Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych, reaktywował Fundację Solidarności Międzynarodowej. Fundacja ta, jak twierdzi "Fakt", jest po prostu sposobem na rozlokowanie na ciepłych posadkach kolegów Sikorskiego, którzy po wyborach parlamentarnych mogą stracić stanowiska w MSZ.

Statut fundacji gwarantuje pracownikom... nieusuwalność, wysokie pensje oraz wielomilionowe dotacje z budżetu państwowego.
Fundacja zajmuje się w teorii szerzeniem demokracji w Afryce Północnej. Trzej członkowie zarządu Fundacji, jak pisze "Fakt", swoje posady zawdzięczają Sikorskiemu, a zarabiają lepiej niż ministrowie. Ich pensje kosztują rocznie ponad 0,5 mln złotych. Prezesem Fundacji jest Krzysztof Stanowski, były wiceminister spraw zagranicznych, zarabiający co miesiąc ponad 17,5 tysiąca.

Dzięki sprytnym ustaleniom, zarząd ma zagwarantowane posady do 2021 roku. A pieniędzy nie zabraknie. Do 2020 roku Polska zadeklarowała, że wyda na politykę rozwoju w Afryce 2,5 miliarda złotych. Jak przypomina "Fakt", takiej decyzji Tuska i Sikorskiego bardzo dziwiła się na przykład Francja, która wydaje na takie kwestie o wiele mniejsze pieniądze.

Fundacja istniała już w latach 1997-2005. Później jej - bez wątpienia całkowicie zbędną i kosztowną - działalność zawieszono. Reaktywował ją w 2011 roku Sikorski.

kad/Fakt.pl