Ostatnio pisałem o satanistycznym mordzie rytualnym z 1999 roku, jaki miał miejsce w jednym z przedwojennych bunkrów Rudy Śląskiej - Halemby. Wtedy to dwoje młodych ludzi zostało poświęconych Szatanowi, a ich zabójcy trafili na długie lata za kratki. Ów tragiczny mord odbił się wówczas szerokim medialnym echem zarówno w kraju jak i zagranicą. Czy był on jednak wystarczającą przestrogą przed mroczną ideologią tej groźnej sekty? W Rudzie Śląskiej na pewno.

W listopadzie dowiedziałem się od znajomego oficera policji, pracującego na jednym z rudzkich komisariatów, że od tamtego wydarzenia nie mieli oni żadnych zgłoszeń związanych z satanizmem. To cieszy. Jak sam zresztą pamiętam, w pierwsze dni i tygodnie po tamtej mrocznej zbrodni, liczna grupa młodzieży z liceum (w którym uczę do dnia dzisiejszego), nosiła na znak protestu okrągłe przypinki z rysunkiem satanisty i wymownym napisem: „Satanizm? Nie dziękuję! To nie dla mnie.” Sam zresztą do dzisiaj posiadam taką przypinkę...

Tak było w Rudzie Śląskiej, jednak w innych miastach Polski trafiały się (na szczęście nieliczne) osoby, dla których to morderstwo nie było należytą przestrogą...

Pewien list...

Zaledwie na kilka miesięcy przed wspomnianym morderstwem, wraz z grupą przyjaciół założyliśmy w Rudzie Śląskiej ogólnopolski profilaktyczny kwartalnik: „Sekty i Fakty” (1998 — 2010), którego zostałem redaktorem naczelnym. Gdy po wielu wydawniczych perypetiach, ukazał się pierwszy numer owego pisma, poważnie zastanawialiśmy się, czy dalej kontynuować to dzieło. Wówczas właśnie doszło do rytualnego morderstwa w pobliskiej dzielnicy Rudy Śląskiej — Halembie, co utwierdziło nas w przekonaniu, że nasza profilaktyczna praca jest potrzebna. Dlatego też drugi numer „Sekt i Faktów” poświeciliśmy tej rytualnej zbrodni, jak i samemu problemowi satanizmu.

Swego rodzaju reakcją na ten materiał był skierowany do naszej redakcji list od młodej satanistki Magdaleny. Twierdziła w nim ona m.in., że tylko wyznawcy La Veya i czytelnicy jego „Czarnej Biblii” są prawdziwymi satanistami: Oni nie demolują cmentarzy, nie urządzają orgii seksualnych i nie zabijają. Pozostali to są pseudosataniści, idioci. Tylko ci, którzy nie znają książek La Veya, mogą się dopuszczać takich czynów.

Myślę, że pod tym listem do dziś może się podpisać wielu satanistów i zwolenników nieżyjącego już Antona Szandora La Veya, który w 1966 r. założył w USA Kościół Szatana. Czy mają jednak rację? Czy „prawdziwi sataniści” istnieją dopiero od roku 1966? Oczywiście to jedna wielka bzdura! Postaram się teraz, w ogromnym skrócie i pewnym koniecznym uproszczeniu, przedstawić Wam Drodzy Czytelnicy, współczesne zjawisko satanizmu. Nieco więcej uwagi poświecę przy tym satanizmowi laveyańskiemu, z którym tak mocno identyfikowała się pisząca do redakcji „Sekt i Faktów” satanistka.

Satanizm teistyczny: lucyferianie

Według jednej z definicji: „Satanizm — termin określający przekonania i ideologie, charakteryzujące się wierzeniami związanymi z Szatanem lub filozofią akcentującą opozycyjną stronę świata bądź ludzkiej natury.” Współczesny satanizm można podzielić na dwa zasadnicze nurty: teistyczny i laveyański. Pierwszy z nich uważa Szatana za realnie istniejącą postać, wręcz bóstwo, któremu oddają cześć. Jedna z małych polskich grup satanizmu teistycznego twierdzi, że ich korzenie można odnaleźć na Dalekim Wschodzie. Chrześcijaństwo, Judaizm, Islam i inne religie traktują oni jako swego rodzaju mistyfikacje. Przekonują, iż chcą te religie: (...) odciągnąć nas od prawdy, a tym samym od mocy, którą możemy posiąść, gdy poznamy samych siebie dzięki naukom Szatana.

