Pierwsze sondaże po wymianie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego wydawały się być bardzo obiecujące. I czarujący kobiety, i znający języki Trzaskowski – choć niekoniecznie potrafiący w każdym z nich coś mądrego powiedzieć. Nawet powołanie się na wpływy w półtajnej grupie Bilderberg nie zachwyciło Polaków. Okazało się bowiem, że Trzaskowski ma sporo za uszami – był współautorem pierwszej antypolskiej rezolucji w PE, nawalił przy awarii oczyszczalni ścieków w Warszawie, działał wbrew konstytucji i poza swoimi uprawnieniami wprowadzając kartę LGBT oraz seksedukację w Warszawie. A do tego wszystkiego doszła jeszcze deklaracja wstrzymania przekopu Mierzei Wiślanej. No i ogromna buta i arogancja, których Polacy zwyczajnie nie lubią.

Co teraz? Czy nastąpi powrót do projektu „Kidawa-Błońska”?

Czy będzie musiał wystartować sam „rycerze na białym koniu”, czyli Donald Tusk? A może Radosław Sikorski? Albo na przykład sam marszałek Senatu Tomasz Grodzki? Została jeszcze słynna „dulczessa” z Gdańska Aleksandra Dulkiewicz?

Tak czy owak, w sumie nie bardzo jest kogo wystawić do zawodów w upadającej stajni politycznej Platformy Obywatelskiej.

Jeden z senatorów PO twierdzi nawet, że Grodzki jest „rozgoryczony rozpychaniem się Budki. Za przyczynę takiego stanu rzeczy senator PO wskazuje m. in. wystąpienia Borysa Budki, który z sejmowej mównicy czy na konferencji prasowej potrafił ogłosić, co zrobi większość senacka, a więc kilkudziesięciu senatorów”, co – jak dalej zauważa - „jest niepoważne, a dla nich uwłaczające”.

No i co dalej z tym politycznym miszmaszem w Platformie Obywatelskiej? Na razie to pytanie chyba raczej pozostanie otwarte.

 

mp/tvp.info/fronda.pl