Panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? To wołanie mogło być jak najbardziej aktualne pamiętnego 13 grudnia 1981 roku.

Tak samo była niedziela (w Kościele radosna, bo Trzecia Adwentu), tylko że mróz był siarczysty. Ale to już przeszłość. I dla pewnej części młodszego pokolenia, które nie przejmuje się za bardzo historią Ojczyzny, stan wojenny i dajmy na to, bitwa pod Legnicą, to wydarzenia podobnie osadzone w nijakim czasie.

A dzisiaj? Znów larum grają. Trzecia wojna, pełzająca, jak się mówi, daje znać o sobie jak małe stożki płomienia i lawy spływającej po stokach budzącego się do życia wulkanu. I to już nie tylko w Polsce! Na całym świecie dziesiątki milionów ludzi nękane są niepokojami, przeradzającymi się często, zbyt często, w konflikty zbrojne, w wyniku których śmierć zbiera obfite żniwo, i trwa wędrówka ludów, uciekających przed niepewnością jutra, a nawet zagrożeniem życia.

A u nas? Na razie da się wytrzymać, bo najwyżej sami sobie potrafimy być nieprzyjaciółmi. Nikt jednak, myślący realistycznie, nie może zaręczyć, że to„pełznięcie” nie dotrze do Polski. Pomagajmy więc uchodźcom. A odpowiednie czynniki niech określą, ile osób możemy przyjąć, a ile odesłać. Dokąd? Na niewiadome, bo domu często już od dawna nie mają.

Natomiast nie można do uchodźców zaliczyć fundamentalistów, którzy walczą ze wszystkimi, także muzułmanami, nieprzyjmującymi ich recepty na życie. To nie są uchodźcy. To jest materiał na zdobywców. W programie mają zniszczenie wszelkich innych religii, a przede wszystkim chrześcijaństwa. Ukoronowaniem tego byłoby zdobycie Watykanu. I wcale się z tym nie kryją.

Leon Knabit OSB | Dziennik Polski