Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” podała informację, że służby celne wygrały ze stroną internetową, za pośrednictwem której przysyłano do Polski tabletki poronne. Women on Web zrezygnowała z wysyłania pigułek do Polski, bo paczki zbyt często były przechwytywane przez służbę celną.

Kobiety, które zamawiały tego typu tabletki za pośrednictwem Women on Web mogą mieć teraz problem. Kiedy przesyłka zostanie zatrzymana przez celników, mogą zostać poproszone o wyjaśniania albo zaproszone na przesłuchanie na komisariat policji. „Codziennik feministyczny” radzi paniom, co robić (jak kłamać?) w takich sytuacjach.

„Co robić? Przesyłka została Wam przesłana za darmo, nic za nią nie zapłaciłyście. Jest dla was, na własny użytek. Od kogo? Zamawiana od Women on Web lub nie pamiętacie bo to było z internetu a dokładnych danych nie macie” - czytamy w „Codzienniku Feministycznym”.

Dalej znajdują się porady, co robić w razie przesłuchanie na komisariacie. Po pierwsze, można odmówić składania jakichkolwiek zeznań i niczego nie podpisywać (dotyczy to tych pań, które nie kontaktowały się z urzędem celnym). Po drugie, „mówić, że w przesyłkach znajdują się nie tabletki poronne, a leki stosowane np. w chorobie wrzodowej, itp. oraz leki rozkurczowe (co będzie półprawdą, bo w paczce tez jest mifeproston który nie jest na wrzody czy stawy)”.

„Jeśli jesteście bardziej waleczne, chcecie udowadniać swoją rację, bo macie do tego święte prawo, to można mówić, że były mi potrzebne na własny użytek, panowie wiedzą po co, a ja nie mam obowiązku się z tego tłumaczyć. Jeśli mam się tłumaczyć, proszę o nakaz i zarzuty. Mam prawo do posiadania 5 najmniejszych opakowań leku. Spotykamy się od tego momentu w obecności prawnika” - radzą feministki. Na koniec podkreślają, że przede wszystkim należy utrzymywać, że tabletki kupowało się na własny użytek, bez intencji wprowadzenia ich do obrotu.

MBW/Wyborcza/Natemat.pl/Codziennik Feministyczny