Zabawa w cenzurę jest wyjątkowo szkodliwa społecznie. Zakaz głoszenia innych poglądów niż rządzący w PRL był wręcz karykaturalny. Komuniści zakazywali narzekać, mieć inne zdanie, a nawet zachęcać dzieci by się modliły. Ofiara właśnie takiej cenzury padł prymas Wyszyński.

Szokujące szczegóły z historii działalności cenzury na Górnym Śląski opisał Adam Dziurok w artykule „Prymasa Wyszyńskiego kłopoty z katowicką cenzurą” na łamach numeru 2(18)/2020 „CzasyPisma. O historii Górnego Śląska” wydawanego przez IPN i Muzeum w Gliwicach.

O treściach, jakie można było publikować w górnośląskich katolickich gazetach, decydował Wojewódzki Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Katowicach. W 1949 roku cenzura z Katowic zakazała publikacji odezwy prymasa Wyszyńskiego „Dziecko drogie”. Przyczyną decyzji katowickich cenzorów było to, że prymas nawoływał dzieci do codziennej modlitwy, co zdaniem cenzorów dzieliło niewierzących i wierzących, i było przejawem dyskryminacji niewierzących, sprzecznej z neutralnością światopoglądowa. Komuniści swoja absurdalną politykę prowadzili pod hasłem wolności wyznania i sumienia.

Komunistyczna cenzura ocenzurowała nawet takie wewnętrzne publikacje kościelne jak „instrukcja o kanonicznej wizycie biskupa” czy „Plan protokołu wizyty kanonicznej”. W 1957 roku katowicka cenzura zabroniła publikacji dekretu o powołaniu Instytutu Prymasowskiego (choć cenzura w innych województwach na to pozwoliła).

W 1958 roku cenzura z Katowic zakazała publikacji przemówienia prymasa o jednym z biskupów, bo w kazaniu tym prymas dostrzegł oczywisty związek między miłością bliźniego i sprawiedliwością społeczną. Władza zakazała publikacji homilii prymasa, bo według hierarchy wiara była niezbędna, by pragnienie sprawiedliwości społecznej było realistyczne, a nie utopijne. Cenzorom nie spodobało się również to, że prymas eksponował wyjątkową rolę kapłanów pod zaborami, ich zasługi na niwie oświatowej i społecznej (tworzenie spółdzielni, czytelni ludowych, kółek rolniczych, straży pożarnych, bibliotek, domów ludowych), co pozwoliło zniewolonemu przez zaborców narodowi na zyskanie podmiotowości politycznej.

Cenzorom nie spodobała się również to, opinia prymasa o tym, że trzeba utrzymać jedność religijna Polaków, unikać rozbijania tej jedności poprzez tworzenie nowych wyznań – w tym i pogańskich, odwołujących się do obcych bóstw takich jak Światowid.

Inny przykład szkodliwości cenzury opisał na łamach „Czasypisma” Zbigniew Rokita w artykule „Ołowiany mikrokosmos”. Cenzura w PRL zakazywała pisania o szkodliwości zatrucia środowiska. Przykładem tego było zatrucie ołowiem wytapianym w hucie w Świętochłowicach Zgodzie – wszędzie osadzał się zatruty pył. Huta ta, choć dawała pracę robotnikom żyjącym w nędzy i jednocześnie zabierała im zdrowie.

Toksyczne wyziewy z huty zatruwały okoliczne tereny. Ludzie jedli zatrute ołowiem jedzenie, wszelkie zwierzęta zdychały. Zatrucie ołowiem wyjątkowo szkodliwe było dla dzieci. Dzieci poddane toksycznym wyziewom były słabe, miały bóle brzucha, głowy, stawów, mdlały, wymiotowały, były wyniszczone biegunkami, czerniały im zęby, ołów uszkadzał ich układ nerwowy. Władze zakazały lekarzom stwierdzać ołowicy.

Kolejnym przykładem cenzury w PRL był zakaz pisania o zbliżających się podwyżkach, nędzy, w jakiej musieli żyć Polacy pod komunistyczną okupacją. Kwestie przygotowań aparatu terroru do pacyfikacji niezadowolenia społecznego z powodu ukrywanych potem nagle wprowadzanych podwyżek opisał Adam Dziuba w artykule „Stan podgorączkowy. Grudzień 1970 r. w województwie katowickim”.

Organy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przygotowywały się do pacyfikacji protestów społecznych z powodu podwyżek. Komuniści mieli powody do niepokoju, bo Polacy domyślali się wprowadzenia podwyżek, co było widoczne, gdy na dzień przed nimi nagle zaczęli wykupywać towar ze sklepów – dowództwo MO wysłało milicjantki po cywilnemu, by w kolejkach podsłuchiwały, jakie są opinie społeczne. Gdyby nie było cenzury, władza by wiedziała o niezadowoleniu, i nie musiałaby podsłuchiwać w sekrecie.

Oczywiście dzięki cenzurze władza ani społeczeństwo nie dowiedziało się o tym, jak negatywnie Polacy oceniali podwyżki – realia były takie, że Polacy i tak żyli w nędzy, i tak nie było ich stać na normalne życie, i tak całe pensje przeznaczali na głównie na żywność, której i tak w sklepach brakowało.

Dla Polaków w PRL niezwykle więc dotkliwe były podwyżki cen wołowiny o 20%, wieprzowiny o 17%, mleka, mąki, nabiału, ryb, płatków owsianych, klusków. Cenzura zadbała też, by robotniczy protest na Wybrzeżu był w mediach PRL przedstawiany jako akty kryminalnego chuligaństwa.


Jan Bodakowski