Odbiorą małżeństwu dziecko, bo go... nie zaszczepili? Taka sytuacja może mieć miejsce w Inowrocławiu. Państwo Iwona i Artur K. zdecydowali o niezaszczepieniu swojego dziecka urodzonego w marcu. W środę rozpoczął się proces o ograniczenie im praw rodzicielskich; w efekcie dziecko może trafić do domu dziecka.

A wszystko za sprawą dyrektora przychodni z Gniewkowa w pobliżu Inowrocławia. Stwierdził on, że rodzice narazili dziecko na utratę zdrowia i życia. Z jego stanowiskiem zgodził się prokurator. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. W środę przed gmachem sądu protestowali przeciwnicy szczepień. Sami rodzice nie rozmawiają z mediami, wiadomo tylko, że zarzucają dyrektorowi przychodni brak informacji na temat możliwych powikłań poszczepiennych.

Podnoszą też, że w krajach zachodnich to rodzice decydują o szczepieniach. 

Sprawę przymusowych szczepień skomentował w środę w Bydgoszczy minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł. "Ci, którzy podejmują decyzję o niezaszczepieniu swojego dziecka, nie tylko narażają na niebezpieczeństwo swoje dziecko, ale też inne dzieci. To jest wielka odpowiedzialność, z której wszyscy muszą sobie zdawać sprawę" - grzmiał Radziwiłł.

mod/se.pl