"Przyznanie się publicznie było naiwnością, mówię panu uczciwie, głupią naiwnością dzieciaka, bo nikt tego nie docenił, tylko wszyscy traktowali to dokładnie jak pan, a politycy kłamią każdego dnia"-wyznał poseł Platformy Obywatelskiej, Sławomir Nitras w rozmowie z Robertem Mazurkiem na antenie RMF FM. 

„Chciałem wtedy powiedzieć, że żałuję tego, co zrobiłem, mimo że miałem prawo się tak zachować, bo politycy robią to na co dzień”-przekonywał. Nitras w ten sposób odniósł się do swojego kłamstwa sprzed kilkunastu lat. W ostatnim tygodniu kampanii przed wyborami samorządowymi w 2006 r. polityk PO skłamał na temat Teresy Lubińskiej, kandydatki Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Szzecina. Dwa lata później przyznał się do kłamstwa w rozmowie z Joanną Lichocką na łamach "Rzeczpospolitej". 

Chodzi o ostatni tydzień kampanii wyborczej z 2006 r., w której Nitras skłamał na temat Teresy Lubińskiej - kandydatki PiS na prezydenta Szczecina. Dwa lata później przyznał się do tego w rozmowie z Joanną Lichocką, wówczas dziennikarką „Rzeczpospolitej”. Redaktor Mazurek przypomniał politykowi PO o tej sytuacji. Wówczas doszło do całkiem osobliwej wymiany zdań. 

"Potrafiłem się publicznie przyznać do błędu (…) chciałem wtedy powiedzieć, że żałuję tego co zrobiłem, mimo że miałem prawo się tak zachować, bo politycy robią to na co dzień"-tłumaczył Sławomir Nitras. 

"Pan się nie potrafi do niczego przyznać - to widać"-skomentował Robert Mazurek. Wówczas poseł stwierdził, że "przyznanie się publicznie było głupią naiwnością dzieciaka". Dodajmy, że całkiem dużego "dzieciaka", gdyż polityk miał wówczas 33 lata... 

"Nikt tego nie docenił, tylko wszyscy traktowali to dokładnie jak pan, a politycy kłamią każdego dnia"-żalił się Sławomir Nitras. 

"To mi ciąży. Będę odpowiadał za mój błąd, jak miałem 30 lat, będę i mówię to wprost, ale pan musi zachować obiektywizm, a obiektywizm polega na tym, że pan mnie oskarża o skrajny cynizm, a nie widzi pan zachowania innych"-ubolewał dalej. 

Cóż, to, co mówi Nitras pięknie wpisuje się w linię programową Platformy, która wystawia w wyborach wieloletnich działaczy PZPR, polityków z zarzutami korupcyjnymi, premier wywodzący się z tej partii po kryzysie w rządzie i kilku aferach mających miejsce za jego kadencji, przy najbliższej okazji czmycha do Brukseli, gdzie czeka na niego intratna posadka. Takie przykłady można mnożyć, a PO nie widzi w tym problemu. 

yenn/RMF FM, Fronda.pl