Portal Fronda.pl: „Zwrot w retoryce biskupów”, „w tym roku nie straszą gender” – takie komentarze pojawiają się w mediach po lekturze odczytanego w Niedzielę Świętej Rodziny listy biskupów. Czy fakt, że w liście nie pada słowo gender oznacza od razu, że nastąpił jakiś zwrot w polskim Kościele i temat ten przestał być dla pasterzy wyzwaniem?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Temat wciąż pozostaje aktualny. Niezależnie od użycia czy braku użycia słowa gender, zagrożenia płynące ze strony tej ideologii są ewidentne. Wystarczy przypomnieć choćby projekt minister Małgorzaty Fuszary, która krótko przed świętami Bożego Narodzenia proponowała, by Sejm wznowił obrady nad legalizacją związków partnerskich. To jedna z konsekwencji gender. Nieustannie słyszymy głosy, mówiące o konieczności przywrócenia debaty na temat ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy w rodzinie, która de facto zwalcza klasyczne pojęcie małżeństwa. Przejawy ideologii gender są nadal aktualne, a Kościół jest ich w pełni świadomy, natomiast zbyt częste mówienie o jakimś problemie, patrząc psychologicznie, może zmęczyć odbiorcę czy sprawić wrażenie, że mówimy o czymś, co jest bardziej kreowane, aniżeli realne. Być może to jeden z powodów, dla którego biskupi nie użyli w liście słowa gender.

Jakie mogą być inne powody?

Bardzo ważne jest to, że o ile w ubiegłym roku mieliśmy silny kontekst ideologii gender, tak w tym roku Kościół mierzy się z problemem recepcji synodu biskupów, który był poświęcony małżeństwu i rodzinie. To właśnie ten temat bardziej dominuje w refleksji kościelnej, niż gender, nad którym biskupi rozprawiali w roku ubiegłym. Stąd taka retoryka odczytywanego wczoraj listu.

Komentatorzy doceniają także łagodność sformułowań w liście biskupów, w którym brak potępienia dla rodzin dysfunkcyjnych czy nieformalnych związków. Delikatny język nie oznacza jednak od razu akceptacji, na przykład dla związków partnerskich czy rozwodów. Zresztą, papież Franciszek także wypowiada się na takie tematy z wyczuciem, ale jednocześnie jasno, być może polscy biskupi po prostu go naśladują.

Być może tak, ale przede wszystkim jest to kwestia języka Ewangelii. Kościół nigdy nikogo nie potępia jako człowieka, potępia natomiast pewne zjawiska. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że medialny przekaz na temat synodu sprawia wrażenie, jakoby zdecydowana większość małżeństw i rodzin żyła w stanie dysfunkcji i patologii, a misją Kościoła jest ostre krytykowanie tych patologii albo przyzwolenie na ich istnienie. Warto natomiast zauważyć, że prócz związków dysfunkcyjnych, istnieje ogromna liczba małżeństw i rodzin, które naznaczone są miłością, wiernością, życzliwością, solidarnością, czyli tym wszystkim, co powinno cechować rodzinę. Może powinniśmy przywyknąć do tego, że Kościół nie tylko chce zwracać uwagę w sposób karcący czy pouczający, odnosząc się do przypadków patologicznych, ale przede wszystkim chce w sposób łagodny i pełen miłości przemawiać do tych rodzin i małżeństw, które są modelowe.

Rozm. MaR