„Kreml chciałby widzieć cały nasz region w roli łatwo sterowanej kukiełki. I choć zmieniły się czasy i metody presji Moskwy na państwa bałtyckie, to nie zmienia się nasza postawa – neoimperialnym zakusom mówimy twarde ‘nie!’” - stwierdził premier Mateusz Morawiecki. Przestrzegł też, że „demony historii mogą zbudzić się na naszych oczach. Dlatego każdego dnia powinniśmy być w stanie się im przeciwstawić”.

Premier RP, który weźmie dziś udział w wideokonferencji „The Need for Trusted Connectivity” w ramach Tallinn Digital Summitnapisał, napisał we wtorek tekst dla estońskiego dziennika „Postimees”. Szef polskiego rządu zauważył też, że „znaczenie naszego regionu jest dziś nie do przecenienia” oraz że „to na barkach Polski i państw bałtyckich spoczywa teraz współodpowiedzialność za bezpieczeństwo całej przestrzeni euroatlantyckiej”.

Mateusz Morawiecki napisał też ,że „geopolityka to gra na wielkiej szachownicy, na której Polska, Estonia, Litwa i Łotwa toczą z Rosją pojedynki od wieków i dlatego to właśnie my potrafimy patrzeć kilka ruchów do przodu”. „Dziś naszym wspólnym obowiązkiem jest chronić całą wspólnotę transatlantycką przed próbą szachowania, jaka grozi nam ze Wschodu” – dodał premier RP.

Szef Rady Ministrów przypomniał też na łamach estońskiego dziennika, jak w 2007 roku Estonia pragnąc „usunąć w cień symbol dominacji sowieckiej – Pomnik Brązowego Żołnierza” bardzo szybko stała się ofiarą cyfrowych działań wojennych, a rosyjskie „zintensyfikowane cyberataki” uderzyły nie tylko w „platformy rządowe”, ale również w „strony internetowe banków i gazet”. Kilkanaście lat temu „długie ramię Moskwy okazało swoją destrukcyjną moc w przestrzeni wirtualnej” – przypomniał premier Morawiecki.

Przypominając sytuację Estonii z 2007 roku, Mateusz Morawiecki nawiązał równocześnie do dzisiejszych wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Jak stwierdził polski premier: „Alaksandr Łukaszenka próbuje zdestabilizować naszą sytuację wewnętrzną poprzez sztucznie wywołaną presję migracyjną na granicach państw bałtyckich. Zapomina, że igrając z naszymi państwami, w istocie prowokuje całą wspólnotę euroatlantycką. Chce przetestować nie tylko szczelność naszych granic – granic zewnętrznych UE i NATO – ale także jedność Unii i Sojuszu. Jak dotąd przegrywa, ale trzy dekady po odzyskaniu niepodległości przez państwa naszego regionu nikt nie może stracić czujności”.

Premier Morawiecki nie ma wątpliwości, że „Łukaszenka stara się rozgrywać naturalne w każdej demokracji wewnętrzne różnice polityczne. Nie wie, czym są demokratyczne wybory, ale zna mechanizmy rządzące zbiorowymi emocjami. Prowadzi cyniczną grę, wykorzystując do niej szlachetne intencje niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. W istocie jednak sięga po metody przemytnicze, licząc, że według napisanego w Mińsku/Moskwie scenariusza przerzuci przez granicę nielegalnych migrantów i wywoła kolejny kryzys. To Białoruś ryzykuje dziś życie i zdrowie ludzi, których sprowadza z Iraku i Bliskiego Wschodu tylko po to, by zaszkodzić swoim zachodnim sąsiadom. Intencje Łukaszenki są jasne – chce powtórzenia sytuacji migracyjnej sprzed 5-6 lat. W dodatku robi to w nieprzypadkowym terminie - w przeddzień rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad-21 i w chwili trudnej misji ewakuacyjnej z Kabulu”. Szef polskiego rządu podkreślił, że obecna sytuacja to „dla państw bałtyckich, Polski i całej Europy prawdziwy test”.

 

 

ren/PAP