Istotą nauki, podstawą uniwersytetu zawsze była wolność debaty. Od czasów średniowiecza na uniwersytetach debatowano, niekiedy niezwykle ostro, poddawano w wątpliwość zastane twierdzenia i falsyfikowano opinie. I tak było przez całe wieki, aż pojawili się rozmaici rewolucjoniści, którzy zaczęli wykluczać pewne opinie z uczelni. Powodem była nieodmiennie ich niezgodność z duchem czasu, nienowoczesność, albo odrzucenie paradygmatu politycznej poprawność.

Do skrajności takie myślenie doprowadzili, jak wszystkie niemal lewackie idee, bolszewicy, którzy naukowców, którzy chcieli uprawiać naukę a nie ideologię, zamykali w łagrach czy skazywali na karę śmierci. Ich drogą, choć w łagodniejszy sposób, idą obecni marksiści-genderyści. Oni, w duchu pluszowego totalitaryzmu, chcą jedynie wyrzucić przeciwników gender z uczelni, uniemożliwić im nauczania czy głoszenia swoich poglądów podczas wykładów uniwersyteckich, doprowadzić do tego, że nauka będzie wolna od dyskusji na temat nienaukowych i nierealistycznych poglądów genderystów.

Taka postawa dowodzi w istocie słabości ideologii gender. Po argument siły, przemocy intelektualnej, zakazów administracyjnych, sięgać bowiem muszą ci, którzy – w przestrzeni nauki – sami obronić się nie mogą. Oni, wszyscy ci eksperci od gender i por studies, wiedzą, że gdyby choćby spróbować przeanalizować ich teksty, to okazałoby się, że z nauką mają one mniej więcej tyle wspólnego, ile opinie Łysenki na temat zoologii czy dzieła „wielkiego językoznawcy” Stalina. Nie da się ich obronić, więc trzeba zakazać ich krytyki. I choć na razie nie wsadza się do więzień, ani nawet nie pozbawia katedr ich krytyków, to już próbuje się – przy pomocy przyjaznych mediów i usłużnych profesorów – doprowadzić do uniemożliwienia krytykom analizy ideologicznych poglądów marksistów-genderystów na uniwersytetach.

Tej manifestacji sowieckiego stosunku do nauki trzeba się przeciwstawić już teraz. Jeśli nie uda się obronić wykładu ks. prof. Pawła Borkiewicza TChr na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, to będzie to początek końca resztek wolności nauki w Polsce. Ta ostatnia i tak, od dawna, jest uwięziona w szponach postkomunistycznych układów, teraz zaś może zostać zniszczona do reszty przez neo-bolszewików przebranych w szaty genderystów. I wtedy jedyną przestrzenią wolności, staną się na powrót salki katechetyczne przy kościołach. Tylko tam będzie bowiem można głosić prawdę...

Tomasz P. Terlikowski