W 1997 roku bł. Jan Paweł II ustanowił 2 II Dniem Życia Konsekrowanego. Jak jest on przeżywany w Szensztackim Instytucie Sióstr Maryi?

Jako szensztackie siostry Maryi jesteśmy jedną z wielu wspólnot życia konsekrowanego. Najgłębszą istotą takiego rodzaju życia jest bezwarunkowe oddanie się na służbę naszemu Panu i Oblubieńcowi, którym jest Jezus. Dlatego nasze przeżywanie tego wyjątkowego wydarzenia, jakim jest coroczny Dzień Życia Konsekrowanego jest ściśle związane z Kościołem Powszechnym i lokalnym.

Na czym to polega?

Między innymi na włączeniu się w najpiękniejszą modlitwę Kościoła jaką jest Eucharystia, która w intencji osób poświęconych Bogu sprawowana jest zazwyczaj w katedrach diecezji, na terenie których mieszkamy, pracujemy i apostołujemy. Oprócz tego również w łonie naszej wspólnoty podkreślamy duchowy wymiar tego święta poprzez modlitewną nowennę przed świętem Ofiarowania Pańskiego.

W szczególny sposób modlimy się i składamy duchowe ofiary w intencji osób kroczących drogą powołania, jak też nowych powołań czy też zadośćuczynienia za niewierność wobec złożonym ślubom czy przyrzeczeniom. Jest to także czas refleksji, zatrzymania się, a zarazem odnowienia wierności złożonej konsekracji w naszym przypadku przyrzeczeniom czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Tak mniej więcej wygląda to przygotowanie do świętowania w życiu wspólnym. Dodam tylko, że każda siostra szensztacka może, we właściwy dla siebie sposób, przeżywać ten dzień wdzięczności za  powołanie własne i innych. 

Na co dzień jak siostry realizują swój charyzmat?

Na co dzień każda z nas podejmuje wysiłek, by stawać się świętą w życiu codziennym na wzór Maryi – Matki Trzykroć Przedziwnej i Zwycięskiej Królowej z Szensztatu. Ona jest dla nas Wychowawczynią i Przewodniczką na drodze realizacji charyzmatu naszej wspólnoty, która płynie z bogactwa, którym Bóg obdarzył Założyciela – mądrego wychowawcy nowego człowieka. Nasz charyzmat wspólnoty wychowawców i wychowania staramy się realizować równolegle - przez formację osobistą i służbę w formacji i wychowaniu dziewcząt, rodzin, kobiet i dzieci.  Naszą drogę łączymy ściśle z Maryją, wychowujemy z Jej pomocą, prowadząc do przymierza miłości z Nią – jest to, obok głębokiej praktycznej wiary w opatrzność Bożą, duchowy fundament drogi w Ruchu Szensztackim, i najbardziej skuteczny środek w realizacji charyzmatu.

Z tego płyną konkretne zadania i formy podejmowanej pracy – prowadzenie grup formacyjnych, praca w centrach Ruchu.  Nie można również pominąć faktu, że wychowanie młodego pokolenia zaczyna się w rodzinie a kontynuuje w szkole, dlatego podejmujemy też pracę pedagogiczną - jesteśmy katechetkami.

Ponadto wachlarz podejmowanych zadań przez siostry szensztackie obejmuje także inne prace dostępne współczesnej kobiecie.

 

Założycielem naszej wspólnoty jest ojciec Józef Kentenich. To wierny syn Kościoła katolickiego - obecnie jego proces beatyfikacyjny jest w toku -  który pragnął byśmy żyły w Kościele i dla Kościoła. Chciał on podarować Kościołowi nowego człowieka tj. człowieka chrystusowego, żyjącego radykalnie wskazaniami Ewangelii. Najkrócej mówiąc nowy człowiek, to dojrzała osobowość, dążąca do pełnej integracji tego, co duchowe z tym, co ludzkie. Dlatego tak ważne jest formowanie do pełni człowieczeństwa (formacja ludzka) przy jednoczesnym wzbogacaniu ducha (formacja duchowa).

Młode osoby decydujące się wstąpić Szensztackiego Instytutu Sióstr Maryi opuszczają swój dom rodzinny. Jak bardzo życie we wspólnocie różni się od życia w domu rodzinnym?

Mimo, że jesteśmy instytutem tj. wspólnotą, która w założeniach ma być pomostem miedzy osobami żyjącymi w zakonie a osobami świeckimi, to z woli Założyciela ma nas charakteryzować rodzinność. Nie będzie ona wybitnie podobna do rodzinności, która cechuje nasze rodziny naturalne, z których pochodzimy, gdzie uczyłyśmy się kochać Boga i drugiego człowieka.

