Prof. Kochański zapewnia na wstępie, że nie jest jego celem straszenie kogokolwiek. „Ostrzegam tylko, że z punktu widzenia genetyki zapłodnienie pozaustrojowe może stanowić zagrożenie dla człowieka” - mówi w rozmowie z „Rz” (całość obszernego wywiadu tutaj).

Ekspert episkopatu odnosi się również do ostrej reakcji ministra Arłukowicza. „Nie wyobrażam sobie żeby np. w Stanach Zjednoczonych bardzo wysoki urzędnik państwowy ingerował w treści nauczania na uniwersytetach, gdzie na jednych wydziałach uczy się kreacjonizmu, a na innych ewolucjonizmu”. Zwrócenie się Arłukowicza do Polskiej Akademii Nauk prof. Kochański uznaje za „kuriozum”. „Z tego co mi wiadomo w nauce podstawową wartością jest wolność wypowiedzi” - dodaje.

W odpowiedzi na zarzuty tendencyjności i nierzetelności ekspert episkopatu zapewnia, że posługuje się wyłącznie faktami naukowymi. Jako źródło wymienia m.in. artykuł z prestiżowego amerykańskiego czasopisma JAMA z 2013 roku autorstwa Svena Sandina i współpracowników, którzy na podstawie badań dużej grupy dzieci urodzonych dzięki in vitro doszli do wniosku, że metoda ta powoduje wzrost ryzyka wystąpienia niepełnosprawności intelektualnej.

Instytut Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN (macierzysta jednostka prof. Kochańskiego) nie stanął jednak za swoim ekspertem i wziął stronę ministra Arłukowicza. „To sprawa bardzo świeża i bolesna dla mnie. Trudno mi się do niej odnieść, bo nie mam należytego dystansu” - ucina naukowiec.

Prof. Kochański opisuje również swoje doświadczenie pracy z dziećmi z wadami genetycznymi, które poczęły się metodą in vitro (pracuje w poradni genetycznej). Opowiada również o wycofywaniu zaproszeń na konferencje naukowe. „Jeśli coś takiego będzie się powtarzać, to środowisko naukowe będzie bało się mówić. Będzie oczekiwało na opinie ze strony czynników rządowych, czy danym tematem wolno się zająć, czy nie. A to już jest groźna sytuacja” - konstatuje.

MBW/Rp.pl