,,Polskie obozy'' a izraelskie lobby

Czy polski rząd ruszy z motyką na słońce? Przegra, jeżeli pójdzie na czołowe zderzenie z Izraelem w sprawie ustawy zakazującej kłamstwa o „polskich obozach śmierci”.

   Moim zdaniem trzeba tak skorygować treść ustawy, aby nie groziła karą więzienia za twierdzenie, że Polacy mają jakiś udział w Holocauście. Jaki? To muszą ustalić historycy. Dyskutujmy o liczbowym udziału Polaków i rodzaju - wymuszonym lub dobrowolnym - w oparciu o fakty. Nie tylko rząd ale też obywatele powinni zachować wstrzemięźliwość w wypowiedziach bo jesteśmy teraz pilnie obserwowani przez świat. Jednak określenie „polskie obozy śmierci” warto karać więzieniem, tu prawda jest oczywista. Nie trzeba ustępować w tej sprawie.

   Obecny rząd wybrał Stany Zjednoczone na głównego sojusznika rozluźniając więzy z Unią Europejską. Jeżeli amerykański filar naszego bezpieczeństwa skruszeje, to marny będzie nasz los. A Izrael jest w stanie tego dokonać, co może użyć jako groźby.

   Izrael ma ogromne wpływy w Stanach Zjednoczonych. Na przykład skutecznie poparł wydanie wojny Irakowi, która skończyła się katastrofą dla Iraku i Ameryki, ale usunęła groźnego wroga Żydów, Saddama Husseina, bez wydania jednego szekla, bez przelania jednej kropli krwi. W Waszyngtonie działa bowiem wszechpotężne lobby pro-izraelskie i w wielu wypadkach dyktuje politykę supermocarstwu, czasem wbrew jego interesom.

   Lobby to są setki organizacji żydowskich oraz dwie główne Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Publicznych (AIPAC) i Konferencja Prezesów Głównych Amerykańskich Organizacji Żydowskich. Działa także wielce wpływowa Liga Przeciwko Zniesławianiu walcząca z poglądami wrogimi Żydom i ich państwu. Są setki jawnie pro-izraelskich lokalnych komitetów akcji politycznej. Ich działanie koordynuje wspomniany AIPAC, chociaż wbrew prawu. Agentura obcego państwa nie może kierować obywatelami USA. Nie może, ale to robi. Działają też organizacje pod neutralnymi nazwami ukrywając, że pracują dla Izraela. Są liczne życzliwe think-tanki o różnych zabarwieniach politycznych. Są dziennikarze stale i przewidywalnie broniący interesów państwa żydowskiego. I są wreszcie osoby prywatne, które na wezwanie działaczy lobby albo z własnego impulsu piszą do lokalnych gazet listy popierające Izrael.

   Lobby pro-izraelskie nie jest więc centralnie kierowanym i hierarchicznym ciałem. Ta rozgałęziona agentura działa jak Internet. Tworzy doraźne koalicje dla zadań a po ich wykonaniu rozluźnia związki do czasu następnej akcji. Ale ciągle zachowuje czujność.

   Lobby pomaga sympatykom Izraela w wyborach do władz ustawodawczych Ameryki i nominacjach na ważne stanowiska a zastrasza i zwalcza polityków niezależnych. Nie ma litości nawet dla przyjaciół Izraela, jeśli głoszą, że przede wszystkim zadbają o interes swego państwa.

   Przy ustawach ważną rolę grają doradcy i pomocnicy kongresmanów; przygotowują pozycje jakie zajmą ich szefowie podczas obrad. Jak powiedział były szef AIPAC Morris Amitay „na poziomie roboczym jest tam mnóstwo facetów, którzy akurat są Żydami i chcą patrzeć na pewne sprawy w kategoriach swej żydowskości…. Można wiele załatwić na poziomie tego personelu.” Przedstawiciele lobby dostarczają konspekty wystąpień publicznych kongresmanów, pomagają pisać listy do kolegów wyjaśniające zajęte w jakiejś sprawie stanowisko i listy otwarte kongresmanów wywierające nacisk na rząd.

   W Polsce słowo „agentura” ma paskudny wydźwięk. Ale w Ameryce można bez wstydu zostać agentem obcego państwa, jeśli się zarejestruje. Czy po Zagładzie można gorszyć się, że Żydzi twardo bronią swoich interesów? A trzeba dziwić się Polakom, że nie mają nawet jednej setnej takich wpływów. Mało nam własnej Zagłady? Niech rząd wyciągnie wnioski.

Krzysztof Kłopotowski

   PS. Więcej w mojej książce „Geniusz Żydów na polski rozum”, gdzie o samym lobby jest dwadzieścia smakowitych stron.

mod/Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich - sdp.pl