W rozmowie z portalem DoRzeczy.pl red. Paweł Lisicki odniósł się do głosów, wedle których przyznawanie środków z unijnych funduszy miałoby być zależne od tzw. „praworządności”, rozumianej m.in. przez prawa, o które postulują środowiska LGBT, jak choćby możliwość adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Zdaniem red. nacz. tygodnika „Do Rzeczy” tutaj pojawia się miejsce na powiedzenie przez Polskę „non possumus”, nawet za cenę utraty środków czy wyjścia z UE.

Europejska komisarz ds. równości Helena Dalii stwierdziła, że „wszyscy w Unii powinni czuć się bezpieczni i wolni, bez strachu przed dyskryminacją czy przemocą, ze względu na orientację seksualną, tożsamość płciową, ekspresję płciową, cechy płciowe i wciąż jesteśmy daleko od pełnej inkluzywności i akceptacji, na jakie zasługują osoby LGBTiQ”. Coraz gorętsza staje się debata na temat powiązania unijnego budżetu i funduszu odbudowy z mechanizmem praworządności. Tzw. „praworządność” mogłaby zostać zdefiniowana m.in. przez przyjmowanie przez państwa członkowskie postulatów ruchu LGBT, takich jak „małżeństwa” homoseksualne czy możliwość adopcji dzieci przez pary jednopłciowe.

Zdaniem Pawła Lisickiego to jest miejsce, w którym Polska musi powiedzieć „non possumus”, nawet gdyby miało to oznaczać brak środków z Unii Europejskiej czy wystąpienie ze wspólnoty. Tą granicą jest próba zmuszenia Polski do wyrzeczenia się swojej kultury i dziedzictwa:

- „Gdyby to, co mówi pani komisarz miało stać się wiążące dla Polski, nasz kraj w żadnym razie nie powinien się na to godzić. W żadnym razie, czyli za cenę także odcięcia środków, a nawet opuszczenia Unii Europejskiej. Takie jest przynajmniej moje zdanie” – mówi dziennikarz w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

kak/DoRzeczy.pl