Wierchuszka rosyjskiej władzy nieustannie podsyca obawy militarnej agresji na Ukrainę. Prawdopodobnie po stronie naszych wschodnich sąsiadów stanęłaby część krajów zachodnich. Także z perspektywy polskiej racji stanu bezpieczeństwo Ukrainy ma ogromną wagę. Co jednak sądzą o wojnie Rosjanie? W przeważającej większości się jej… boją, a wręcz nie są sobie w stanie nawet jej wyobrazić. Aleksiej Lewinow z Centrum Lewady udzielił na ten temat interesującego wywiadu rosyjskiemu portalowi 47news.

Centrum Lewady to renomowany niezależny rosyjski ośrodek badania opinii społecznej.

- Ostatnimi laty strach przed wojną istotnie wzrasta. Obecnie znajduje się w pierwszej trójce największych lęków, które odczuwają Rosjanie – powiedział Lewinow.

Dodał jednak, że istotne jest określenie, o jakiego rodzaju wojnę chodzi. – Jeśli uznamy, że w Syrii toczy się wojna, to taka wojna nie wzbudza żadnego lęku. Rzeczywiście straszna byłaby zaś wojna światowa z USA i NATO. Strach przed taką wojną jest w społeczeństwie bardzo silny, jednak wiara, że mogłoby dojść do takiej wojny nie jest wysoka. Na pierwszym miejscu wśród lęków jest choroba bliskich i dzieci. Tak było od zawsze. Nie jest to związane z wirusem. Nagle jednak wojna pnie się ku górze – mówił Lewinow.

Ponadto w ocenie Lewinowa Rosjanie wcale nie odnoszą się pozytywnie do wojny z Ukrainą i to pomimo tego, że rosyjska propaganda od lat podsyca w społeczeństwie nastroje antyukraińskie i stara się przedstawiać naszych wschodnich sąsiadów jako państwo upadłe i do niczego niezdolne.

- Mogę powiedzieć, że chociaż Rosjanie oceniają stosunki z Ukrainą negatywnie, to odrzucają możliwość wojny Rosji z Ukrainą. Pomyśleć, że ukraińska armia walczy z rosyjską nie mieści się w wyobraźni Rosjan. Może mieć miejsce coś innego: wzięliśmy i zdobyliśmy Kijów. Są ludzie, którzy gotowi są myśleć: „W trzy dni wzięliśmy Kijów”. Ale oni nie rozumieją tego jako wojny. Nie spotkamy tam żadnego oporu, myślą tacy ludzie – mówił Lewinow.

- Grupa ludzi, którzy uważają, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, jest daleka od znikomej. Dla takich ludzi możliwy jest taki rozwój wydarzeń, jak stworzenie czegoś „historycznego”. W ich pojęciu to zawsze był jeden kraj i jeden naród. Dla nich to nie wojna. To, co dzieje się w Donbasie, to dla nich także nie wojna, tylko „zamieszki” – Lewinow odniósł się do popularnych w rosyjskiej propagandzie głosów o odwiecznej jedności Ukraińców i Rosjan. Na marginesie można dodać, że na ten temat historyczny felieton  napisał nawet Władimir Putin. Jego felieton został opublikowany w rosyjskiej prasie na początku roku.

Lewinow wskazał także na badania przeprowadzone przez Centrum Lewady we współpracy z międzynarodowym instytutem socjologii w Kijowie. Zgodnie z ich rezultatami 17 proc. Rosjan wierzy w jedność narodu rosyjskiego i ukraińskiego. Pogląd taki podziela jednak jedynie 6 proc. Ukraińców.

Lewinow odniósł się również do wysokiej militaryzacji społeczeństwa rosyjskiego. Takie zdarzenia, jak koncentracja wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą jedynie ją zwiększają. Podkreślił, że Rosjanie w ogromnym stopniu ufają armii. Ufają jej bardziej niż Putinowi, chociaż nie zawsze tak było. Według Lewinowa dla większości Rosjan armia to największa duma państwa i symbol jego siły. Z żalem stwierdził jednak, że obecnie Rosjanie pogardzają takimi kwestiami jak nauka lub balet, które to były głównym obiektem dumy poprzednich pokoleń.

