„To kolejny raz, gdy część radykalnego środowiska lewicy tożsamościowej przejawia brak odpowiedzialności za słowa” – pisze w swoim oświadczeniu oskarżony przez studentkę o gwałt doktorant UW i dziennikarz OKO.Press. Publicysta stanowczo odrzuca zarzuty i na dowód, że do zbliżenia doszło za obopólną zgodą, publikuje zdjęcia rozmów, które przeprowadził z oskarżającą go o gwałt studentką przez Messenger.

Na początku miesiąca działający przy Uniwersytecie Warszawskim Studencki Komitet Antyfaszystowski opublikował komunikat, w którym oskarżył wymienionego z imienia i nazwiska doktoranta o gwałt na studentce. Z opublikowanego przez wyborcza.pl artykułu wynika, że do gwałtu miało dojść pół roku temu w czasie wyjazdu integracyjnego. Doktorant miał odurzyć studentkę a następnie wielokrotnie gwałcić.

Teraz do zarzutów w obszernym oświadczeniu odniósł się sam oskarżony.

- „Atak Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego to lincz oparty na kłamstwie z pominięciem organów uniwersyteckich i państwowych w pierwszej fazie ataku. (…)To kolejny raz, gdy część radykalnego środowiska lewicy tożsamościowej przejawia brak odpowiedzialności za słowa. W przeszłości ci sami ludzie publicznie niesłusznie oskarżyli swojego członka i doprowadzili poprzez eskalację publicznego linczu do jego dwukrotnego pobicia”

- pisze publicysta OKO.Press (redakcja zawiesiła z nim współpracę po publikacji oskarżeń).

Mężczyzna przekonuje, że do zbliżenia doszło za zgodą 20. latki i zaprzecza, jakoby miał podać jej jakieś środki odurzające. Dowodząc swojej wersji wydarzeń publikuje zdjęcia rozmów, jakie miał przeprowadzić z oskarżającą go kobietą przez Messenger oraz zdjęcia z wyjazdu. Wynika z nich, że studentka po odbyciu stosunku prowadziła z nim normalną rozmowę i chciała się spotkać. Tymczasem to on miał mieć żal do kobiety i czuć się wykorzystanym, ponieważ przed zbliżeniem nie powiedziała, że jest w stałym związku z innym mężczyzną.

kak/callout.pl, DoRzeczy.pl