Czas na wspólną mszę z luteranami?

W wywiadzie udzielonym 10 grudnia ubiegłego roku  katolickiemu dziennikowi „Avvenire” kard. Walter Kasper, ex-przewodniczący Papieskiej Rady do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan, nazywany „osobistym teologiem” papieża Franciszka, stwierdził m.in.: „Mam nadzieję, że kolejna deklaracja papieża stworzy możliwość wspólnej Komunii Eucharystycznej [z luteranami] w pewnych przypadkach. (…) Spotkanie w Lund z jednej strony stanowiło potwierdzenie zaangażowania Kościoła w dialog ekumeniczny  i wyraz uznania dla jego dotychczasowych owoców, z drugiej jednak postawiło przed nim nowe wyzwanie. (…) Liczę, że kolejna deklaracja stworzy możliwość interkomunii w pewnych sytuacjach, zwłaszcza w przypadku małżeństw mieszanych oraz w krajach takich jak Niemcy czy USA, w których ów problem duszpasterski jest szczególnie palący” . Powszechnie znaną rzeczą jest, że ten wybitny teolog jest zwolennikiem interkomunii. Jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II mówiło się, że zwracał papieżowi uwagę, iż powinna ona mieć miejsce w szczególnych przypadkach. Jednak hierarcha zawsze był lojalny wobec kościelnego nauczania i po encyklice Ecclesia de Eucharistia stwierdził, że jest jeszcze za wcześnie na interkomunię.

Tymczasem kolejne podejście do zagadnienia interkomunii ze strony Kaspera może być efektem inicjatywy ekumenicznej Franciszka w Szwecji 31 października ub. roku – chodzi o udział Ojca Świętego we wspólnym nabożeństwie ekumenicznym z luteranami z okazji 500 - lecia od reformy Marcina Lutra – ale i odwiedzin Biskupa Rzymu w luterańskiej parafii Christuskirche w Wiecznym Mieście 15 listopada 2015 roku. Postawa Ojca Świętego wzbudziła entuzjazm w gronie luteran: „Decyzje należy podejmować w sumieniu – stwierdzał tryumfalnie rzymski pastor Jans-Martin Kruse – Nie ma dużych różnic w rozumieniu obecności Pana”. „Nie istnieją racje teologiczne uniemożliwiające interkomunię”. Podobny tok myślenia można odnaleźć w dokumencie opracowanym wspólnie przez biskupów katolickich i luterańskich Stanów Zjednoczonych z 31 października 2015 roku, w którym postuluje się uregulowanie dostępu do wspólnej komunii „według zasady miłosierdzia”. Odpowiada to w jakiś sposób stwierdzeniu zawartemu w programowym dokumencie papieża Franciszka, iż Eucharystia „nie jest nagrodą dla doskonałych, lecz szlachetnym lekarstwem i pokarmem dla słabych” (Adhortacja Evangelii gaudium, 47).

Dziś często w kontaktach ekumenicznych podnoszony jest temat tak zwanej „eucharystycznej gościnności”. Pod tym pojęciem kryje się nie tylko nadzieja na wspólne spożywanie Ciała i krwi Pańskiej, ale i koncelebrę z pastorami i prezbiterami innych wspólnot kościelnych. Z pewnością przykładów urzeczywistniania takiej „gościnności” w wielu krajach jest już sporo. Mogą one w niektórych miejscach stanowić już przyjętą praktykę. Mówił o tym podczas Synodu Biskupów poświęconego Eucharystii w 2005 roku luterański gość, norweski biskup Per Lonning, pytając zgromadzonych hierarchów o to, dlaczego Kościół katolicki uparcie potępia interkomunię, skoro w wielu miejscach katolicy i luteranie przyjmują już wspólnie komunię świętą. On sam też wielokrotnie uczestniczył w takich wspólnych nabożeństwach.

Dziwić może nieco tak entuzjastyczne podejście luteran do pomysłu interkomunii, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę wypowiedzi samego Marcina Lutra, który w swoim czasie twierdził, iż „wszystkie domy publiczne, morderstwa, napady, rzezie i cudzołóstwa razem wzięte budzą mniej odrazy, niż msza papieska”. Mówił także, iż „gdy zniszczymy mszę, wraz z nią zdołamy także wywrócić cały papizm. Papizm bowiem wspiera się na mszy jak na skale. I wszystko pozostałe: klasztory, pałace biskupie, kolegia, ołtarze, posługi i doktryna, jednym słowem: całe to brzuszysko. Wszystko to upadnie, gdy obalimy ich świętokradczą i obrzydliwą mszę”. Tymczasem z naszego, katolickiego punktu widzenia prawosławni mogą uczestniczyć w naszych sakramentach, protestanci nie. Nie wierzą oni w transsubstancjację eucharystyczną, czyli stałą i realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Ponadto to, co nas oddziela od protestantów, to akceptacja ich kościołów wobec antykoncepcji, aborcji, stosunków homoseksualnych oraz kapłaństwa kobiet. Są to tymczasem postawy całkowicie zakazane w Kościele katolickim.  

