Czasami – ale to chyba zupełnie wyjątkowe sytuacje – mamy poczucie, że możemy się modlić o wybór konkretnego papieża. Normalnie biorąc prosimy po prostu Boga, żeby dał nam dobrego Papieża. Każdy jest nam dany, by bronić naszej wiary, by umacniać nas w wierze (por. Łk 22,32). Papież broni naszej wiary przed błędami, ale przede wszystkim głosi jej prawdę. Dziś wielkim skandalem dla świata jest podstawowa prawda, że katolicyzm to jedyna prawdziwa religia. Tymczasem właśnie ten fakt czyni tak ważną ortodoksję: to nie kwestia tożsamości czy posłuszeństwa, ale wierności Objawieniu, przekazanemu Kościołowi depozytowi wiary.

Papież musi umacniać wiernych w przekonaniu o prawdzie katolicyzmu, musi nauczać o podstawach tego przekonania, musi wreszcie w dialogu ze światem przeciwdziałać nieporozumieniom z tym związanym – bo nie jesteśmy tylko depozytariuszami Prawdy, więc jej przekazywanie jest aktem miłości i pokory, a nie tryumfalizmu. A tylko wiara przeżywana jako prawda ma moc przyciągania i nawracania. Drugi element – to rozwój i obrona cywilizacji chrześcijańskiej, szczególnie jej naturalnych podstaw, całego kompleksu spraw, które bł. Jan Paweł II określał mianem cywilizacji życia. Dechrystianizacja oznacza w praktyce osłabienie wiary i życia chrześcijańskiego milionów ludzi, aby się jej przeciwstawić – trzeba umocnić odpowiedzialność i solidarność katolików za Kościół i kulturę chrześcijańską, którą odziedziczyli, za dobro wspólne narodów, w których żyją.

Nauczanie Papieży jest tu dla nas najlepszym oparciem. Dlatego tak ważne jest, by był to głos wyraźny, jednoznaczny. I jest jeszcze – w tym konkretnie momencie historii – zasadnicza kwestia kontynuacji pontyfikatu Benedykta XVI. Wyjątkowość jego roli w życiu Kościoła polegała na odważnym stawieniu czoła faktowi kryzysu Kościoła, który – jak powiedział kardynał Ratzinger w „Soli ziemi” – „sięga korzeni”. To właśnie ta odważna konstatacja stała się dla milionów katolików na świecie źródłem rzeczywistej nadziei - mówi Marek Jurek.

Not. Jarosław Wróblewski