Wyznawcy satanizmu teistycznego często powołują się na pisma Aleistera Crowleya (1875 — 1947), który szukał w nich wspólnych cech, łączących starożytne doktryny pogańskie, gnostycyzm, różokrzyżowców, teozofię, buddyzm, chrześcijaństwo, magię oraz wiele innych religii oraz prądów filozoficznych. Crowley stworzył koncept filozoficzno-mistyczny, znany jako Thelema. Wielu współczesnych satanistów z nurtu teistycznego obficie czerpie z jego Thelemy.

Do wspomnianego tu nurtu teistycznego zalicza się m.in. lucyferianizm. Jest to system wierzeń, w których głównym przedmiotem kultu jest Lucyfer. Co ciekawe, pierwsze wzmianki o lucyferianizmie pojawiły się już w XI wieku, w związku z egzekucją w Goslar kilku katarów. Współcześni lucyferianie podczas odprawianych rytuałów składają ofiarę z własnych włosów, paznokci i płynów ustrojowych (oddają się stosunkom płciowym). Włosy i paznokcie zarówno mężczyzn jak i kobiet są utożsamiane z nieczystością. Do współcześnie działających (głównie w USA) grup lucyferian należą m.in.: The Order of Phosphorus, The Church of Adversarial Light, The Ordo Luciferis czy The Temple of the Dark Sun. Należy nadmienić, że jeszcze kilka lat temu w południowej Polsce, działalność małych grup czczących Lucyfera odnotowana była min. w Gliwicach i Krakowie.

Świątynia Seta

Stosunkowo liczną grupą satanistów zaliczaną również do satanizmu teistycznego jest Świątynia Seta. Powstała ona w 1975 r. w wyniku schizmy zaistniałej w Kościele Szatana Szandora la Veya. Założyciel tego ruchu, Michael Aquino, to były podpułkownik armii amerykańskiej, który wszedł w konflikt z samym Szandorem LaVeyem. Aquino m.in. nie zaakceptował, praktykowanego przez La Veya, pomysłu sprzedawania tytułu kapłańskiego. Po odłączeniu, Aquino uznał się za Drugą Bestię 666, zapowiadaną w pismach Crowleya, i oświadczył, że w związku z tym czuje się upoważniony do założenia nowego Kościoła. Twierdzi, że miał objawienie, iż czas Szatana przeminął, a nadszedł czas księcia Ciemności, czczonego pod prawdziwym imieniem Set. Początkowo sekta składała się z 28 członków. Obecnie w USA grupa ta jest liczniejsza niż mroczny ruch, z którego powstała.

Filozofię Świątyni Seta można podsumować jako "oświecony indywidualizm" — samodoskonalenie poprzez edukację i inicjację. Sekta odwołuje się do wierzeń staroegipskich. Twierdzi, że Set — bóg wojny zabił Ozyrysa — boga odrodzenia. Set uosabiany jest jako inna postać Szatana. Grupa oddaje mu cześć przez ryty mające rodowód magiczny. Doktryna setyjczyków jest bardziej spójna i konsekwentna niż doktryna LaVeya, gdyż była bezpośrednio wzorowana na naukach gnostyków.

Najbardziej zorganizowaną filią Świątyni Seta jest jej brytyjska odmiana, kierowana przez Davida Austina. Ten były mormon utrzymuje stałą łączność z centralą za pomocą poczty elektronicznej; pracuje w „świątyni” zaaranżowanej w garażu wyłożonym czarnym dywanem, w którym znajduje się ołtarz przyozdobiony czarnymi świecami i plastikową czaszką. Członkowie Świątyni Seta twierdzą, że magia jest niebezpieczna, a fakt, że się nią zajmują, ma ich wywyższać ponad inne podobne organizacje. Oficjalnie chcą pozostać w zgodzie z prawem, dlatego odcinają się od składania ofiar z ludzi lub zwierząt, chociaż Austin w swych pismach przyznaje: Istotnie, mamy pewien obrzęd, w którym poleca się wampirowi, by wyssał z kogoś krew, ale chociaż jest to bardzo barwny obrzęd, nic dla mnie nie znaczy i nie stosuję go. Bywam zły na ludzi, ale nigdy nie na tyle, że mógłbym patrzeć, jak ktoś umiera. Trudno jednak ręczyć, że to wyznanie jest szczere...

Można tu jeszcze wspomnieć o wyznawcach Kościoła Azazela. Według nich, Szatan jest najwyższym z bogów zajmujących się ludzkością, reprezentuje on prawdziwą naturę człowieka.

Tyle jednak o satanizmie teistycznym; w kolejnej części mojego tekstu zaprezentuję założenia satanizmu laveyańskiego.

Grzegorz Fels

dam/opoka.org.pl