- Bardziej zależy nam na tym, aby mieć rację, być lepszym od innych, mieć od nich więcej, być szczególnie wybranym itd. niż na pełni życia, które polega na wzajemnej miłości, harmonii, zrozumieniu, miłosierdziu i przebaczeniu – pisze o. Włodzimierz Zatorski, benedyktyn.

Ogromna jest tajemnica zatwardziałości ludzkiego serca. Scena z dzisiejszej Ewangelii przypomina podobną sytuację w synagodze, kiedy Pan Jezus postawił na środku człowieka z uschłą ręką i spytał, Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy źle, życie ocalić czy zniszczyć? (Łk 6,9). W obu przypadkach spotkał się z milczeniem, które wskazywało na wewnętrzną zatwardziałość. W obu przypadkach Żydzi śledzili Pana Jezusa, czy uzdrowi człowieka w szabat, aby mieć przeciwko Niemu zarzut przekroczenia Prawa. Uprzednie nastawienie osądzające spowodowało, że nie byli w stanie otworzyć się na prawdę sytuacji, co było jednoznaczne z brakiem otwarcia się na Boga.

Scena z Ewangelii doskonale ukazuje różnicę, jaka istnieje pomiędzy myśleniem według świata a myśleniem Bożym. Myślenie osądzające z pozycji „uczonych w Prawie” jest, co może dziwić, doskonałym przykładem myślenia światowego. Zazwyczaj uznajemy za takie szukanie ludzkich uciech, kierowanie się namiętnościami i zmysłami. Natomiast w myśleniu światowym, na co szczególnie zwraca uwagę św. Paweł, najważniejszy nie jest rodzaj namiętności, jaka człowiekiem kieruje, ale fakt, że naszymi ocenami i wyborami kierują zasady i normy, jakie tworzą ludzie, wzgląd na ich opinię i na to, co jest na świecie cenione. Wszystko to blokuje na odkrycie prawdy, która jest w Bogu, a nie w tak rozumianym świecie. W przeciwieństwie do takiej postawy Pan Jezus widzi przede wszystkim człowieka z jego cierpieniem. Troszczy się o zaradzenie jego problemom. Dokładnie taką postawę wskazuje w swoim nauczaniu w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie oraz mówiąc o kryterium oceny podczas sądu ostatecznego.

Myślenie światowe zawiera w sobie pewną kalkulację: co się opłaca, a co nie. Kryteria myślenia są rzeczowe i formalne: prawo i dbałość o własne usprawiedliwienie. Natomiast myślenie Pana Jezusa jak gdyby całkowicie zapomina o sobie, koncentrując się na człowieku i jego problemach. Przy czym stara się obiektywnie uchwycić jego sytuację i udzielić prawdziwego dobra, nieupraszczającego się do emocjonalnego przeżycia. Inaczej mówiąc, Pan Jezus patrzy na drugiego przez pryzmat więzi z Ojcem, jedynym Dobrym. Drugi człowiek jest Mu dany przez Ojca jako wezwanie. Ta perspektywa pozwala zobaczyć sytuację w prawdzie, która wykracza poza doczesne relacje. Prawdą człowieka jest obecne w nim misterium Boga, co wyraża się podobieństwem człowieka do Boga. Tę tajemnicę wyraził Jezus słowami opisującymi scenę sądu ostatecznego:Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).

Z podobnym smutkiem jak Pan Jezus patrzy na zatwardziałość serca Żydów św. Paweł:

„Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieprzerwany ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami” (Rz 9,1–3).

Pisze on to na podstawie doświadczanej nienawiści ze strony swoich rodaków, którzy nie byli w stanie przyjąć pogan do udziału w dziedzictwie Boga. Okazuje się, że zazwyczaj bardziej zależy nam na tym, aby mieć rację, być lepszym od innych, mieć od nich więcej, być szczególnie wybranym itd. niż na pełni życia, które polega na wzajemnej miłości, harmonii, zrozumieniu, miłosierdziu i przebaczeniu. Niestety, ta obecna w Żydach za czasów św. Pawła zatwardziałość jest stałą przywarą każdego człowieka, jeśli nie odrzuci jej świadomie i zdecydowanie. Ewangelia wzywa nas do tego w sposób jednoznaczny, wręcz stawia jako warunek naszego odnalezienia się w Chrystusie.

Włodzimierz Zatorski OSB / ps-po.pl