W ocenie Lewinowa taka militaryzacja społeczeństwa to bardzo niepokojące zjawisko. Oznacza ono bowiem, że młode pokolenia uczą się żyć w atmosferze ciągłego zagrożenia wojną, a następnie na wszystko patrzą właśnie przez pryzmat wojny.

- Rzecz dotyczy nowych zagrożeń, które płyną do nas zewsząd. Dzieci z takim zmienionym, zdeformowanym systemem wartości, sposobem patrzenia na świat, wchodzą w dorosłe życie. Pokojowe, normalne i spokojne życie będzie im się wydawać czymś niezrozumiałym – ocenił Lewinow.

- Dobrze walczyć może człowiek wolny, wierzący w siebie i szanujący siebie samego. A człowiek, który wyrósł w strachu i braku wiary w siebie i we wszystko dookoła, nie będzie ani dobrym ojcem, ani dobrą matką, ani dobrym obywatelem, ani dobrym żołnierzem. Mówi o tym historia wielu państw – kontynuował myśl.

Jego zdaniem przyczyna takiego stanu życia to izolacjonizm społeczeństwa rosyjskiego.

- Doświadczenie pozostawania w blokadzie, nie tylko politycznej, ale także innych – informacyjnej, emocjonalnej, etycznej. Bardzo ważne i bardzo złe jest to, że społeczeństwo przywykło do takiej ułomnej idei: nie należy zwracać uwagi na to, za co nas krytykują. Jeśli nasi wrogowie nas atakują, oznacza to, że mamy rację. Im silniej nas besztają, tym lepsza jest nasza praca. To węzeł, który sam się zaciska. To złe. Wyjść z takiej logiki jest bardzo trudno – mówił Lewinow.

Lewinow nie ma przy tym wątpliwości, że to zwrot w stronę totalitaryzmu, a nie dyktatury. – Dyktatura to sytuacja, w której wola wszystkich podporządkowana jest woli jedynego władcy. Totalitaryzm zaś jest wtedy, kiedy społeczeństwo jest tak skonstruowane, że samo oddaje się pod przywództwo jednego lidera – ocenił.

Lewinow podkreślił także, że dla władzy rosyjskiej to bardzo wygodna sytuacja.  – To bardzo wygodne, że armia to symboliczny obiekt. (Dla władzy – red.) bardzo dobrze będzie, jeśli społeczeństwo nie będzie wnikać w tę sytuację. Nie będzie pytać o rozmiar budżetu ministerstwo obrony, jak wydawane są pieniądze, jakie są realne sukcesy w Syrii. Dla szerokiej publiczności wszystko odbywa się w świecie telewizyjnych fantomów – powiedział.

- To bardzo niebezpieczne, dlatego, że władze, niepoddane kontroli narodu i jego instytucji, bawią się z prawdziwą bronią. Wszystkie te przeloty obok niszczycieli potencjalnego przeciwnika. To jasne, że są to ryzyka wojny, która wybuchnie bez jakiegokolwiek udziału narodu rosyjskiego, amerykańskiego, czy któregokolwiek innego. A taka wojna dotknie ludzi, którzy zaczną ginąć. Przyczyna zaś nie będzie leżeć w tym, jak społeczeństwo zachowało się w danym momencie, a w tym, że już dawno temu przyznało, iż istotne państwowe i militarne decyzje podejmowane są poza obywatelską kontrolą – podsumował Lewinow.

- Będzie bardzo źle, jeśli pojawi się pomysł, że mała wojna może pomóc nam rozwiązać duże wewnętrzne problemy. Jest to złe zwłaszcza dlatego, że wojna nie może rozwiązać tych problemów. Oprócz tego, zaczynając małą wojnę, często wpada się w konflikt, który trwa bardzo długo. Przynajmniej historia naszego kraju mówi o tym bardzo dokładnie. W tym sensie jest ryzyko. Jeśli oni (władze – red.) tak myślą, będzie to pomyłka – skonkludował.

Grzegorz Grzesik, tłumaczenie z rosyjskiego za: levada.ru