Wczoraj do wszystkich państw Unii Europejskiej dotarł projekt kompromisu, jaki Polska i Węgry wypracowały z niemiecką prezydencją ws. tzw. mechanizmu praworządności. Projekt będzie przedmiotem rozmów rozpoczynającego się dziś szczytu UE. Na co rzeczywiście zgodziła się Polska i co będzie oznaczać zaakceptowanie mechanizmu praworządności z przyjętymi warunkami wyjaśniał w rozmowie z PAP wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.

Po próbie powiązania unijnych środków z mechanizmem warunkowości Polska i Węgry zagroziły zawetowaniem budżetu UE na najbliższe lata i Funduszem Odbudowy, widząc w proponowanym mechanizmie zagrożenie dla suwerenności krajów członkowskich. Wczoraj jednak udało się wypracować tym dwóm państwom i niemieckiej prezydencji kompromis, który został już zaproponowany reszcie państw.

Przewiduje on, że mechanizm praworządności zostanie przyjęty w zaproponowanej formie i w nie zostaną wpisane żadne zmiany do wprowadzającego go rozporządzenia. Unijni przywódcy wynegocjują jednak szczegółowe warunki, konieczne do jego użycia, które zostaną zapisane w osobnej deklaracji dot. mechanizmu praworządności. Deklaracja ta będzie zobowiązaniem politycznym i znajdzie się w niej m.in. zapewnienie o obiektywności i sprawiedliwości mechanizmu praworządności oraz gwarancja, że nie będzie on naruszał traktatów. W deklaracji zawarte zostanie również zobowiązanie, że mechanizm dotyczyć będzie wyłącznie kwestii związanych z niewłaściwym użyciem unijnych środków. Ma ona też zagwarantować, że przyjęty mechanizm nie zostanie użyty do czasu wypowiedzi na jego temat TSUE. Dokumentem prawnie wiążącym pozostanie jednak samo rozporządzenie.

Polska Agencja Prasowa informowała nieoficjalnie, że większość krajów pozytywnie wypowiedziała się o przełamaniu impasu i osiągniętym kompromisie. Najbardziej do niego sceptyczni mają być Holendrzy, Duńczycy i Finowie. Zastrzeżenia mają zgłaszać również Szwedzi.

W rozmowie z agencją wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński stwierdził, że w perspektywie Polski jest to dobra propozycja.

- „To jest propozycja, którą prezydencja niemiecka ocenia jako taką, która ma szansę uzyskać akceptację wszystkich członków RE. Czy tak rzeczywiście będzie, zobaczymy. Spodziewamy się jednak ostrego oporu np. ze strony Holendrów, którzy ze swoich wewnętrznych powodów politycznych, przede wszystkim nadchodzących wyborów parlamentarnych, mogą chcieć ją zablokować” – mówił polityk.

Dodał, że wypracowanie porozumienia byłoby sukcesem Polski, ponieważ „wprowadzilibyśmy twardy zapis, że samo ogólne pojęcie naruszenia zasady państwa prawnego nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu. Ochroniłoby to Polskę przed ryzykiem arbitralnych nadużyć tego instrumentu”.

Zaznaczył, że wówczas mechanizm praworządności miałby zastosowanie wyłącznie w sytuacjach nadużyć w kwestii sprzecznego z prawem korzystania z unijnych środków.

- „To nie jest – wbrew niektórym twierdzeniom – niewiążąca deklaracja interpretacyjna. Projekt konkluzji zawiera bardzo ważny zapis, który zobowiąże Komisję Europejską, by stosowała rozporządzenie tylko w wypadku rzeczywistego zagrożenia dla funduszy UE, tj. w przypadku oszustw, wyłudzeń, malwersacji czy korupcji” – podkreśla wiceminister Jabłoński.

W jego ocenie deklaracja dot. mechanizmu praworządności będzie realną gwarancją, że rozporządzenie nie zostanie użyte w celu wywierania nacisku politycznego.

Wiceszef MSZ zapowiedział, że Polska jest gotowa przyjąć taką propozycję porozumienia.

- „Trzeba podkreślić, że sama zmiana rozporządzenia nie byłaby właściwym krokiem. Polska mogłaby wtedy łatwo wpaść w pułapkę, bo nawet jeśli teraz doszłoby do takiej zmiany, to za kilka miesięcy Rada i Parlament mogłyby powrócić do niekorzystnych zapisów, zwykłą procedurą ustawodawczą, tj. większością kwalifikowaną. Polska nie miałaby już wtedy prawa weta. Dlatego tak ważne jest przyjęcie konkluzji, które postawią tamę takim zamiarom” – przekonuje.

Zapewnił przy tym, że nie będzie zgody Polski na próbę jakiekolwiek „zmiękczania” tej konkluzji.

kak/PAP, Rmf24.pl