Ex-twarz Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski napisał list otwarty, który pojawił się na jego stronie internetowej, do naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika. - Jako przyjaciel na pewno jesteś zainteresowany co się u mnie dzieje – pisze Kijowski.
- Otóż od czterech lat nie mogę znaleźć żadnego źródła utrzymania. Wysyłam liczne zgłoszenia do pracy w obszarach, w których przez lata pracowałem, a także na stanowiska, do których większość z nas ma kwalifikacje, jak kasjer, kierowca, kurier – nie otrzymuję żadnej odpowiedzi - czytamy dalej.
- Wierzę, że wartości, które spowodowały, że się spotkaliśmy i polubiliśmy, nadal są dla nas obu ważne – stwierdza Kikowski.
- Co prawda rok temu napisałeś, że nie znajdziesz w najbliższym czasie okienka, żeby ze mną porozmawiać, ale to na pewno wynikało z Twojego napiętego harmonogramu w obronie polskiej demokracji i wolnych mediów – czytamy.
Odnosząc się dalej do sytuacji na Białorusi Kijowski zauważ, że Michnik nie ma najwidoczniej czasu na sprawy walki o demokrację na Białorusi, gdzie „też toczy się walka o praworządność, o wolność, o demokrację”.
Kijowski ma widoczny żal, że gazeta Michnika nie była obecna na jego apelacji w sądzie.
- Twoja Gazeta nie była zainteresowana, co się dzieje ze mną, którego kiedyś niemal nosiliście na rękach – pisze.
- Wspólny przyjaciel rozmawiał jakieś trzy lata temu o możliwości zatrudnienia mnie u Was z Jarkiem Kurskim (pracowałem w Gazecie w latach 1991-1994). Nie dało się. Moja twarz na całą pierwszą stronę GW z 19 grudnia 2015 – pokazana w grafice powyżej – nie ma tu nic do rzeczy – przypomina Kijowski Michnikowi.
- Kiedy napisałem do Ciebie kilka miesięcy temu prywatnie list zamknięty, nie odpowiedziałeś. Dlatego piszę do Ciebie list otwarty w nadziei, że go przeczytasz - kończy list dawna twarz KODu.
Pełna treść listu dostępna TUTAJ
mp/mateuszkijowski.naczatach.pl/niezalezna.pl/fronda.pl