Ostatnie tygodnie są czasem, kiedy Polską wstrząsają kolejne skandale w Kościele katolickim. Za ich sprawą wiele mówi się o Kościele jako instytucji, o Kościele jako grupie ludzi wierzących, o Kościele jako doczesnym, ziemskim bycie. Rozpoczynający się okres Adwentu jest dobrym czasem, aby uzupełnić te rozważania o inny, ważniejszy wymiar Kościoła. O wymiar, w którego wiarę jako katolicy wyznajemy w czasie każdej Mszy św. Warto rozważyć czym jest Kościół w swoim nadprzyrodzonym wymiarze.

Jeżeli jesteśmy wierzącymi katolikami i rzeczywiście wierzymy w to, co wypowiadamy w Credo, to wierzymy również w Kościół. W nicejsko-konstantynopolitańskim wyznaniu wiary powtarzamy: „wierzę w Kościół”. Co oznaczają te słowa? Przecież nie wiarę w instytucję, na której czele stoi papież. Istnienie takiej instytucji stwierdzamy bez konieczności odwoływania się do wiary. Wiara w Kościół nie może oznaczać również wiary we wspólnotę ludzi identyfikujących się z określoną religią i kierujących się określonymi zasadami w życiu. Istnienie takiej wspólnoty również stwierdzamy bez konieczności odwoływania się do wiary.

Wiara służy nam do przyjęcia rzeczy nadprzyrodzonych, niematerialnych i umykających naturalnemu poznaniu. Jeżeli więc wyznajemy wiarę w Kościół, wyznajemy, że Kościół ten, poza tym, że jest jakąś instytucją i zbiorem ludzi wyznających tę samą wiarę, ma w sobie również jakieś pierwiastki nadprzyrodzone, do których uznania potrzeba nam wiary. W czasie każdej niedzielnej Mszy św. wymieniamy te pierwiastki. To jedność, świętość, powszechność i apostolskość.

Kiedy w Polsce i na całym świecie mówi się o kryzysie Kościoła, w czasie tegorocznego Adwentu chcemy Państwa zaprosić, aby każdej adwentowej niedzieli pochylić się nad jednym z tych nadprzyrodzonych przymiotów Oblubienicy Chrystusa. Aby na drodze rozumowej spekulacji dostrzegając wszelkie ułomności i słabości ziemskiego wymiaru eklezjalnej wspólnoty, dostrzec również na drodze wiary potęgę i chwałę Kościoła nadprzyrodzonego, którego głową jest sam Chrystus Jezus. Rozważmy więc dziś, co oznacza, że Kościół jest „jeden”.

Jeden jest Kościół, bo jeden jest Zbawiciel

Miłość istnieje tylko w relacji. Będąc więc nieograniczoną miłością, Bóg pragnie móc się tą miłością dzielić. Dlatego właśnie stworzył człowieka. Uczynił go na swój obraz i swoje podobieństwo z zamysłem kochania. Otrzymując Bożą miłość, będącą jedynym gwarantem szczęścia i spełnienia, człowiek jednak, korzystając ze swojej wolności, postanowił sprzeciwić się Bożej woli i zacząć szukać szczęścia według własnego pomysłu, odrzucając zamysł Boga. W ten sposób, poprzez grzech, odłączył się od Bożej miłości i źródła życia. Konsekwencją tej decyzji stała się śmierć, bo jak pisze św. Paweł: „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6, 23).

Nie zmieniło to nic w miłości Boga do człowieka. Raz podjętej decyzji Bóg nie może zmienić, byłoby to wszak wbrew Jego naturze. Jednak człowiek sam, w swojej wolności, zbudował pomiędzy sobą a Bogiem barierę, oddzielając się od Jego miłości. Bariera ta jest sprawiedliwą konsekwencją grzechu, dlatego mimo swojej wszechmocy, Bóg nie może jej zniszczyć aktem woli, bo wówczas zaprzeczyłby innemu przymiotowi swej natury, jakim jest sprawiedliwość. Choć Kain woła o miłosierdzie, krew Abla woła o sprawiedliwość (Por. Rdz 4, 10).

Mimo to, w swojej miłości Bóg postanowił uwolnić człowieka od grzechu z wszystkimi jego konsekwencjami, czyniąc jednocześnie zadość sprawiedliwości. Stał się człowiekiem, aby jako człowiek samemu ponieść cenę wszystkich grzechów ludzkości. Przelewając swoją krew na Golgocie, zapłacił winę nas wszystkich, każdemu z nas dając dostęp do swojego zbawienia.

Żydzi wierzyli, że mogą osiągnąć zbawienie dzięki własnym wysiłkom. Pokładali ufność w pieczołowitym wypełnianiu przepisów prawa i przebłaganiu Boga ofiarami ze zwierząt. Przepisy jednak okazały się dla człowieka nie do spełnienia, a „niemożliwe jest, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy” (Hbr 10, 4). Również dziś wielu ludzi próbuje zbawić się o własnych siłach. Jednak karą za grzech jest śmierć, a „nie ma sprawiedliwego ani jednego” (Rz 3, 10). Każdy człowiek zgrzeszył i nikt nie może sam siebie zbawić. Zbawienie jest człowiekowi dostępne jedynie w ofierze Jezusa Chrystusa, „gdyż nie dano nam ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).

Chrystus Pan, dokonując swojej ofiary 2 tys. lat temu, uczynił zbawienie dostępnym dla każdego człowieka ustanawiając swój Kościół, który będzie trwał aż do dnia sądu i „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Ten Kościół został przez Zbawiciela uczyniony depozytariuszem zbawienia, jemu Chrystus powierzył wszystkie środki, których człowiek potrzebuje, aby to zbawienie urzeczywistniło się w jego życiu. I dlatego właśnie Kościół jest człowiekowi niezbędny do zbawienia.

