Dziś odbyła się pierwsza rozprawa w procesie, który red. nacz. „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” Tomaszowi Sakiewiczowi wytoczył marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Chodzi o publikacje nt. tzw. „afery kopertowej”.

Pod koniec 2019 roku w mediach pojawiły się informacje nt. skandalu korupcyjnego, do jakiego miało dojść w Specjalistycznym Szpitalu im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie, kiedy pracował w nim obecny marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Prokuratura wszczęła śledztwo w związku z zeznaniami świadków, którzy oskarżyli lekarza o przyjmowania łapówek. Wśród nich jest prof. Agnieszka Popiela, która przekonuje, że przekazała 500 dolarów na leczenie swojej mamy, które rzekomo miały zostać przeznaczone na czasopisma medyczne.

- „Mama była w normalnej kolejce do zabiegu. Wpłaciłam, bo czułam presję psychiczną”

- pisała w mediach społecznościowych wykładowczyni szczecińskiej uczelni.

Sam prof. Tomasz Grodzki kategorycznie zaprzecza tym zarzutom. Pozwał też prof. Agnieszkę Popielę i red. Tomasza Sakiewicza, oskarżając ich o szarganie jego imienia.

Dziś odbyła się pierwsza rozprawa w procesie o zniesławienie i zniewagę przeciwko dziennikarzowi.

- „Chcieliśmy tak naprawdę tylko jednego, aby ta rozprawa odbywała się jawnie. Aby opinia publiczna mogła się zapoznać z tym, co dzieje się na Sali sądowej, z materiałem dowodowym. Niestety na to muszą się zgodzić obydwie strony. Nie mogę mówić o tym, co robi druga strona, mogę tylko powiedzieć tyle, że na jawność wymagana jest zgoda drugiej strony. Sprawa pozostanie tajna”

- mówił Tomasz Sakiewicz.

Podkreśla, że nie zamierza przestać pisać o sprawie i nie da się zastraszyć. Wyraża nadzieję, że prokuraturze uda się przedstawić akt oskarżenia.

kak/niezależna.pl, Fronda.pl