Hotelarstwo i gastronomia to jedne z najbardziej dotkniętych przez lockdown sektorów gospodarki. Właściciele oraz pracownicy hoteli i restauracji od wiosny ub. roku zmagają się ograniczeniami lub całkowitym brakiem możliwości przyjmowania gości, a więc z brakiem dochodów i często w konsekwencji koniecznością ogłoszenia bankructwa. Z obciążeniami nie poradził sobie kolejny polski restaurator, którego popchnęły one do najdramatyczniejszej decyzji. Samobójstwo popełnił 56. letni Jarosław Gasik.

Jarosław Gasik był znanym restauratorem z Wrześni. Udało mu się osiągnąć sukces. Zatrudniał osiemdziesięciu pracowników, którzy zawsze z uznaniem wypowiadali się o swoim pracodawcy. Ich zdaniem to również świadomość odpowiedzialności za zatrudniane przez siebie osoby przyczyniła się do dramatycznej decyzji mężczyzny. Jeszcze przed śmiercią wypłacił im zaległe wynagrodzenie.

Przedsiębiorca prowadził sale bankietowe. Niektóre imprezy planował z pięcioletnim wyprzedzeniem. Wszystko skończyło się wraz obostrzeniami, które uniemożliwiły funkcjonowanie lokali. Chociaż firma otrzymała pomoc od rządu, to jak mówi rodzina zmarłego restauratora, była ona „kroplą w morzu potrzeb”. Bliscy wskazują, że mimo zamknięcia lokalu i braku jakichkolwiek dochodów, cały czas trzeba opłacać kredyty, koszty pracowników, media.

Z powodu lockdownu Jarosław Gasik musiał się zdecydować na zwolnienia kucharzy, kelnerek, recepcjonistów. Było to dla niego bardzo dotkliwe przeżycie. Ostatecznie nie poradził sobie z obciążeniem, jakim okazała się pandemia i wprowadzony lockdown.

kak/tvn.pl