Podobnie jak jeden jest Zbawiciel, tak jeden jest Kościół, któremu Zbawiciel powierzył dysponowanie środkami zbawienia. Wobec tego Kościół jest „jeden” w sensie numerycznym, ponieważ Jezus nie ustanowił kilku, a jeden właśnie Kościół. Kościół jest jeden ze względu na swego Założyciela. I ten Kościół kontynuuje misję swojego Założyciela, prowadząc ludzkość do zbawienia.

Jedność Kościoła to jedność jego członków

Wyznając wiarę w „jeden” Kościół, wyznajemy również wiarę w to, że Kościół ten jest wewnętrznie zjednoczony. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium uczy nas, że Kościół jest „ludem zjednoczonym jednością Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje natomiast, że podstawą tej jedności są: wspólne wyznanie jednej wiary, wspólne sakramenty oraz sukcesja apostolska (Por. KKK 813).

O jedności Kościoła stanowi wspólnie wyznawana przez wszystkich jego członków wiara. Członkowie Kościoła wierzą w te same prawdy, które objawił im Bóg i na których straży postawił Kolegium Apostolskie.

Dalej, o jedności Kościoła stanowi wspólna droga do zbawienia, jaką są sakramenty. Tradycja widzi początek Kościoła w momencie śmierci Jezusa, kiedy z Jego boku wypłynęły krew i woda. W tym znaku widzi jednocześnie dwa sakramenty, które najpełniej wyrażają jedność wspólnoty: chrzest i Eucharystię. Przez pierwszy z nich zostajemy włączeni do wspólnoty Ludu Bożego, a dzięki drugiemu stale wzrastamy w jedności. Wszystkim członkom Kościoła Bóg udziela się w ten sam sposób, poprzez te same sakramenty.

Trzecim fundamentem jedności Kościoła jest sukcesja apostolska, czyli pasterze, którzy w następstwie Dwunastu zostali ustanowieni, aby strzec kościelnej jedności, przekazywać wspólną wiarę i udzielać sakramentów.

Zbrodnia przeciw jedności Kościoła

Od samego początku jedność Kościoła jest jednak narażona na ludzki grzech. Już św. Paweł pisał do Koryntian:

- „Przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie i by nie było wśród was rozłamów; abyście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni” (1 Kor 1, 1 - 13).

Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia trzy grzechy, którymi człowiek występuje przeciw jedności wspólnoty. Są to: herezja, apostazja i schizma (Zob. KKK 2089). Pierwszy jest uporczywym zaprzeczaniem prawdzie wiary, w którą wierzy Kościół. Drugi to całkowite jej porzucenie, a trzeci to odłączenie się od wspólnoty. To grzechy, którymi człowiek niszczy ustanowioną przez Boga jedność Kościoła, a które po 2 tys. lat jego istnienia już tak bardzo podzieliły wierzących i dalej dzielą. Dlatego wciąż aktualna jest modlitwa Jezusa, który prosi Ojca „aby byli jedno” (Zob. J 17:21-23) i wciąż aktualne jest zadanie, przed którym stoją wszyscy wierzący, aby o jedność Kościoła zabiegać.

Jeden w różnorodności

Jedność Kościoła nie oznacza jednak jednakowości jego członków. Św. Paweł w I. Liście do Koryntian czyni piękne porównanie, przedstawiając Kościół jako jedno ciało, składające się z różnych członków (1 Kor 12, 12-28). Podobnie jak każdy członek w ciele, również każdy członek w Kościele, pełni jakąś funkcję i jest konieczny do właściwego funkcjonowania całości. Jeżeli człowiek straci palec, będzie dalej żył, jednak jego ciało stanie się w jakimś stopniu ułomne. Podobnie, kiedy Kościół traci któreś ze swoich członków, nie ginie, ale staje się słabszym. Przy chrzcie świętym, zostając włączeni do wspólnoty Królestwa Bożego, otrzymujemy Ducha Świętego uposażającego nas w konkretne dary i charyzmaty, którymi mamy budować tę wspólnotę. Bóg daje nam konkretne powołanie, konkretne zadanie do spełnienia w Jego Kościele i konieczne do jego zrealizowania zdolności.

- „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce”. (1 Kor 12, 4-11)

W czytanej dziś w liturgii perykopie ewangelicznej Jezus wzywa nas do postawy uważności i czujności. W kontekście tego wezwania mówi o człowieku, który udając się w podróż, pozostawił swój dom sługom, aby oni o niego się troszczyli i zabiegali. Swoim sługom właściciel powierzył swój dom. Dom ten jest obrazem wspólnoty wierzących, którą Chrystus powierzył nam wszystkim, abyśmy jako słudzy, mieli o nią staranie. Dzisiejsze wezwanie Jezusa do „czuwania” jest wezwaniem do troski o dom Boży, abyśmy wspólnie go budując, byli gotowy na dzień, w którym Pan powróci.

W sakramencie chrztu świętego Kościół jest nam dany jako dar, w którym znajdujemy wszystkie środki potrzebne do zbawienia. Ale dany nam jest równocześnie jako zadanie, które spełniając, mamy ten Kościół umacniać i innych jego członków do zbawienia prowadzić. W sakramencie chrztu otrzymujemy dziedzictwo Królestwa Bożego, ale otrzymujemy również odpowiedzialność za to Królestwo, wspólnie stając się budowniczymi Kościoła. Jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego.

 

Karol Kubicki