„Niekatolik nie może przystąpić do komunii – przypomniał przewodniczący Kongregacji do Spraw Liturgii i Dyscypliny Sakramentów kard. Robert Sarah – Należy wcześniej wyznać wiarę katolicką. Nie wystarczy kierować się swym sumieniem”. Potwierdza to Katechizm: „Jeśli według oceny ordynariusza zachodzi jakaś poważna konieczność, szafarze katoliccy mogą udzielić sakramentów (Eucharystii, pokuty i namaszczenia chorych) innym chrześcijanom, nie będącym w pełnej jedności z Kościołem katolickim, gdy dobrowolnie sami o nie proszą. Trzeba jednak wówczas, by wyznali oni wiarę katolicką w stosunku do tych sakramentów i byli odpowiednio przygotowani do ich przyjęcia” (KKK 1401). Prawdziwym problemem interkomunii jest fakt, iż w protestantyzmie w zasadzie nie ma Eucharystii, tylko symboliczny chleb. „Chleb nie jest zakonsekrowany, ponieważ kapłan nie jest kapłanem”. Otwarcie się w tym momencie na interkomunię, w opinii kard. Saraha, byłoby otwarciem się na profanację. „Nie wystarczy porozmawiać z Panem, by wiedzieć, czy mogę przystąpić do komunii. Nie, muszę wiedzieć, czy jestem w zgodzie z zasadami Kościoła. Moje sumienie musi być oświecone nauczaniem kościelnym, według którego, by przystąpić do komunii muszę być w stanie łaski, bez grzechu, oraz wyznawać wiarę Kościoła katolickiego”[1].

Ważną w tym względzie korektę niektórych stosowanych gdzieniegdzie w krajach zachodnich praktyk ekumenicznych wprowadził św. Jan Paweł II w swej ostatniej encyklice Ecclesia de Eucharistia: „Możemy się spodziewać, że w przyszłości będziemy w pełni podzielać tę samą wiarę. Nadal jednak pozostaje w mocy uwaga, jaką uczynił Sobór w odniesieniu do Wspólnot kościelnych powstałych na Zachodzie, począwszy od XVI wieku i odłączonych od Kościoła katolickiego: «Chociaż odłączonym od nas Wspólnotom kościelnym brakuje wypływającej ze chrztu pełnej jedności z nami, i choć w naszym przekonaniu nie zachowały one autentycznej i całej istoty eucharystycznego Misterium, głównie przez brak sakramentu Kapłaństwa, to jednak sprawując w świętej Uczcie pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Pańskiego, wyznają, że oznacza ona życie w łączności z Chrystusem i oczekują Jego chwalebnego przyjścia». Dlatego też, wierni katolicy, szanując przekonania religijne naszych braci odłączonych, winni jednak powstrzymać się od uczestnictwa w Komunii rozdzielanej podczas ich celebracji, ażeby nie czynić wiarygodną dwuznaczności dotyczącej natury Eucharystii i w konsekwencji nie zaniedbać obowiązku jasnego świadczenia o prawdzie. Spowodowałoby to opóźnienie zapoczątkowanego procesu, zmierzającego ku pełnej i widzialnej jedności. Podobnie też nie można myśleć o zastąpieniu Mszy św. niedzielnej ekumenicznymi celebracjami Słowa Bożego lub spotkaniami modlitewnymi razem z chrześcijanami należącymi do wspomnianych wyżej Wspólnot kościelnych czy też uczestnictwem w ich służbie liturgicznej. Takie celebracje i spotkania, same w sobie godne pochwały w określonych okolicznościach, przygotowują do upragnionej pełnej jedności, także eucharystycznej, lecz nie mogą jej zastąpić” (30).

Eucharystia jest źródłem i celem życia oraz posłannictwa Kościoła. Od świadomości eucharystycznej zależy świadomość przynależności do Kościoła i odwrotnie. Pewną drogą, jaką należy iść, by nie poddać się zagubieniu i nowym podziałom jest wierność okazywana żywej dyscyplinie własnego Kościoła.

Ks. Robert Skrzypczak



[1] R. Sarah, Dare la comunione a tutti è una sciocchezza, “La Fede Quotidiana” (2 grudnia 2015).