Tematem przewodnim 35 numeru czasopisma „Rzeczy Wspólne” jest kryzys Kościoła katolickiego. Pisze o nim między innymi Tomasz Terlikowski. Jego zdaniem Kościół katolicki jest w kryzysie i przemija taka jego forma, jaką znamy. Nastąpiła oczekiwana przez lewicę laicyzacja – 91% młodych Polaków ma negatywny lub obojętny stosunek do Kościoła. Młodzi nie chcą uczestniczyć w katechizacji, opustoszały nowicjaty w zgromadzeniach żeńskich (w trochę mniejszym stopniu w męskich), młodzi zaprzestają zawierania małżeństw.

Zdaniem Tomasza Terlikowskiego hierarchia znajduje się w kryzysie od dawna. Wśród hierarchów nie ma chętnych do bycia liderami. Hierarchowie uciekają od wyzwań – nie chcieli przeprowadzić lustracji wśród duchownych ani usunąć ze stanu duchownego homoseksualistów – co doprowadziło do skandali ''pedofilskich'' (właściwie homoseksualnych efebofilii – czyli dotyczących dorastających chłopców). Dla publicysty wyrazem zepsucia hierarchów jest ich tolerancja dla gejowskiej mafii w klerze.

Strajk Kobiet według Terlikowskiego ujawnił jedynie skalę laicyzacji, a hierarchia - – jak zwykle - wybrała milczenie wobec tego wyzwania. Publicysta uważa, że uczestnicy Strajku Kobiet to często młodzi z ''katolickich'' rodzin. Aborcja zaś nie jest przyczyną tych protestów tylko pretekstem. Proces laicyzacji ujawniła też ''pandemia'', dzięki zamknięciu kościołów i wezwaniom do zaprzestania uczestnictwa w mszach 1/3 parafian przestała uczestniczyć w mszach.

W opinii Tomasza Terlikowskiego powodem laicyzacji jest to, że uroki życia stały się ważniejsze od wiary. Ludzie przestali odczuwać potrzebę przeżyć duchowych. Jest to zapewne też pokłosie tego, że laicka i wroga chrześcijaństwu popkultura kształtująca tożsamość ludzi, wykorzeniła ich z duchowej tożsamości. Młodzi nie mają potrzeb duchowych, bo realnie nie mieli takich potrzeb i ich rodzice, więc młodzi nie mogli odziedziczyć czegoś, czego nie było w ich domach.

Godnym polecenia artykułem na łamach „Rzeczy Wspólnych” jest tekst o niemoralności mordowania nienarodzonych dzieci Tomasza Wiścickiego. Publicysta ten doskonale opisał, jak przerażające jest to, że młode pokolenie akceptuje to, że można zabijać niewinnych ludzi, i to, że można być agresywnym wobec ludzi o innych poglądach (w wypadku obecnych protestów agresywnym wobec przeciwników mordowania nienarodzonych dzieci) oraz tak wulgarnie wyrazić swoje przekonania. W swoim artykule publicysta zwrócił uwagę, że uczestnicy marszów zwolenników mordowania nienarodzonych dzieci to miła młodzież, a nie subkultury – moim zdaniem autor (choć sam tego nie dostrzegł) celnie uchwycił to, kim są zwolennicy mordowania nienarodzonych dzieci – to środowiska bez ideowe (ideowcy idą do subkultur), konformistycznie nastawieni egoiści i hedoniści.

Czytając artykułu poświęcone kryzysowi w Kościele, opublikowane na łamach czasopisma „Rzeczy Wspólne”, doszedłem do wniosku, że polska laicyzacja jest wyrazem utraty potrzeby przeżyć duchowych, a nie formą obrażenia się na Kościół katolicki. Gdyby wierni obrazili się Kościół katolicki, a nie utracili potrzebę przeżyć duchowych, to by przenieśli się do innych wspólnot religijnych – a nic takiego się nie stało. Jehowici, którzy od lat wkładają ogromny wysiłek w rekrutacje w swoje szeregi, są w jeszcze gorszym regresie jak katolicy. Nie rozwinęły się w Polsce protestanckie wspólnoty charyzmatyczne, tak jak miało to miejsce w Brazylii, gdzie duża część katolików dokonała konwersji do nowych protestanckich wspólnot charyzmatycznych – stało się, tak pomimo inwestycji amerykańskich protestantów w tworzenie nowych wspólnot w naszym kraju (takimi inwestycjami było wykorzystanie popularnego ''narodowca'' – dziś PiS propagandzisty – do plucia na katolicyzm, czy wypromowania jednego z wolnościowych młodych aktywistów). Pseudo posoborowcy, od dekad kształtowani przez ''Tygodnik Powszechny'' czy ''Gazetę Wyborczą'' nie byli w stanie utrzymać jednego promowanego przez media kapłana, który nawet na katolickie pogrzeby przychodzi w jarmułce – nie dokonali też konwersji do liberalnych wyznań, ani nie stworzyli swojego tęczowego wyznania. Katolicy wierni tradycji, choć utrzymują kilku duchownych i mają pewną organizację, też sukcesu nie odnieśli.

Laicyzacja Polaków mnie nie zaskakuje – widzę ją dokładnie na przykładzie środowiska wolnościowców. Przed 30 laty środowisko wolnościowców z UPR było katolickie i narodowe, zakorzenione, dziś wolnościowcy są absolutnie wykorzenieni, i to nawet nie w postaci negacji, tylko po prostu nie mają potrzeb duchowych i ta dziedzina życia absolutnie ich nie interesuje – katolicki i narodowy kod kulturowy nie im obcy, nie niesie im żadnych treści, jak osobom zakorzenionym przed 30 laty.

Taki stan laicyzacji jest zabójczy dla życia społecznego. Religia jest agregatem kreacji kapitału społecznego, kreuje i narzuca normy. Bez religii wspólnych norm nie ma, neutralność światopoglądowa sprawia, że jedynym drogowskazem jest egoizm i hedonizm, dążenie do własnej przyjemności i dbanie o siebie – bez umiejętności kooperacji, współpracy, kreacji wspólnego stanowiska. Ta nowa rzekomo lewicowa tożsamość Polaków to moim zdaniem nie lewicowość w sensie XIX czy XX wiecznej troski o proletariat (oczywiście wbrew intencjom klasycznych lewicowców błędnej), ale zwykły egoizm i hedonizm – który może się okazać zgodny, z tym, co głosił Korwin – choć Korwin z tego zapewne nie skorzysta, bo się w ostatnich latach bardzo szybko zestarzał i po prostu może nie mieć sił, by wykorzystać swój czas.

 

Jan Bodakowski