Członkowie i zwolennicy Konfederacji krzyczą, jakimi to są wielkimi patriotami, gdyż walczą z roszczeniami żydowskimi, a tymczasem inni nazywają ich rosyjską agenturą. Nie o szpiegostwo tu chodzi, jak chcieliby konfederaci wyśmiewający zarzuty, tylko o zatruwanie umysłów rosyjską propagandą. Jeden słuszny punkt za program nie wystarczy, chyba że ma legendować zasadniczy przekaz.

 Konfederaci muszą odpowiedzieć na pytania o to, czy popierają prorosyjskie wypowiedzi swoich przywódców. Jeśli nie, to trzeba ich zmienić, a jeśli tak, to należy się zarejestrować jako rosyjska organizacja lobbystyczna.

Czy zatem uważają, jak Grzegorz Braun, że wojska amerykańskie w Polsce są armią okupacyjną, której zadaniem jest wymuszenie spłaty roszczeń do mienia bezspadkowego lub tłumienie buntu ludności przeciwko żydowsko-amerykańskiej dyktaturze, a zamiast Fortu Trump należy zaproponować Chińczykom zbudowanie Fortu Xi?

Czy naszym sojusznikiem powinna być Rosja, jak chce Janusz Korwin-Mikke, a psujących z nią stosunki należy oddać pod sąd przy milczącym założeniu, że wina leży po stronie polskiej?

Czy najlepszym polskim przywódcą był wielki książę Konstanty, jak ostatnio ogłosił Hubert Czerniak?

Czy stosunki ze Stanami Zjednoczonymi należy zrównoważyć współpracą z Rosją i Chinami, czego domaga się Robert Winnicki?

A może wystąpić z NATO i ogłosić neutralność, co proponował Braun w 2016 r.?

Patrioci z Konfederacji udają, że o tych wypowiedziach nic nie słyszeli, bagatelizują je lub twierdzą, że kontekst był inny, i natychmiast krzyczą, że oskarżanie ich o tworzenie orientacji rosyjskiej jest niespotykanym oszczerstwem.

I nie widzą w tym żadnej sprzeczności z deklaracją Korwina w „propolskiej telewizji”: jestem opcją prorosyjską.

Dr Jerzy Targalski

jozefdarski.pl