Lewica konsekwentnie od wieków szerzy seksualną demoralizację, by rozbić naturalne instytucji społeczne kreujące więzi między ludźmi (rodziny, narody, wspólnoty wyznaniowe), by osamotnieni ludzie, pozbawieni wsparcia innych i zafiksowani wokół wmówionych im perwersyjnych potrzeb, nie byli zdolni do oporu przeciw lewicowej tyranii.

Widać to w obecnej lewicowej narracji o tym, że tylko apostazja zapewni seksualną satysfakcję. Narracja ta jest bardzo sprytna, bo seksualną frustrację tłumaczy nie sztucznie narzuconymi ludziom perwersyjnymi potrzebami, ale tym, że rzekomo katolicyzm narzuca wiernym odrazę do własnej seksualności. Apostazja, czyli odejście z Kościoła ma zapewnić wyzwolenie i prowadzić do osiągnięcia upragnionej seksualnej satysfakcji.

Na antyPiSowskim portalu „Oko press” ukazał się wywiad przeprowadzony przez Martę Nowak z Kasią Koczułap „psycholożką i edukatorką seksualną, która od dwóch lat prowadzi kanał na instagramie [...], a niedawno stworzyła również aplikację Co z tym seksem”. Instagram owej seks ''edukatorki'' „śledzi 280 tys. osób”, a jej „aplikację ma prawie 100 tys.” klientów, którzy w aplikacji znajdą „seksualny kalendarz adwentowy, płatny kurs »seks analny«".

Seks ''edukatorka'' zwierzając się na łamach antyPiSowskiego portalu, stwierdziła, że „jest[...] osobą po przejściach. Była[...] wychowywana w bardzo katolickim domu, sama bardzo zaangażowała [...] się w wiarę i życie Kościoła. Powolny rozłam zaczął się właśnie od tematów związanych z seksualnością. Rzeczy, które słyszała[...] na biologii nie pasowały do tych, które słyszała[...] w kościele. Mimo poszukiwań i starań nie dostawałam wyjaśnień, które by mnie satysfakcjonowały. Teraz jest[...] już osobą niewierzącą, [...] odejście z Kościoła było długim i trudnym procesem”.

Odraza seks ''edukatorki'' do Kościoła wynika z tego, że jej zdaniem Kościół uczy kobiety nienawiści do własnego ciała. To nauczanie ma przejawiać się w nauczaniu, „że seks jest zły, a pożądliwe myśli, to grzech. Wszystko było na po-ślubie, wszystko było grzechem, z którego trzeba było się ciągle spowiadać”. No i do tej spowiedzi ciągle chodziła, walczyła z myślami, bo miała 15 lat, a krew nie woda, majtki nie pokrzywy.

Dziś swoje cierpienia (to, że katolicyzm zakazywał jej nastoletniego seksu) odreagowuje, będąc oficerem frontu ideologicznego rewolucji seksualnej w internecie. Seks ''edukatorka'' liczy, że „może dla jakiegoś nastolatka, któremu państwo nie oferuje nic poza nauką Kościoła, mój instagram otworzy inne drzwi do własnej seksualności”.

W wywiadzie dla antyPiSowskiego portalu seks edukatorka twierdzi, że w Polsce „brak edukacji seksualnej” — „nie ma w naszym systemie edukacji żadnych zajęć, gdzie nastolatkowie mogą być pewni, że usłyszą prawdę o seksie”. Seks ''edukatorka” do największych bzdur „na lekcjach Wychowania Do Życia w Rodzinie” zalicza opinię, że: faceci wolą cnotliwe dziewczyny niż puszczalskie, „prezerwatywy [...] nie zabezpieczają przed chorobami. [...] aborcja to morderstwo, „[...] homoseksualność to choroba.”

Cenną informacją z wywiadu opublikowanego na antyPiSowskim portalu jest ta, że dziś rewolucja seksualna przychodzi z „Tik Toka”, bo „dzieciaki słuchają tam innych dzieciaków i widzą, że ta koleżanka, która lubi ten sam zespół i fajnie o nim opowiada, jest też lesbijką. A potem posłuchają osoby transpłciowej”.

 

Seks ''edukatorka'' uważa, że trzeba zalegalizować aborcję, tak jak to jest w innych krajach, bo „to nieprawda, że każda kobieta żałuje [aborcji], że większość ma potem depresję, że będzie o tym »dzieciątku« myśleć, nadawać mu imię. Wychowano nas w poczuciu, że to niewyobrażalne zło i trauma na całe życie”. Według seks ''edukatorki'' po aborcji kobiety czują ulgę - „dla większości [kobiet] najgorszą traumą była ciąża, a nie aborcja”.

Według promowanej przez antyPiSowski portal seks ''edukatorki'' „kolejny mit, z którym żyjemy, jest taki, że aborcja to rozdzieranie nóżek i rączek. Wszyscy są zdziwieni, kiedy tłumaczę, że nikt niczego nie rozrywa”.

 

Jan Bodakowski