Musimy sobie uświadomić, że przykład naszego wzajemnego porozumienia może stać się wzorem dla całej przestrzeni europejskiej.

W przeddzień imprez związanych z upamiętnianiem naszych historycznych dramatów, które rozpoczną się w lipcu w obu państwach, wzywamy do powrotu do tradycji wspólnych odezw parlamentarnych, które nie będą nas dzielić a łączyć – w duchu pokajania się i przebaczania. Kierując się braterstwem, wzywamy do ustanowienia wspólnego dnia pamięci ofiar naszej przeszłości w poczuciu wiary, że zło nigdy już nie powróci.

Wieczna i godna pamięć o naszych dokonaniach zależy również od pełnego i mądrego porozumienia między nami – osiągniętego trwale i na zawsze.

Wierzymy, że nasz głos zostanie usłyszany w polskim społeczeństwie.

Sygnatariusze listu:

Leonid Krawczuk, prezydent Ukrainy w latach 1991-1994

Wiktor Juszczenko, prezydent Ukrainy w latach 2005-2010

Patriarcha Wszechrusi-Ukrainy Filaret – zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego

Światosław Szewczuk, najwyższy arcybiskup Ukraińskiej Cerkwi Grokokatolickiej

Wiaczesław Bruchoweckij, literaturoznawca, honorowy rektor Narodowego Uniwersytetu – Kijowsko-Mohylańskiej Akademii.

Iwan Wasiunik – współtprzewodniczący Społecznego Komitetu Pamięci Wielkiego Głodu i Genocydu z lat 1932-33, wicepremier Ukrainy w latach 2007-2010.

Iwan Dziuba, akademik, literaturoznawca, działacz społeczny.

Danyło Łubkiwskij, zatępca Ministra Spraw Zagranicznych Ukrainy (2014)

Dmytro Pawłyczko, poeta, polityk, działacz społeczny, ambasador nadzwyczajny i pełnomocny.

Wołodymyr Panczenko, literaturoznawca, pisarz, profesor Narodowego Uniwersytetu „Kijowsko-Mohylańskiej Akademii”.

Myrosław Popowycz, akademik, filozof, dyrektor Instytutu im. Grygorija Skoworody.

Wadym Skuratiwskij, historyk sztuki, literaturoznawca, profesor Narodowej Akademii Sztuki Ukrainy.

Ihor Juchnowskij, akademik, pierwszy kierownik ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.