Wystąpienia Ojca Świętego w Turynie znowu były ogromną ucztą, ale i wielkim zadaniem skierowanym do chrześcijan. Franciszek ostro wypowiadał się na temat „bałwochwalstwa pieniądza” i wzywał nas do tego, byśmy się mu sprzeciwiali. Nie brakowało w jego wystąpieniach także mocnych wezwań do ewangelizacji. I już tylko te dwa tematy stanowią przestrzeń zaangażowania, w której realizować mogą i powinni się wszyscy chrześcijanie. Ale w Turynie papież skierował – nieco przy okazji – także piękne słowa do małżonków, a także ludzi młodych, którzy z różnych powodów obawiają się pełnego życia.

Zacznę od słów na temat dzieci. „Bardzo mi się spodobało, że wy troje mówiliście o rodzinie, dzieciach i dziadkach. Nie wolno zapominać o tym bogactwie! Dzieci są obietnicą, że nasze dzieło będzie kontynuowane: to dzieło, o którym wspomnieliście, a jakie otrzymaliście od waszych przodków. A osoby starsze są bogactwem pamięci. Kryzysu nie można pokonać, nie możemy wyjść z kryzysu bez ludzi młodych, młodzieży, dzieci i dziadków. Siłą na przyszłość jest pamięć o przeszłości, która wskazuje nam, gdzie powinniśmy iść. Proszę was, nie zaniedbujcie tego. Dzieci i dziadkowie są bogactwem i obietnicą narodu” – mówił papież podczas spotkania ze światem pracy, robotnikami, rolnikami i przedsiębiorcami w Turynie. I trudno nie dostrzec w tym wielkiego wezwania do odwagi w przyjmowaniu dzieci. Tam, gdzie ich brakuje, gdzie nie ma otwarcia na  życia, tam niknie obietnica, nie ma już nadziei na to, że nasze dzieła, nasze starania będą w jakikolwiek sposób kontynuowane. Osoby starsze zaś, o czym papież przypomina także bardzo mocno, są bogaci pamięcią tego, co było.

Młodych zaś zachęcał, by nie lękali się żyć, nawet gdy wydaje im się, że nie mają szans na normalność. „Brak pracy i perspektyw na przyszłość przyczynia się z pewnością do zahamowania dynamiki życia, stawiając wielu na pozycjach defensywnych: czy myśleć o sobie, zarządzać czasem i zasobami w zależności od własnego dobra, ograniczyć ryzyko wszelkiej hojności ... Są to wszystko objawy życia zatrzymanego, zachowanego za wszelką cenę, które może w ostateczności prowadzić również do rezygnacji i cynizmu. Natomiast Jezus nas uczy podążania w przeciwnym kierunku: "Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa" (Łk 9,24). Oznacza to, że nie powinniśmy czekać na zewnętrzne okoliczności sprzyjające, by naprawdę stanąć do gry, ale przeciwnie, jedynie angażując życie - świadomi tego, że możemy je utracić! - stworzymy dla nas i dla innych warunki nowego zaufania w przyszłość” – mówił papież do młodych.

Słowa te, choć oczywiście papież wyraźnie mówił o życiu społecznych, można odnieść także do życia osobistego. Wielu młodych (starszych zresztą też) ludzi odkłada decyzję o ślubie czy dziecku z obawy przed brakiem perspektyw. Papież wzywa ich zaś do odwagi, do tego, by stanąć do gry i zaangażować swoje życie. To może być ryzyko, ale z drugiej strony tylko trup nie ryzykuje. I warto także z takiej, indywidualnej, osobistej, perspektywy rozmyślać nad swoim życiem. Nad ślubem, pierwszym (a może szóstym czy ósmym) dzieckiem. Nie ma co decydować się na „życie zatrzymane”, trzeba z żywymi naprzód iść, a nie czołgać się na cmentarz!

Tomasz P. Terlikowski