Chociaż sezon zimowy w skokach narciarskich już dawno minął, to nasi wspaniali skoczkowie nie próżnują: nieustannie trenują a także utrzymują kontakty ze swoimi wiernymi fanami. Wczoraj Kamil Stoch na swym profilu na FB obszernym wpisem postanowił obalić kilka mitów związanych z jego dyscypliną sportu.

 

Często nasz mistrz spotyka się z pytaniem: „Jak to jest nie widzieć żony przez całą zimę?” Wtedy zawsze odpowiada: „Nie wiem.” „Każda dyscyplina sportu – tłumaczy Kamil Stoch - rządzi się swoimi prawami, kalendarzem, specyfiką przygotowań startowych itd. Jako skoczek narciarski nie mogę narzekać. Do domu wracam po prawie każdych zawodach - zawodach(!), nie konkursie. Na ogół powrót zajmuje kilka(naście) godzin”. Dalej sportowiec wyjaśnia, że po Europie on z kolegami z drużyny przemieszają się głównie kadrowymi samochodami marki Renault. Natomiast latają do Skandynawii, Azji, Rosji i często tam, gdzie do przemierzenia jest ponad 1000 kilometrów.

 

Tak więc, w sezonie swój domowy weekend Kamil zaczyna w poniedziałek a kończy w środę lub czwartek, gdy wyjeżdża do pracy. Najdłuższe wyjazdy to Igrzyska Olimpijskie trwające 3 tygodnie oraz Mistrzostwa Świata, Turniej Czterech Skoczni, Raw Air – niecałe 2 tygodnie. Mimo to podkreśla, że „w domu jestem, a nie bywam”.

 

Kolejne często zadawane pytanie ponownie dotyczy żony: „Czy zabiera Pan żonę na zawody?”. Kamil wolałby, żeby to pytanie brzmiało nieco inaczej, a mianowicie, czy zabiera żonę do pracy? Wtedy odpowiedziałby: „Zanudziłaby się!”. Jednak przyznaje, że „są oczywiście konkursy, które Ewa ogląda na żywo. Kibicuje biało-czerwonym, ale i całej dyscyplinie…” Mąż cieszy się, gdy żona jest na skoczni i kiedy może umówić się z nią na kawę, bo na wyjazdach oboje mieszkają oddzielnie.

 

Latem Kamil Stoch wielokrotnie spotyka się z pytaniem: „Jak wygląda czas w domu poza sezonem?” Jednak teraz nie odpowiedział na nie. Stwierdził, że „warto temu poświęcić kolejny post i zmierzyć się z przekonaniem, że latem skoczek odpoczywa”. A tymczasem obowiązki sportowca go wzywają i musi jechać do Predazzo. Domyślamy się, że niestety sam, bez swojej ukochanej Ewy.

 Wydawać się mogło, że już koniec z rozwijaniem tematu, lecz w komentarzach pojawiło się jeszcze jedno ciekawe pytanie zadane przez panią Danutę: „Czy bierze Pan udział w projektowaniu czapek Kamiland?”. Na co nasz mistrz odpowiedział: „Biorę udział, ale raczej dokonuję wyborów niż sugestii”.

P.J.Z.