Nasze wspólnoty są zazwyczaj wielopokoleniowe tzn. mamy siostry już w bardzo zaawansowanym wieku, siostry młodsze w konsekracji: czasowej czy wieczystej oraz takie dziewczyny, które są w kandydaturze i niedługo rozpoczną postulat - pierwszy etap formacji. Razem tworzymy pewien monolit połączony duchowymi więziami miłości Jezusowej. Ta wielopokoleniowość też tworzy pewien rodzaj życia. Współczesne rodziny już w mniejszym stopniu są wielopokoleniowe, choć takie się zdarzają.

Po drugie: kandydatka zazwyczaj wstępuje do wspólnoty zakonnej, którą dla niej przygotował Jezus, niejako sama wybiera, poprzez pozytywną odpowiedź na dar powołania natomiast rodziny naturalnej sobie nie wybieramy, po prostu rodzimy się w niej, łączą nas więzy krwi.

Co do odmienności między życiem wspólnotowym, a tym prowadzonym w domu rodzinnym, to najbardziej widocznym jest styl życia, w którego zakres wchodzi swoista rytmiczność. We wspólnocie dzień ma określone punkty, które porządkują życie. Wszystko ma swój czas i miejsce. Jest czas na modlitwę, adorację Jezusa w Eucharystii, pracę, rekreację czyli odpoczynek, czas nauki… Oczywiście poranna Eucharystia jest szczytem całego dnia. Widoczną różnicę można też zauważyć w przygotowaniu do obchodzenia świąt i uroczystości. We wspólnocie wszystkie święta są poprzedzone duchowym przygotowaniem do ich obchodów. Jak najbardziej obecna jest troska o zewnętrzną formę (oprawę) przeżywania, jednakże duchowy wymiar jest niepodważalnie ważniejszy. W naszych domach rodzinnych również jest to widoczne ale może w mniejszym stopniu jeśli idzie o ten duchowy aspekt.

Jaką siłę kryją w sobie zakonne mury, że młode osoby decydują się je przekroczyć i spędzić we wspólnocie całe życie?

Tą silą jest po prostu miłość, której tak mocno doświadczamy ze strony Boga. Każdy jest nią otoczony, ale można powiedzieć, że w życiu konsekrowanym Bogu odczuwa się to wyraźniej i tak namacalnie. Dla Niego każda z nas podejmuje wysiłek wejścia w siebie, pracy nad sobą, budowania wspólnotowych nadprzyrodzonych więzi i w Nim jest sens naszego życia, modlitwy, milczenia, wierności duchowi rad ewangelicznych (czystości, ubóstwa i posłuszeństwa) za murami naszych domów.

Myślę, że też świadectwo życia wspólnotowego ma ogromne oddziaływanie i pociąga. Jesteśmy szczęśliwe, że zostałyśmy wybrane i obdarowane wielką łaską Boga. Każdy człowiek pragnie szczęścia, jeden odnajdzie je w założeniu rodziny, ktoś inny żyjąc samemu. Ale są też młode osoby, które chcą żyć jako oblubienice Jezusa, które dobrowolnie rezygnują z macierzyństwa fizycznego ale stają się duchowymi matkami. Wstępując do instytutu życia konsekrowanego wychodzimy ze „świata”, ale nie odrzucamy go, nie pogardzamy nim, bo jesteśmy jego cząstką. Dlatego między innymi podejmujemy wysiłek modlitwy za ludzi żyjących w świecie, by ich wspomagać na różne dostępne nam sposoby itd. Czujemy się potrzebne i nie żyjemy tylko dla siebie, dla swojej wspólnoty ale mamy misję.  Moc czerpiemy z miłości do Chrystusa i Jego Matki.

Na naszej broszce, która otrzymujemy skradając I profesję widnieje napis Caritas Christi urget nos  co znaczy: „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5,14) Jestem przekonana o wielkiej sile tych słów, które pociągnęły i pociągają młode osoby do życia wspólnotowego i trwania w nim całe życie.

Obecnie bardzo głośne są feministki wraz z hasłami o samodzielnym decydowaniu o sobie. Dziewczyna decydująca się wstąpić do zakonu sama musi odpowiedzieć na głos powołania. Czy możemy to odczytywać jako pewną formę feminizmu – cichego, pokornego - a równocześnie będącego świadomym i nieodwracalnym wyborem kobiety?

Na to pytanie odpowiem jedynie w swoim imieniu. Proszę, by mojego zdania nie utożsamiać z całą moją wspólnotą, ponieważ każda siostra może mieć własne spojrzenie na ten temat. Może się ono zdecydowanie różnić się od mojego. Człowiek powinien umieć decydować o sobie, jest to wymóg dojrzałości osobowej, jednakże zawsze w Bożej perspektywie. Chodzi mi o samo decydowanie w wolności dziecka Bożego tj. z poszanowaniem prawa naturalnego i Bożego. Nie chciałabym podejmować jakiejś kategoryzacji wspomnianego w pytaniu zagadnienia, bo obecnie ma on wiele nurtów i szczerze mówią, nie jestem pewna czy nadążam za ich kolejnymi odsłonami. Co jednak musze zaznaczyć to to, że nie zgadzam się z twierdzeniem, że np. prawo antyaborcyjne godzi w wolność kobiet do decydowania o swoim organizmie, ponieważ dziecko poczęte jest człowiekiem, które został powołany do życia i ma prawo przyjść na świat.

