Co było niepokojące w działaniu o. Andrzeja Klimuszki? - mówi portalowi Fronda pl. o. Bruno Maria Neumann, bonifrater, były bioenergoterapeuta.

Zainspirowany dyskusją pod tekstem o wojennych przeżyciach o. Klimuszki na portalu Fronda.pl zwóciłem się o wyjaśnienie, co było "nie tak" w działaniu tego duchownego, który jednak z całego serca starał się służyć pomocą ludziom w ich chorobach i pomagać w problemach. Zapytałem o to o. Bruno, człowieka, który doświadczył leczenia innych bioenergoterapią; jest rownież  przedstawicielem zakonu, który leczy chorych ziołami.  

- Interesowałem się postacią o. Klimuszki. On napisał książkę „Moje widzenie świata”, którą przeczytałem. Co było, moim zdaniem, w jego życiu niepokojącego? To, że za bardzo poszedł w tzw. „naturalne” metody leczenia. Nie można tutaj kwestionować jego ziołolecznictwa, bo sami, jako Bonifratrzy, niektóre z jego mieszanek ziół stosowaliśmy. W czasie jego życia nie było znane pojęcie białej magii w rozszerzeniu na wahadełkarstwo, bioenergoterapię, radiestezję. On o tym wtedy nie wiedział i żył we frustracji. Dlaczego? Dochodziły do mnie niepokojące głosy, że on miał problemy, wpadał w depresję, nadużywał alkoholu. Nie był na najlepszej drodze. Choć bardzo chciałem go poznać, to jednak nie udało mi się. Pamiętam, że zapytano go przed śmiercią w 1980 r. o kraj, w którym chciałby żyć przez następne 50 lat. Powiedział, że jest to Polska i będą do niej zjeżdżać ludzie z całego świata, aby zakosztować tu pokoju.

Miał dary, które nie były wypracowane przez jakąś technikę okultystyczną, techniki mediumiczne czy medytacyjne. On je po prostu miał. Był to skromny kapłan, prosty człowiek. Nikt mu nie powiedział, że pewne metody, które stosuje, są szkodliwe. Nikt nim nie potrafił pokierować.

Miałem to szczęście, że dowiedziałem się, że one są szkodliwe. Powiedziano mi to i to się potwierdziło. Wiem, że charyzmat uzdrawiania jest zupełnie czym innym niż metody reiki, bioenergoterapia czy inne, które zniewalają człowieka. One są nośnikiem bytów, które nie są nam przyjazne - pokreśla o. Bruno.

O. Bruno Maria Neumann, bonifrater, który przez wiele lat zajmował się bioenergoterapią. Gdy z czasem doświadczył, że siła jego „leczenia” nie pochodzi od Boga, zrezygnował z tych praktyk. Dziś modli się za chorych.

Not. Jarosław Wróblewski

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Fronda.pl 14.02.2012 r.