Magdalena Korzekwa-Kaliszuk opublikowała w swoich mediach społecznościowych świadectwo pana Tomasza, który opowiedział, jak wygląda „wybór” rodziców w kwestii aborcji w Wielkiej Brytanii. Nie jest to wybór, ale konieczność stawiania ciągłego oporu lekarzom naciskającym na aborcję. Wraz z żoną postawili taki opór, kiedy lekarze namawiali ich do aborcji, ponieważ przeprowadzone badania sugerowały wadę dziecka. Syn urodził się zdrowy, dziś ma 5 lat.

- „Jak mój 5-letni syn będzie już dorosłym człowiekiem, to mu powiem, że mógł się nie urodzić, bo lekarze namawiali nas na aborcję. Na razie jest w pierwszej klasie, biegle posługuje się dwoma językami, liczy w obu do 1000, zna podstawowe działania matematyczne i (z tego co mówią nauczyciele od 3 lat) ma wyjątkowe zdolności plastyczne    URODZIŁ SIĘ ZUPEŁNIE ZDROWY BEZ JAKICHKOLWIEK WAD” – pisze pan Tomasz.

- „Nie mów o wyborze, bo nie masz pojęcia co się za nim kryje. W Wielkiej Brytanii, gdzie obecnie mieszkam, wybór polega na ciągłym odpieraniu nacisków na aborcję przez personelu medyczny prowadzący ciążę. To jest ten wybór” – dodaje.

Opisując swoje doświadczenia pan Tomasz podkreśla, że wraz z żoną przeszedł przez takie piekło dwukrotnie. Przy każdej wizycie lekarze proponowali aborcję.

- „Moi obaj synowie mieli prawo się urodzić. Nie miałem prawa wyboru. Bo życie jest Życiem i nikt nie ma prawa go odbierać nikomu. Wybrać można czekoladę w sklepie. Jeśli ktoś nie dorósł do bycia rodzicem w każdym jego aspekcie (łącznie z tym, że dziecko może być wadliwe, nieidealne), to ma wybór: Przed! Bo po, to jest już morderstwo” – podsumowuje.

kak/Facebook - Magdalena Korzekwa-Kaliszuk