Kiedy młoda kobieta decyduje się wejść na drogę życia konsekrowanego na pewno ostateczną decyzję musi podjąć sama i w akcie całkowitej wolności. Jest to wymóg kanoniczny: nie można wstąpić do wspólnoty i rozpocząć nowicjatu pod przymusem (Kodeks Prawa Kanonicznego kan. 643 - § 1. pkt 4  oraz KKK 916).

Można więc mówić o samodecydowaniu ale we właściwym świetle. Kiedy myślę o kobiecie, która jest, czy też może być wzorem, ideałem dla współczesnych kobiet, to jednoznacznie jest nią Maryja. Dla nas sióstr, Matka Boża jest przykładem życia. Chcemy Ją naśladować w Jej prostocie i pięknie ducha, w miłości do Boga, w pełnieniu Jego woli w wolności serca oraz służbie bliźnim.  Moim zdaniem cichości Maryi i Jej pokory nie można rozumieć jako spolegliwości czy też takiego nierozumnego uniżenia.  Dla mnie osobiście Maryja jawi się jako odważna, myśląca kobieta, w pełni świadoma konsekwencji - których jeszcze nie zna ale jest na nie otwarta, gotowa je przyjąć- swojego wyboru i odpowiedzi na zaproszenie Boga, by być Matką Zbawiciela. 

Ostatnio jedna ze współsióstr podzieliła się ze mną usłyszanym stwierdzeniem, że Maryja na zapytanie Anioła nie odpowiedziała „ad hoc”, ale rozważyła pytanie i podjęła właściwą decyzję. Powiedziała swoje fiat jakby na koniec dnia… Przyznam, że wcześniej nie spotkałam się z takim zdaniem. Można to potraktować jako praktyczną wskazówkę dla naszego kobiecego postępowania – spokojnie rozważyć każdą sprawę, dać czas Bogu i sobie. 

Według mnie odpowiedź na głos powołania nie do końca jest nieodwracalnym wyborem kobiety, prawdą jest, że wymagany jest radykalizm i dojrzałość odpowiedzi, które przejawiają się w wierności np. złożonym ślubom czy przyrzeczeniom do końca życia, jednakże to zawsze jest wolny wybór człowieka. Św. Augustyn powiedział, że „raz wybrawszy, ciągle wybierać muszę”. Mamy być wierni wyborowi, ale jesteśmy tylko ludźmi, dlatego o wierność trzeba się modlić każdego dnia, by nie zwątpić, nie zdezerterować wobec trudnych sytuacji, by kochać nawet, gdy nie rozumiemy bólu, trudności, doświadczanego niezrozumienia.

Czy w XXI wieku trudno jest usłyszeć głos powołania i pozytywnie na niego odpowiedzieć?

Myślę, że współczesnym młodym kobietom łatwiej jest usłyszeć głos powołania aniżeli pozytywnie i z miłością odpowiedzieć na ten głos. „Świat” mami swoją ułudą i zapewnieniami typu: będziesz szczęśliwa, gdy będziesz wspinać się po drabinie awansu zawodowego, gdy będziesz się samorealizować,  gdy będziesz niezależna, gdy nie będziesz podejmować trudu budowania więzi, bo po co? Bądź wolna i niezależna.

„Świat” boi się wyzwań, odpowiedzialnych decyzji na życie, rezygnacji czy tak po prostu ofiary. Moje wnioski nie są bezpodstawne i bez pokrycia. Czasami piszą do mnie dziewczyny za pośrednictwem portalu Zakony.pl, które rozeznają swoje powołanie i dość często zdarza się, że wspominają o zasadniczym problemie, gdy idzie o odpowiedź na Boże wezwanie lęk czy to jest to? Czy ten głos jest prawdziwy? Właśnie w tym momencie potrzeba zaryzykować życie dla Jezusa. Poznałam 6 wspaniałych dziewcząt, które jak wyżej wspomniałam są kandydatkami w naszej wspólnocie. Każda z nich głęboko wierzy, że jest powołana, podjęła wezwanie Pana i odpowiedziała na nie z miłością i sama mogłam zobaczyć jak dużo jest w nich radości i szczęścia.

Dla chcących pogłębić wiedzę na temat naszej duchowości zapraszam na stronę internetową www.siostry.szensztat.pl

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Agata Bruchwald

Siostra Izabela Erdmann ISSM – do wspólnoty Szensztackiego Instytutu Sióstr Maryi wstąpiła w wieku 18 lat; magister teologii; na co dzień uczy religii w Szkole Podstawowej nr 88 w Poznaniu, studiuje - studia podyplomowe w Kolegium Europejskim w Gnieźnie oraz współpracuję z portalem Zakony.pl