W wywiadzie dla OKO Press Michal Sz. („Margot”) opowiada o kulisach akcji profanującej pomniki symbole polskości oraz wartości religijne. W jego wypowiedzi pojawia się tradycyjnie dużo wulgaryzmów. Trudno uznać to za język polski, no chyba, że z rynsztoka i takie środowiska próbuje reprezentować lewicowy anarchistyczny działacz LGBT.
Zapytany o samopoczucie Michał Sz. odpowiada:
- Po areszcie? Zaje******. Gorzej, jeśli chodzi o powrót do rzeczywistości. Ciężko mi nadrobić wydarzenia ostatnich trzech tygodni, a chciałabym to zrobić, żeby wiedzieć do jakiej Polski wróciłam. I czy faktycznie moje pragnienie, by była trochę bardziej rozpier******, się spełniło
Mówiąc o swoim zatrzymaniu przez policję opowiada, że sam chciał oddać się w ręce policji już przed siedzibą KPH:
- Naprawdę myślałam, że mnie zapakują do wozu i odjedziemy. To było ciekawe doświadczenie. Policjanci, którzy dotąd nie potrzebowali rozkazu, żeby mnie rzucić na ziemię, wykręcać ręce i zawlec do suki, teraz zgłupieli.
Dodaje też:
- A skoro nie chcieli mnie aresztować, skoro mogłam jeszcze sprawdzić własną wolność i ograniczenia policjantów, stwierdziłyśmy, że okej. Lecimy dalej z tym cyrkiem, chodźmy pod Chrystusa!
Warto przypomnieć, że Michał Sz. został prawomocnie skazany i osadzony w areszcie za fizyczną napaść na działacza fundacji pro-life oraz zniszczenie mienia należącego do tej fundacji.
mp/oko.press